Ukraina walczy z wojennymi traumami swoich obrońców


Większość żołnierzy przechodzi przez traumatyczne doświadczenia na froncie, ale prawdziwe problemy zaczynają się po powrocie z wojny do domu. Ukraina już teraz stoi przed potężnym wyzwaniem, jak pomóc setkom tysięcy weteranów, by się nie pogubili. 

Pociąg z Kijowa do Przemyśla. Gdzieś za Winnicą ze swojego miejsca wstaje rosły mężczyzna w mundurze i idzie powoli w kierunku przejścia – łącznika między wagonami. Staje za drzwiami i nagle osuwa się. Pozostaje tak jakiś czas. Siedzi na podłodze  wagonu z głową schowaną w ramionach, trzęsie się. Płacze. Podchodzi do niego jedna z pasażerek. Siada obok na podłodze i milcząc, bierze rękę żołnierza. Po prostu ją trzyma. O nic się nie pyta, nic nie mówi. Siedzą tak kilka, może kilkanaście minut. To pomaga. Żołnierz wstaje. Tak wyglądało najprawdopodobniej krótkie załamanie wracającego z frontu, a może tylko z jednostki wojskowej żołnierza ukraińskiej armii. Miał szczęście, bo sprawnie, choć doraźnie pomogła mu zupełnie przypadkowa pasażerka pociągu. Takich sytuacji codziennie na Ukrainie są tysiące. Jakiś obraz, wspomnienie, słowo, uruchamiają poważne traumy, są częścią łańcucha zespołu stresu pourazowogo (PTSD).

Zaburzenia, na które cierpią żołnierze, ale i cywile. Rany na psychice, które społeczeństwo będzie leczyć latami. Szacuje się, że w różnej postaci może dotyczyć co piątego Ukraińca. Większość przypadków jest nieujawniona. Dramaty weteranów i powracających na przepustki żołnierzy dzieją się w czterech ścianach. Zamieniają życie rodzinne w piekło, są przyczyną samobójstw. Te najbardziej ekstremalne i tragiczne skutki traumy wojennej nie są obecnie ujawniane.

Posiłkować się można jedynie skąpymi danymi z czasów wcześniejszych lat wojny w Donbasie. Np. w 2018 r. ukraińska prokuratura ujawniła, że z ponad 300 tys. żołnierzy uczestniczących w walkach w Donbasie ponad 500 popełniło samobójstwo. Podobnie, jak straty wojenne, poddane są dziś cenzurze. Statystyki poznamy zapewne po latach. Armia nie chce epatować przypadkami samobójstw żołnierzy i weteranów, czy też sytuacjami, kiedy problemy psychiczne powodują konflikty z prawem.

Armia weteranów

Ukraińskie społeczeństwo i armia mierzy się z problemem PTSD i innymi zaburzeniami na skutek wojny już od 2014 r. Po kilku latach rosyjskiej hybrydowej agresji w Donbasie było już od 400 tys. do pół miliona weteranów wojennych. Po pierwszym okresie tuż po Rewolucji Godności, kiedy zaangażowanie Ukraińców było duże, wojna z czasem stała się sprawą mniej koncentrującą uwagę. Zwłaszcza po trzech, czterech latach wojny, większość Ukraińców żyła swoim życiem, a wojna toczyła się gdzieś na wschodnich peryferiach. Liczba weteranów, którzy przeszli piekło walk frontowych stale jednak rosła. We wrześniu 2019 r. weteran wojsk specjalnych Ołeksij Bielko zatrzymał swój samochód na środku mostu w Kijowie i groził wysadzeniem się. Rok później inny weteran, Mykoła Mikitienko, dokonał samospalenia na kijowskim Chreszczatyku.

Przypadków erupcji stresu powojennego w ekstremalny sposób było więcej. Jeszcze w 2017 r. Ołech Druź, dyrektor kliniki psychiatrii głównego szpitala wojskowego w Kijowie przyznał, że 98 proc. weteranów potrzebuje wsparcia psychologicznego, a wielu z nich po powrocie do domu będzie zagrożeniem dla swoich rodzin i społeczeństwa. Te słowa wywołały wówczas burzę, a minister obrony zwolnił Druzia z posady dyrektora.

Historie
„Próbuję walczyć z moimi demonami – i przegrywam”. Historia Białorusina, który walczył na Ukrainie
2022.11.20 11:00

Do świadomości ukraińskiego dowództwa zaczęła jednak powoli docierać potrzeba pomocy psychologicznej dla weteranów. Choć wciąż temat był niewygodny, to powoli powstawały nowe inicjatywy. Część z nich organizowały fundacje, instytucje zagraniczne i charytatywne.

Ołeksandr Matiasz walczył w Donbasie jeszcze w 2014 r. Do wojska poszedł wówczas, jako ochotnik. Po tym co zobaczył i przeżył na froncie, postanowił zająć się pomocą dla weteranów. Działał w fundacjach i organizacjach zajmujących się pomocą dla weteranów walk w Donbasie. Pięć lat temu wziął udział w amerykańskim programie i w czasie wyjazdu do USA zobaczył, jak tam radzą sobie z następstwami wojny.

– USA ma największe na świecie doświadczenie w pomocy dla weteranów i w procesie wychodzenia z PTSD – mówi Ołeksandr Matiasz i dodaje – Rzecz nie tylko w strukturach w armii, tysiącach psychologów i terapeutów dla weteranów, ale w tym, że całe amerykańskie społeczeństwo pełni funkcję terapeutyczną.

