Dlaczego w Pułku Kalinowskiego walczy Kanadyjczyk? WYWIAD


Dla Białorusinów wojna na Ukrainie to tylko początek walki o Białoruś, uważa David Smith, były oficer kanadyjskiej piechoty, który został ochotnikiem Pułku Kalinowskiego. “Poziom oddania białoruskich ochotników jest nadzwyczaj wysoki. Oni rozumieją, że to pierwsza wojna” – dodaje Smith. Dlaczego Kanadyjczyk dołączył właśnie do Pułku Kalinowskiego? Czym Ukraińcy różnią się od Białorusinów? Jak udało się mu zaprzyjaźnić z Białorusinami na froncie i jaka najśmieszniejsza wojenna historia się mu przydarzyła? Na wszystkie te pytania żołnierz o pseudonimie “Kanadyjczyk” odpowiedział w wywiadzie dla Biełsatu, który przeprowadził Siarhiej Pialesa.

Wideo: Ochotnik z Kanady o froncie, ukraińskiej strategii i Grupie Wagnera

– Dlaczego Kanadyjczyk walczy na Ukrainie w białoruskim oddziale przeciwko rosyjskiej agresji?

– Nie mogę wypowiedzieć się w imieniu wszystkich kanadyjskich żołnierzy, którzy są teraz na Ukrainie, bo jest ich wielu. Osobiście gardzę dyktatorami i uważam, że ludzie nie powinni żyć pod dyktaturą. Dlatego wyjechałem na Ukrainę. Usiłuje ją zdobyć chyba najpotężniejszy z obecnych dyktatorów – Władimir Putin. Wiedziałem, że mogę pomóc go powstrzymać.

Dlaczego zacząłem walczyć w białoruskiej formacji? Bo dobrze wiedziałem, co działo się na Białorusi w 2020 roku podczas wyborów. Uważam to za wielką stratę dla demokracji, bo mieliśmy szansę pozbyć się człowieka, który sam siebie nazywa “ostatnim dyktatorem Europy”. To nie moje słowa, to Alaksandr Łukaszenka się tak o sobie wypowiedział. Dlatego, gdy znalazłem się na Ukrainie i szukałem oddziału, do którego chciałbym dołączyć – bo kilka oddziałów zagranicznych żołnierzy na Ukrainie – pewien znajomy Ukrainiec powiedział, że Białorusini mają dobrze zorganizowany oddział. 

Wiadomości
Kanada nie wyklucza wysłania wojsk na Ukrainę
2024.03.01 15:47

Jeszcze nie wiedziałem wtedy, że Pułk Kalinowskiego jest już tak dobrze zorganizowany, ale wiedziałem, że niektórzy z nich walczą od 2014-2015 roku w szeregach ukraińskiej armii. Dlatego, gdy spotkałem się z ich dowództwem, chciałem walczyć właśnie tam. Wiedziałem, że wierzą w sprawę, tak jak ja. Nic nie musiałem tłumaczyć, a oni nie pytali, dlaczego chcę walczyć właśnie razem z nimi. Przyszedłem i powiedziałem, że chcę pomóc Ukrainie pokonać Putina, a potem wam pomóc odzyskać swój kraj i pozbyć się Łukaszenki. Dlatego się tam znalazłem. Już wcześniej głęboko w to wierzyłem. A jak ich spotkałem, to decyzja była już prosta.

– Opowiedz trochę o sobie. Czy miałeś wcześniej doświadczenie wojskowe?

– Miałem, dość spore. Przez 15 lat służyłem w kanadyjskim wojsku jako oficer piechoty. Po lutym 2022 roku skierowano mnie do pracy z Ukraińcami w ramach wspólnej międzynarodowej misji doradczo-pomocowej. Powstała w pierwszych tygodniach wojny, a z Ukraińcami pracowałem też wcześniej, w Kanadzie. Gdy znalazłem się na Ukrainie, było tam wielu żołnierzy z Zachodu, część z doświadczeniem służby w armiach państw NATO, ale nie uważam, by wszyscy oni rozumieli wtedy istotę i powagę tego konfliktu, tak jak ja to rozumiałem. Dlatego, po ponad roku obserwowania jak oni walczą i obserwowania jak społeczność międzynarodowa zmaga się ze znalezieniem odpowiedzi [na rosyjską agresję], zrozumiałem, że wiem jak ja mogę pomóc. Rozmawiałem wtedy dużo z ukraińskimi wojskowymi na miejscu. O tym, dlaczego zostali zaatakowani. Z chłopakami z wojska. Gdy się tam znalazłem, jeszcze nie wiedząc, czym się to skończy, wiedziałem, już, że mogę pomóc.

david smith kanada canada pułk kalinowskiego kalinovski regiment
David Smith przyjmujący odznaczenie podczas misji pokojowej w szeregach armii Kanady. Zdjęcie udostępnione Biełsatowi przez Davida Smitha

– Czyli służył pan 15 lat w kanadyjskiej armii.

