Białoruski specnaz postrzelił reporterkę. Jej gazeta może zapłacić karę „za niedopełnienie formalności” WIDEO


Redakcja niezależnego portalu Nasza Niwa została uprzedzona, że może zapłacić karę za niedopełnienie stosownych formalności po tym, jak 10 sierpnia jej reporterkę postrzelono w czasie protestu. Tymczasem Komitet Śledczy nadal nie wszczął postępowania po tym zdarzeniu.

Redakcja Naszej Niwy poinformowała, że próbowała zgłosić sytuację z postrzeleniem reporterki Natalii Łubnieuskiej przez żołnierza wojsk specjalnych MSW do państwowego ubezpieczyciela, uznając, że postrzelenie można zakwalifikować jako „wypadek podczas pracy”.

Natalla Łubnieuskaja.
Zdj. Social weekend

W odpowiedzi dostała listę niezbędnych dokumentów oraz informację, że grozi jej kara za niepoinformowanie o zdarzeniu w odpowiednim czasie i nieprzeprowadzenie własnego dochodzenia oraz „niezapobieżeniu nieszczęśliwemu wypadkowi”– napisała Nasza Niwa.

– Okazało się, że nie zapobiegliśmy temu (wypadkowi – Belsat.eu), nie przeprowadziliśmy własnego dochodzeniaw w ciągu trzech dni i nie zgłosiliśmy sprawy do odpowiednich władz. Obecnie analizujemy przepisy i staramy się je zrozumieć – redaktor naczelny Jahor Marcinowicz, komentuje w rozmowie z Biełsatem.

Rzecznik prasowy niezależnego Białoruskiego Związku Dziennikarzy Barys Harecki, podkreśla, że żadne z białoruskich mediów nigdy nie znalazło się w sytuacji, gdy dochodziło do tego typu do “wypadków przy pracy”.

– Wiadomo, że wszyscy byli zajęci pomocą poszkodowanemu dziennikarzowi. Działo się to w sytuacji braku internetu, braku możliwości uzyskania pomocy prawnej. Należy również pamiętać, że w tamtych czasie również przepadł sam redaktor naczelny Jahor Marcinowicz. Szukali go przy pomocy milicji przez dwa dni i odnalazł się więzieniu w Żodinie. Jednak zgodnie z prawem redakcja może zostać ukarana grzywną.

Jego zdaniem dzieje się tak, choć zawiniło państwo.

– Siły bezpieczeństwa strzelały, ale dziennikarza ukarzą grzywną – dodaje

Łubnieuska została postrzelona przez żołnierza specnazu MSW – Ałmaz podczas rozpędzania protestu 10 sierpnia. Była w kamizelce Press (ang. prasa), a na nagraniach wideo widać, że funkcjonariusz strzelał z bliskiej odległości. Według wcześniejszych informacji używał gumowych kul.

Dziennikarka wyszła ze szpitala po 38 dniach. Obecnie jest w domu na zwolnieniu lekarskim. Komitet Śledczy dotąd nie wszczął dochodzenia karnego – trwają czynności sprawdzające.

jb/ belsat.eu wg PAP, nashaniva.by, inf. własna

Aktualności