Chodzi o szczególną rolę, jaką pełnią w amerykańskim społeczeństwie weterani. Są otoczeni szacunkiem, a nawet kultem. Mają wsparcie w swoich lokalnych społecznościach.

– Nie zdajesz sobie sprawy, jak poważne jest PTSD. Nie rozumiesz nawet jednego procenta tego, co to za sobą niesie. Nie da się opisać, co się dzieje w głowie! – mówił w rozmowie z belsat.eu Siarhiej Bohdan, Białorusin walczący w pułku im. Konstantego Kalinowskiego.

Mówił też, że próbuje walczyć ze swoimi demonami, ale przegrywa. Ukraińscy weterani często podkreślają, że ich demony pojawiają się, kiedy wracają do domu. Nie potrafią żyć w cywilnych warunkach. Mówią, że nie rozumieją życia w cywilu.

– Czuję się jakby nagi i bezbronny bez broni, czuję się dziwnie, kiedy widzę śmiejących się ludzi na ulicy, drażnią mnie ludzie w sklepach, irytuje to, że oni normalnie żyją, a na froncie ginęli moi towarzysze – mówi Ihor, jeden z weteranów obecnej wojny.

To są dość typowe słowa i odczucia. Weterani często podkreślają, że wracają do domu i mają poczucie, że nikt na nich nie czeka i czują się niepotrzebni.

– Naszym zadaniem, jako społeczeństwa, jest sprawić, by czuli się potrzebni – mówi Matiasz.

Kwestia weteranów jest obecnie poważnie traktowana przez władze. W rządzie funkcjonuje nawet specjalne ministerstwo ds. weteranów.

Przewodnik po życiu

W czterech obwodach: lwowskim, winnickim, dniepropietrowskim i mikołajowskim w maju ruszył pilotażowy program tzw. instytucji pomocnika weterana. Początkowo ok. 400 zatrudnionych przez ministerstwo pracowników będzie się zajmowało w swoich lokalnych społecznościach wsparciem dla wracających z frontu. Pomogą im znaleźć pracę, przechodzić wszelkie procedury administracyjne, czy dostać się na uczelnię, lub do szkoły. Będą utrzymywać stały kontakt ze stosunkowo niewielkimi grupami weteranów. Mają być kimś w rodzaju przewodnika po życiu, opiekuna i przyjaciela dla byłych żołnierzy.

Od początku rosyjskiej otwartej agresji skala problemów z wojennymi traumami w ukraińskiej armii urosła do gigantycznych rozmiarów. Na szczęście siły zbrojne były już lepiej przygotowane, niż dziewięć lat temu. W armii działają tzw. centra moralno-psychologicznego wsparcia. Mają rozbudowane struktury w jednostkach wojskowych (w tym tych frontowych) i mają na bieżąco pomagać żołnierzom przeżywającym problemy z adaptacją do warunków wojennych.

– Dziś mamy masową armię do której trafiają setki tysięcy poborowych, ludzi, którzy pierwszy raz w życiu stykają się z przemocą, krwią i śmiercią – mówi Ołeksandr Matiasz.

Na Ukrainie działa już kilkanaście telefonicznych, gorących linii pomocy dla żołnierzy i weteranów, z dyżurującymi całodobowo psychologami. Temat zdrowia psychicznego w czasie wojny przestał być społecznym tabu, a weterani i żołnierze powoli odchodzą od powszechnego do niedawna przekonania, że najlepszym psychologiem jest wódka.

Swoje programy wsparcia ma ministerstwo obrony, ministerstwo zdrowia i ministerstwo ds. weteranów. Działają dziesiątki programów i centrów pomocy organizacji pozarządowych, międzynarodowych i fundacji z wykwalifikowanymi psychologami. W sieci dostępne są filmy z instruktażem, jak radzić sobie samemu z objawami silnego stresu bojowego czy po traumie. Bo nie zawsze obok jest wykwalifikowany psycholog.

Reportaż
Miasto przywróconych marzeń
2023.04.02 11:12

Np. we Lwowie miasto organizuje wycieczki w ramach programu  „miasto uzdrawia” dla weteranów, którzy odnieśli rany na froncie. Chodzi o to, żeby powracający do życia cywilnego, poranieni żołnierze mogli poczuć się swobodnie, jak zwykli turyści. Lwów jest przecież wciąż miastem nieznanym dla wielu Ukraińców ze wschodniej części kraju. Podobne programy tworzą właściwie wszystkie większe miasta.

Psychologowie uważają, że PTSD to bardzo podstępna dolegliwość i może się ujawniać z opóźnieniem, długo po powrocie z wojny. Czasami przez lata. Stąd tak ważne jest, by weterani znaleźli sens życia „po wojnie” i potrafili zaadaptować się w niewojennej rzeczywistości. Póki wojna trwa, problem z życiem po traumie jest wprawdzie zauważalny, ale nie jest najważniejszym zmartwieniem dla armii, władz i społeczeństwa. Już teraz ważne jest, że powstają struktury i rekrutowana jest armia psychologów, by ci, którzy wracają z frontu, nie zostali sami ze swoimi demonami.

Michał Kacewicz/belsat.eu

Aktualności