– Tak, od 2008 roku.

– A czym się pan zajmował między odejściem z kanadyjskiej armii, a trafieniem na wojnę na Ukrainie?

– Ha! To był bardzo krótki okres. Odszedłem z kanadyjskiego wojska 31 marca 2023 roku. Niedługo wcześniej, pod koniec 2022 roku, wróciłem do domu, by dopełnić formalności i złożyć podanie o odejściu ze służby. Zwolniłem się 31 marca 2023 roku, a już 15 kwietnia przed świtem przekroczyłem ukraińską granicę. To była Wielka Niedziela, spotkałem się z ukraińską rodziną w Kijowie, z którą poznali mnie Kanadyjczycy. Poszliśmy na nabożeństwo wielkanocne, staliśmy 5 godzin nocy w soborze w centrum Kijowa. Następnego dnia spakowałem rzeczy i przeprowadziłem się do mieszkania, które wynajmowali zagraniczni wolontariusze. Następnego dnia otwarty już był sztab i poszedłem tam, by złożyć wniosek o przyjęcie do Legionu Międzynarodowego. Czyli okres między odejściem z kanadyjskiej armii i dołączeniem do ukraińskiego Legionu Międzynarodowego zajął tylko 16 czy 17 dni. 

– Służył pan w Oddziale Kościuszki, noszącym imię generała, który walczył w Polsce i USA?

– Nie. Słyszałem o nich, ale nie.

Raport
Oddział Kościuszki na froncie. Pułk Kalinowskiego wprowadził drony FPV
2024.03.12 20:12

– Rozumiem. Czyli był pan w jednym z batalionów: Wołat lub Litwin.

– Tak, dołączyłem do Batalionu Litwin, gdy się tam znalazłem, bo oni byli wtedy w okolicach Bachmutu. A wokół Bachmutu trwały wtedy najbardziej zacięte walki i Litwin już tam był. Miałem jedno krótkie spotkanie z dowództwem pułku, przedstawiłem im swój background, że jako oficer piechoty będę dobrze czuł się w okopach z ich żołnierzami. Wyślijcie mnie tam, a dalej sobie poradzę. Poszedłem od razu z Batalionem Litwin. Od tego czasu służyłem też w Batalionie Wołat i mniejszych pododdziałach, które zajmują się rozpoznaniem lotniczym, wsparciem ogniowym itp. Ale za swoją rodzimą jednostkę uważam właśnie Batalion Litwin.

– Czym zajmował się pan podczas tych miesięcy walki na Ukrainie? Od przyjazdu na Ukrainę do obecnego wyjazdu za granicę na odpoczynek?

– Kilka pierwszych miesięcy spędziłem na wschodzie. Byliśmy obok Kliszczijiwki, gdy upadł Bachmut, a Grupa Wagnera zaczęła się kruszyć. Znaleźliśmy się na południe od Bachmutu, w okolicach niewielkiej miejscowości Kliszczijiwka. Walczyliśmy o nią wiosną i na początku lata. Byłem już wtedy w batalionie jakiś czas, brałem udział w kilku operacjach. Dowódcy już wiedzieli, kim jestem. 

Potem był Jewgienij Prigożyn i jego mały bunt. Kiedy to się skończyło, miał rzekomo przenieść się z Grupą Wagnera na Białoruś i tam się ukryć. Ta sprawa oczywiście stała się bardzo istotna dla nas wszystkich w białoruskiej formacji. Pojechałem wtedy do Kijowa, by spotkać się z dowództwem i powiedzieć: hej, mogę pomóc lepiej, niż ryjąc okopy. Obawiałem się też o to, jak Grupa Wagnera na Białorusi wpłynie na przebieg wojny. To nie tylko źle dla Białorusi, ale jeśli tak się stanie, to będzie bardzo źle także dla Ukrainy. Wtedy wagnerowcy  znaleźliby się na północnej flance frontu. Prawdę mówiąc, myślę, że Grupa Wagnera jest najbardziej okrutną i barbarzyńską, ale jednocześnie też najbardziej efektywną składową sił rosyjskich. Dlatego tak długo i zacięcie z nimi walczyliśmy. Dlatego tak bardzo się tym niepokoiłem. W połowie lata wróciłem do sztabu i zacząłem wykonywać bardziej oficerskie zadania, pomagając w planowaniu i podobnych rzeczach. Pod koniec lata przeszliśmy w okolice Kupiańska, gdzie walczyłem aż do wyjazdu teraz.

– Z perspektywy czasu, co pan sądzi o operacji w Bachmucie: czy warto było utrzymywać Bachmut tak długi czas?

– Tak. Jestem co do tego naprawdę mocno przekonany i mój stosunek zmieniał się w miarę rozwoju wydarzeń. Początkowo, jak wszyscy wkoło – szczególnie sztabowcy z NATO-wskim przeszkoleniem – dziwiłem się, dlaczego wszyscy tak koncentrują się na tym Bachmucie, który strategicznie…

– Rosjanie czy Ukraińcy?

– Obie strony. Strategicznie nie miało to dla mnie sensu. Ale gdy tam trafiłem i zobaczyłem straty, jakie ponosili na miejscu Rosjanie, zacząłem rozumieć, dlaczego  Ukraińcy wyznaczyli tam granicę i powiedzieli: bronimy tego, dopóki starczy sił. 

Ostatecznie to miało sens strategiczny, bo Grupa Wagnera była najbardziej niebezpieczną siłą, jaką dysponowali Rosjanie. I właśnie w Bachmucie Grupa Wagnera runęła. Jeśli pamięta pan to wideo, nagrane gdy miasto upadło, gdy zdobyli już ostatni dom. Wideo, na którym Prigożyn stoi na tle [ciał] swoich ludzi i mówi “gdzie moja p***na amunicja?” i tak dalej. To był kulminacyjny moment Grupy Wagnera. Weszli na wyżyny swoich możliwości, a potem po prostu rozpadli się i stali zupełnie niezdolni do walki. I nie sądzę, że doszłoby to tego, gdyby Ukraińcy nie bronili tej pozycji. Może taki był plan generałów Wałerija Załużnego i Kiryła Budanowa od początku. Tego nie wiem. Ale dobra nowina jest taka, że po pół roku czy roku od tych wydarzeń nie musimy już walczyć z Grupą Wagnera.

Opinie
„Uprzejmi ludzie” – czyli przedwyborczy prezent dla rosyjskich obywateli
2024.03.15 10:46

– Tak, Grupy Wagnera już nie ma.

– Tak. I mam nadzieję, że nie powróci. Myślę też, że wagnerowców w pierwszej połowie wojny planowano wykorzystać jako instruktorów i doradców, by przygotować więcej rosyjskich żołnierzy. Nie po to, by sami walczyli. Ale skoro Ukraińcy postanowili utrzymać tę rubież, to Rosja rzuciła wagnerowców w bój. I teraz Rosjanie stracili możliwość wykorzystania tych żołnierzy z doświadczeniem z Syrii czy Afryki. Oni już nie przekażą umiejętności, nie wyszkolą rosyjskich żołnierzy. Gdy w maju ubiegłego roku siedziałem w okopach [pod Bachmutem], to myślałem: to jest głupota! Ale pół roku później nie musieliśmy więcej obawiać się Prigożyna.

– Tylko teraz musimy obawiać się my, Białorusini. Część najemników Grupy Wagnera wróciła do Afryki, ale niektórzy…

– … trafili jednak na Białoruś.

Wiadomości
Łukaszenka chce zalegalizować Grupę Wagnera i jej pobyt na Białorusi
2024.03.06 18:38

– Oni szkolą siły zbrojne łukaszenkowskiej Białorusi. Czy powinniśmy się tym martwić?

 – Tak, myślę, że tak. Ale nie przejmowałbym się zbytnio, dopóki nie znajdzie się nowy lider, który zdoła ją kontrolować. Bo prawdziwą siłą, która trzymała Grupę Wagera razem, była postać Prigożyna. Wątpię, by pod jego nieobecność byli dobrze zorganizowani. Ale gdy zaczniemy obserwować, że władzę przejmuje inny człowiek jego rodzaju, który może być liderem najemników, że wykorzystuje on Białoruś w charakterze swojej bazy, cytadeli, to wtedy powinniśmy martwić się nie tylko my, ale i cały świat. 

Nie sądzę, by zwykły człowiek, który zna tę wojnę tylko z gazet, zdawał sobie sprawę, jakie zagrożenie i zło niosła za sobą Grupa Wagera. Dlatego uważam ich za wielkie zagrożenie dla regionalnej stabilności w Europie Wschodniej, na Bliskim Wschodzie i w Afryce, bo w planach Prigożyna była destabilizacja tych wszystkich regionów. A ludzi, którzy myślą jak on, jest jeszcze wielu. Na szczęście nie są tak zorganizowani i rozumni, ale istnieją. 

– Jaki był pana pierwszy kontakt z białoruskimi żołnierzami na Ukrainie, kiedy dotarł pan na jakąś pozycję czy do bazy? Jak to wyglądało? Jakieś pierwsze rozmowy, żarty…

– Pierwszego dnia przyjechałem samochodem z jeszcze jednym człowiekiem tam, gdzie mieszkali. Spotkaliśmy się na godzinę, próbowaliśmy pokonać barierę językową. Powiedzieli, że jutro wybierają się na strzelnicę i zapytali, czy pojadę z nimi. Zgodziłem się. Pojechaliśmy na strzelnicę na cały dzień, postrzelaliśmy razem, a następnego dnia jechaliśmy już wozem opancerzonym w stronę okopów, gdzie spędziłem resztę wiosny. 

david smith kanada canada pułk kalinowskiego kalinovski regiment
Były oficer kanadyjskiej piechoty David Smith podczas walk na Ukrainie w szeregach Pułku Kalinowskiego. Zdjęcie udostępnione Biełsatowi przez Davida Smitha

To było bardzo dobre doświadczenie. Ludzie, którzy nigdy nie służyli w wojsku, nie wiedzą jaki to szybki proces – wtopić się w wojskowy kolektyw. Nawet jeśli mówicie w różnych językach. Kiedy próbujesz nie zasnąć na nocnej warcie, a kolega, który mówi tylko po białorusku, przynosi ci kubek kawy, momentalnie stajecie się przyjaciółmi. Nie musicie mówić w jednym języku, stopniowo zaczynacie sobie wzajemnie ufać, myśleć podobnie. 

Pierwsze kilka wspólnych operacji było emocjonujących. Czułem się od razu zaakceptowany, nie traktowali mnie jak obcego. Sam fakt tego, że byłem z nimi, był wystarczający. A po kilku tygodniach zaczęła się prawdziwa kontrofensywa i zaczęliśmy odbijać teren w kierunku Kliszczijiwki. Ostatecznie ją zdobyliśmy, co było pozytywnym doświadczeniem. Jak już mówiłem, zajmuję się tym długo – całe swoje dorosłe życie – i 22-letni żołnierze wszędzie są jednakowi. Są zmęczeni, zmarznięci, czasami trochę niepewni sytuacji, ale lubią swoją robotę. I czułem się z nimi bardzo komfortowo. 

Raport
Pierwszy bój i straty oddziału zmechanizowanego. Raport Pułku Kalinowskiego
2024.03.25 18:26

– Co pan sądzi o Białorusinach? Czy wyczuwa się jakieś różnice charakteru, psychologiczne, między Ukraińcami i Białorusinami na Ukrainie?

– Tak, mocno to czuję, ale warto ten podział przeprowadzić jeszcze głębiej. Na Białorusinów, którzy przyjechali na Ukrainę, tak jak ja, po lutym 2022 roku, ale są też chłopcy, którzy byli tam już wiele lat, od 2014-2016 roku. I to są [razem z Ukraińcami] trzy osobne grupy. 

Dla chłopaków, którzy są tam od dawna, wojna nie jest niczym nowym. To było coś nowego dla ochotników z Zachodu, którzy przyjechali w lutym 2022 roku, ale nie dla nich. I to jest grupa o innym rysie niż ci, którzy pojawili się po lutym 2022 roku. Dla tamtych wszystko było nowe, większość wcześniej nie służyła w armii, pracowała w IT, miała zwyczajną pracę. A Białorusini, którzy walczą od dawna, bardziej przypominają Ukraińców: dobrze rozumieją, jak walczy rosyjska armia. Rozumieją jaka jest stawka i jak szybko sytuacja może stać się bardziej niebezpieczna i poważna. 

Wiadomości
„Będziemy bić Ruskich i dobijemy Łukaszenkę”. Rekruci Pułku Kalinowskiego złożyli przysięgę
2024.03.18 12:29

Białorusini, którzy przyjechali w ciągu ostatnich dwóch lat, mają trochę inne podejście w związku z brakiem tego doświadczenia. Jeszcze jedno ich różni: Ukraińcy walczą o swoje przeżycie i swój kraj, z kolei Białorusini mają silną świadomość tego, że dla nich to dopiero pierwsza bitwa. Gdy ta walka się skończy, oni muszą odzyskać swój kraj. Myslą o wiele bardziej długofalowo. Gdy z nimi rozmawiasz, słyszysz, że planują swoje życie rozumiejąc, że ta wojna będzie długa. I poziom ich oddania jest niezwykle wysoki. Ukraiński także jest wysoki, ale jest psychologiczna różnica, gdy uświadamiasz sobie, że dla ciebie to jest  pierwsza wojna, a następne nadchodzą.

– Czy miał pan jakieś ciekawe lub zabawne sytuacje z towarzyszami z Pułku Kalinowskiego?

– Tak, to najzabawniejsza historia: Pełniłem służbę w okopach w okolicach Kliszczijiwki z chłopakiem, którego imienia publicznie nie podam, ale druhowie będą wiedzieli, o kogo chodzi. Zabawny chłopak. Znał angielski wystarczająco, żebyśmy mogli rozmawiać, więc zawsze lądowaliśmy razem. Byliśmy na misji, która trwała cztery czy pięć dni. Pierwszej nocy musiałem wyjść z transzei do toalety. Nagle podjechał czołg i zaczął do nas strzelać. Ja, oczywiście, biegiem chowam się znów do okopu. Następnej nocy historia się powtarza: piliśmy herbatę, ja wyłażę z okopu, żeby pójść do łazienki i znów ten czołg zaczyna nas ostrzeliwać. I wtedy on mówi do mnie: do końca tygodnia nie możesz chodzić więcej do łazienki, masz zakaz wychodzenia z okopu, bo za każdym razem, gdy wychodzisz z okopu, to wyjeżdża ten czołg i w nas wali. To się stało popularnym żartem: zginiemy tu całym oddziałem tylko przez to, że Kanadyjczykowi chce się lać. 

david smith kanada canada pułk kalinowskiego kalinovski regiment
Były oficer kanadyjskiej piechoty David Smith podczas walk na Ukrainie w szeregach Pułku Kalinowskiego. Zdjęcie udostępnione Biełsatowi przez Davida Smitha

– Czego nauczył się pan o Rosjanach? Czy widział ich pan na wojnie?

– Na polu walki?

– Na polu walki albo jeńców.

– Widziałem, ale nie tak, jak można to sobie wyobrażać. Przez cały czas widzisz ich z dronów. A poza tym… Ciężko to wyjaśnić. Gdy tylko się wychylają, to od razu nas ostrzeliwują, a my ostrzeliwujemy ich. To nie jest tak, jak w hollywoodzkich filmach akcji, oni nie biegają przez cały czas. To jasne, że czasem widzisz jeńców, ale w naszym pułku ich nie widziałem. Z tego co wiem, to zajmują się tym Ukraińcy. Jeśli kogoś złapiemy, to przekazujemy od razu dalej Ukraińcom. Zgodnie z prawem to ich wojna, oni działają zgodnie z prawem konfliktów zbrojnych. Oni przetrzymują jeńców i w miarę możliwości wymieniają na naszych. Widzimy ich czasami i byłem tam, gdzie odbywały się wymiany, ale z żadnym nie rozmawiałem. 

– Czego dowiedział się pan o Rosjanach na Ukrainie? Czym się różnią od pana wyobrażenia o Rosjanach sprzed wojny? Jaka różnica pojawiła się między pana wyobrażeniami i tym, co zobaczył pan na Ukrainie?

– Jedna rzecz cały czas dosłownie mnie szokuje: oni absolutnie nie szanują życia własnych żołnierzy. W kółko wysyłają swoich ludzi na pewną śmierć. Nie przestają. Jeśli jesteśmy na pozycji, gdzie po prawej i lewej mamy ukraińskie pozycje, Rosjanie i tak na nas pójdą. Zderzają się ze ścianą kul i wszyscy padają trupem. Ale mija 12 godzin i oni wracają, próbując powtórzyć dokładnie to samo. Mając pełną świadomość, że ich towarzysze wszyscy tu polegli. I następnego dnia mogą zrobić to samo, i pojutrze, i tak dalej. 

Wiele myślę nie o Rosjanach w ogóle, a o rosyjskim wojsku. Z punktu widzenia oficera NATO zakładałbym, że prowadzą rachunek strat. Jeśli w tym miejscu robiłeś to samo przez 15 dni, położyłeś wszystkich swoich ludzi, to nie próbuj robić tego znowu. A oni dalej robią dokładnie to samo. Nazywamy to po angielsku “atak ludzką falą” – czyli atak przez zarzucanie falami ludzkich ciał. Fala za falą. Ale my sobie tego nie wymyśliliśmy, oni naprawdę tak robią. 

david smith kanada canada pułk kalinowskiego kalinovski regiment
Były oficer kanadyjskiej piechoty David Smith podczas walk na Ukrainie w szeregach Pułku Kalinowskiego. Zdjęcie udostępnione Biełsatowi przez Davida Smitha

Jako dowódca wojskowy, oficer i myślący człowiek, nie mogę sobie wyobrazić, jak mówię plutonowi żołnierzy: “biegnijcie tam i tam was zabiją. Wiemy to, bo zginął każdy pluton, który tam wysłaliśmy w ciągu tygodnia”. Jeśli nawet tobie nie szkoda życia twoich własnych żołnierzy, to tak przegrywa się wojnę. To jedna z rzeczy, które nigdy nie przestaną mnie zadziwiać – to, jak bardzo ich dowódcy nie cenią życia swoich żołnierzy. Zupełnie. Nie mogę wyobrazić sobie siebie w takiej armii. Kto by chciał za coś takiego walczyć?

– Strategia ukraińskich generałów, przynajmniej w ostatnich miesiącach, polegała na tym, by zadać Rosjanom jak najwięcej odczuwalnych strat, największych z możliwych.

– Tak. My nazywamy to wymuszaniem strat po angielsku…

– Rzecz nie w tym, że Putin, patrząc na statystyki, powie: o, pięćset tysięcy, czas przerwać całkowicie wojnę. Nie, nie w tym rzecz. A w tym, by Rosja nie dała rady przywrócić liczebności wojska…

– I utrzymać jej.

– …po tym. Czy to efektywne? W perspektywie następnych miesięcy i lat?

– To zależy, co nazywamy efektywnością. Uważam, że to efektywne w sensie długoterminowym, bo jeśli zmusza się wroga do wydawania zbyt wielu zasobów na walkę, to ogranicza jego możliwość konfrontacji w przyszłości – z tobą lub kimś innym. Dlatego w dłuższej perspektywie jest to efektywne, ale nie jestem przekonany, czy była to świadoma strategia, cel strategiczny, czy tak po prostu wyszło. Za to jestem pewien, że wyszło właśnie tak, jak pan mówi. 

Powiedziałbym, że przynajmniej wśród polityków w Waszyngtonie czy Londynie rozpowszechnione funkcjonuje to błędne wyobrażenie, że jeśli Ukraina będzie dalej zmuszać Rosję do płacenia wysokiej ceny w sile żywej, to polityczna wola do walki osłabnie, a matki żołnierzy pójdą do przywódcy i powiedzą im: “proszę, przerwijcie wojnę, nie chcemy, by ginęli nasi synowie”. Nie wierzę w to. Uważam, że tak się nie stanie. To by mogło ograniczyć ich  fizyczne zasoby, tak jak pan mówi, żeby nie mogli kontynuować walki albo napaść na inne państwo – bo pozbawimy ich ludzi i sprzętu. Za to nie sądzę, żeby to wpłynęło negatywnie na nastawienie rosyjskiego społeczeństwa do kontynuacji wojny. Myślę, że jest na odwrót, to ich motywuje. Im więcej ich zabijemy, tym więcej oni wyślą na wojnę. Chociaż nie ma w tym żadnej logiki. Jak pan wie, mój kraj, USA, wiele państw Zachodu – poświęciliśmy 20 lat na globalną wojnę z terroryzmem i nie ponieśliśmy strat nawet trochę zbliżonych do tych, jakie już poniosły Rosja i Ukraina w tej wojnie. Ale nasza wola polityczna zgasła przez te 20 lat – w końcu obywatele przestali rozumieć, po co tam jesteśmy, dlatego zakończyliśmy tę wojnę. Nie wyobrażam sobie, by coś podobnego stało się w Rosji w najbliższym czasie. To jest długa wojna.

david smith kanada canada pułk kalinowskiego kalinovski regiment
Były oficer kanadyjskiej piechoty David Smith podczas walk na Ukrainie w szeregach Pułku Kalinowskiego. Zdjęcie udostępnione Biełsatowi przez Davida Smitha

– Po tym wywiadzie wróci pan na Ukrainę po miesięcznym urlopie. Jakie są pana myśli przed powrotem?

– Ja bardzo chcę wrócić na front i dowiedzieć się, co tam z moim oddziałem, gdzie walczą. Czuję wyrzuty sumienia, że ja mogę wyjechać do siebie, żeby zobaczyć się z rodziną, z żoną, a oni tak nie mogą. W związku z tajemnicą wojskową nawet nie wiem dokładnie, gdzie oni teraz są, ale wciąż są gdzieś na froncie. Na Ukrainie jeszcze jest zimno. Jak tylko przyjadę, chcę się do nich dostać jak najszybciej, dowiedzieć się co u nich i pomagać.

– Wiem, że poza tym poświęca pan także swój czas, energię i wiedzę, usiłując zorganizować wsparcie. Co powiedziałby pan ludziom, którzy odczuwają zmęczenie wojną, dwoma latami wiadomości o niej? Jak możemy znów zmobilizować opinię społeczną? Wie pan, że na froncie są teraz problemy, a USA blokują kolejny pakiet pomocy…

– Odpowiem na pana pytanie, ale chciałbym je uściślić. Jest bardzo mała grupa polityków w USA, która obecnie blokuje kontynuację pomocy wojskowej dla Ukrainy. Ich jest tam naprawdę niewielu, może 10-12 kongresmenów. Nie wierzę, by byli reprezentatywni. 

– To frakcja Trumpa. MAGA. Make America Great Again.

– Tak, to są republikańscy senatorzy. Jako wojskowy staram się unikać komentowania polityki, bo to nie moje zadanie, ale uważam, że Ameryka dalej wspiera Ukrainę, że pomoc nadejdzie. Wie pan, jak po angielsku mówią politycy, gdy im się nie podoba to, co robią inni politycy: “on gra politycznie Ukrainą” albo “uprawia polityczną rozgrywkę czymś”. To jest to, czym zajmują się politycy – bawią się w gierki polityczne, by zdobyć przewagę. A Ukraina stała się potężną kartą przetargową, więc kontrolowanie tych funduszy oznacza kontrolowanie tej ważnej karty. To się dzieje u nas w Kanadzie, w USA i wszędzie w państwach NATO. Ale szczerze nie wierzę, by Ameryka nagle zdecydowała poprzeć Rosję i porzucić wsparcie Ukrainy. Nie wierzę w coś takiego.

Odpowiadając na pana pytanie: co mógłbym powiedzieć, żeby zostać usłyszanym? Przez ostatnie 75-80 lat, od końca II wojny światowej, świat podzielił się na dwa obozy. W jednym obozie dążono do rozwiązania problemów na drodze dialogu, poszanowania prawa, wolnych wyborów. Nawet jeśli nie podobamy się sobie wzajemnie, jeśli nie podobają się nam czyjeś pomysły lub poglądy polityczne, możemy jakoś współistnieć i znajdować korzystne dla wszystkich sposoby koegzystencji. 

Ale jest inna grupa, która nie wierzy w to wszystko. Goście tacy jak Putin. Gdy nam jest dobrze, jemu jest źle – dla niego to gra o sumie zerowej. Ukraina wchodzi do Unii Europejskiej? Z jakiegoś powodu jego życie staje się gorsze. Białoruś wyzwala się spod reżimu Łukaszenki? Jego życie się pogarsza. I tacy ludzie jak on absolutnie nie wahają się używać brutalnej siły, by narzucać innym swoją wolę. 

Pierwsza grupa ludzi, która wierzy w rozwiązanie swoich problemów na drodze dialogu, musi zrozumieć, że nie można rozmową wypracować rozwiązania z kimś, kto uważa, że ma prawo użyć przemocy, by narzucić ci swoją wolę. Jeśli spróbujesz usiąść z nim przy stole i negocjować, to on po prostu cię zabije i zabierze sobie twoje rzeczy. Oni tak działają. Strategie, których używamy, żeby negocjować między sobą w świecie demokratycznym, są tu bezużyteczne.

Opinie
Droga do Monachium
2024.03.13 10:18

Dyktatorzy świata zobaczyli teraz, jak społeczność międzynarodowa się rozpada w konfrontacji z przedstawicielami tej drugiej grupy, takimi jak Putin. I obawiam się, że możemy zobaczyć jego naśladowców zaraz na całym świecie. Widzieliśmy już, że Hamas myśli tak samo, że Huti myślą jak on. Myślę, że obserwowanie jak struktura świata pęka pod presją sytuacji, tylko ich zachęca. To podjudza mniejszych graczy. Iran, Xi Jinping, te prawdziwe siły zła i przemocy napadną na nas. Gdy żyje się komfortowo w Europie, USA czy Kanadzie, wszystko to brzmi jak teoria spiskowa, skrajność. Ale wystarczy użyć oczu i spojrzeć na fakty  – ta wojna nigdzie nie zniknie, a będzie jeszcze gorzej. Ja w pełni dopuszczam, że w 2024 roku wybuchnie jeszcze jedna wojna.

Powinniśmy być liderem i pokazać odwagę, by przeciwstawić się siłom tej drugiej grupy. Tym, którzy używają przemocy w celu narzucenia innym swoich nieludzkich planów. Dlatego wszystkich tak zaskoczyło w lutym 2022 roku, że Ukraińcy postanowili stawić im opór. Nie wiem, jak wyglądały wtedy wiadomości w Polsce, ale w Kanadzie nagłówki nie brzmiały “Ukraina stawia opór”, ale “O Boże! Oni się zdecydowali! Wygrywają! Walczą z nimi!”. Przepraszam za długą odpowiedź. 

– Moje ostatnie pytanie. Czy dalej wierzy pan w zwycięstwo Ukrainy? 

– Oczywiście!

– Dla nas, Białorusinów, jest to także ważne, bo nie widzimy możliwości wyzwolenia Białorusi, wprowadzenia tam demokracji i zorganizowania normalnego życia, jeśli Putin będzie okupował Ukrainę. Wie pan przecież, jak mówią kalinowcy: “Wyzwalamy Białoruś poprzez wyzwolenie Ukrainy”. Czy sądzi pan, że to możliwe?

 – Zdecydowanie. Dlatego też tam wracam. Myślę, że to nie tylko możliwe, ale konieczne. Muszą zwyciężyć. Powiem jeszcze jedno i mam nadzieję, że moi białoruscy przyjaciele na Ukrainie nie obrażą się za te słowa. Wcześniej także myślałem, że Ukraina musi zwyciężyć, by mogła się wyzwolić Białoruś. A teraz zaczynam myśleć, że może być na odwrót. W następnym roku na Białorusi są wybory prezydenckie. Swiatłana Cichanouskaja dowiodła już, że Białorusini, jeśli mają szansę, bronią praworządności i własnej godności. 

Putin widzi to i w sensie wojskowym. Jest mocno zależny od terytorium Białorusi, by wykonywać z niego ataki. Gdybyśmy w 2020 roku wynik [protestów] był inny i Swiatłana albo jej mąż zajmowaliby teraz posadę Łukaszenki, to nie sądzę, by Putinowi udało się zrealizować tę napaść. Oni [Rosjanie] mogliby prowadzić wojnę na wschodzie, w Donbasie, na południu z terytorium Krymu, ale nie daliby rady otoczyć Kijowa od północy i posłać kolumn na Kijów. Dlatego może najpierw Ukraina, a potem Białoruś… a może i na odwrót. 

Wideo
„Wojna dosięgnie każdego. Pora działać”. Odezwa Pułku Kalinowskiego z okazji Dnia Wolności
2024.03.25 17:16

Jeśli chcemy ograniczyć zagrożenie ze strony Rosji wobec Europy, to Białoruś jest tu kluczem. Dlatego warto przypominać Białorusinom, że Putin ma możliwość grożenia wolnemu światu w dużej mierze dlatego, że czuje uznaje ich kraj za swoje podwórko na zasadzie “Wyślę swoje wojsko na Białoruś, niech posiedzą tam trzy miesiące póki szykujemy się do  inwazji”. Dochodzimy do punktu, w którym polityka spotyka się ze strategią wojskową: gdyby nasi politycy zdali sobie sprawę w 2020 roku, że Łukaszenka musi odejść, to powstrzymaliby rosyjską agresję. Tłumaczymy im to podobnymi słowami. Gdy czytelnik wiadomości to zrozumie, nie będzie myślał: “o, znów kolejna rewolucja w dalekim kraju, nawet nie wiem, gdzie to na mapie”. Będzie wiedział, że to ważne. 

– Davidzie, na koniec chcę podziękować za to, że przyjechałeś z drugiego końca świata, by bronić Ukrainy ramię w ramię z moimi rodakami i przyjaciółmi, Białorusinami, wojownikami, którzy walczą o Ukrainę. Jak wiesz, Kanada także jest ważna dla Białorusinów, stała się drugą ojczyzną dla wielu emigrantów już sto lat temu, a także podczas II wojny światowej. Znam Białorusinów z Kanady, którzy wspierają Pułk Kalinowskiego, na przykład darowiznami. Dlatego jeszcze raz dziękuję i liczę na ponowne spotkanie – w Warszawie albo na Ukrainie.

– Oczywiście. Dziękuję.

Raport
„Już nie ochotnicy”… Jak Pułk Kalinowskiego rozwinął się przez 2 lata walki
2024.03.11 17:20

Rozmawiał Siarhiej Pialesa

pj,nz,ur/ belsat.eu

Aktualności