Areszt domowy czy wsparcie wojskowe dla reżimu? Jaki los czeka Prigożyna na Białorusi


Jewgienij Prigożyn, któremu Kreml pozwolił „wyjechać na Białoruś”, prawdopodobnie jest już w Mińsku – tak wynika z oświadczenia Łukaszenki. Czym zajmie się właściciel Grupy Wagnera na Białorusi i z jakim ryzykiem wiąże się przebywanie w kraju przywódcy buntu wagnerowców?

Pierwsze wydarzenie, które wiązało Grupę Wagnera z Białorusią, miało miejsce na krótko przed wyborami prezydenckimi w 2020 roku, kiedy to na Białorusi zatrzymano 33 najemników.

Białoruskie państwowe media nazwały ich bojownikami, podczas gdy Komitet Śledczy (białoruski odpowiednik prokuratury) doszedł do wniosku, że mogą być powiązani z opozycyjnym blogerem Siarhiejem Cichanouskim i liderem „starej opozycji” Mikałajem Statkiewiczem. Kierownik Katedry Operacji Specjalnych na wydziale wywiadu w mińskiej Akademii Wojskowej Alaksandr Krasnouski stwierdził, że „nawet 30 doświadczonych bojowników najemniczej grupy może wpłynąć na sytuację w kraju”. Redaktor naczelny prezydenckiej gazety Biełaruś Siegodnia Dzmitryj Żuk powiedział w jednym z komentarzy, że nie chciałby „aby na terytorium jego kraju utworzono pluton z 30 wojskowymi [najemnikami] z doświadczeniem bojowym”.

Wygląda na to, że teraz dla Mińska wagnerowcy nie są już „bojownikami” i nikt nie ma nic przeciwko ich obecności na Białorusi.

O tym, że Jewgienij Prigożyn „wyjedzie na Białoruś” poinformował w sobotę 24 czerwca rzecznik prasowy Kremla Dmitrij Pieskow. Kilka dni później, 26 czerwca, prezydent Rosji Władimir Putin powiedział, że najemnicy z Grupy Wagnera mogą, jeśli zechcą, udać się w tym samym kierunku.

Wiadomości
Jak Łukaszenka rozmawiał z Prigożynem: 30 minut przekleństw
2023.06.27 18:07

Alaksandr Łukaszenka wygląda na zadowolonego z takiego przebiegu spraw. Podczas spotkania z ministrem obrony Wiktarem Chreninem 27 czerwca Łukaszenka powiedział, że chce wykorzystać bojowników w pragmatyczny sposób:

– Kiedy ich dowódcy przyjadą do nas i pomogą nam… Słuchaj, oni są na linii frontu – to oddziały szturmowe… Podzielą się wiedzą o broni: jaka broń działała dobrze, a jaka nie. I o taktyce, i o uzbrojeniu, i o tym, jak atakować, jak się bronić. To bezcenne. To właśnie powinniśmy wziąć od wagnerowców. Nie ma się czego bać. Trzymamy rękę na pulsie.

Łukaszenka zacytował również Chrenina, który miał powiedzieć, że „nie zaszkodziłoby mieć taką jednostkę w armii”. Białoruski dyktator zgodził się z ministrem obrony.

Legalność zapewni kolejny dekret

Jak powiedział w komentarzu dla Biełsatu prawnik białoruskiego Narodowego Zarządu Antykryzysowego, były pracownik administracji Łukaszenki Arciom Praskałowicz, jeśli Łukaszenka zechce, nikt nie zabroni mu sankcjonować działań wagnerowców na Białorusi.

– Reżim Łukaszenki zawsze stara się nadać swoim działaniom jakąś moc prawną, pozory legalności. Wyda kolejny dekret i wszystko to stanie się rzekomo legalne i zgodne z prawem.

Praskałowicz przypomina o historii firmy GardService, będącej de facto grupą najemniczą, którą Łukaszenka zalegalizował dekretem. Oficjalnie świadczy ona usługi ochroniarskie, pracownicy mogą posiadać i używać broni i muszą być obywatelami Białorusi.

– Okazuje się, że zaistniał już precedens prawny i nikt nie zabroni Grupie Wagnera działać na Białorusi. Jest to zorganizowana grupa przestępcza, która będzie działać w kraju, a białoruskie władze, MSW i KGB będą miały nadzieję, że w jakiś sposób będzie się im udawało trzymać ich w ryzach – mówi prawnik.

Czy skazańcy ochronią Białoruś przed Rosją?

Arciom Praskałowicz nie wyklucza, że Łukaszenka chce stworzyć mini-armię lojalnych najemników i wykorzystać ich do „przeciwdziałania niepokojom wewnątrz kraju, a nawet próbom przejęcia Białorusi przez Rosję”:

– Ale jest absolutnie jasne, że te nadzieje są daremne. Grupa Wagnera najprawdopodobniej gotowa jest spełniać wyłącznie rozkazy ich przywódcy. Przypuszczam, że Łukaszenka rozumie ryzyko, ale jak to często bywa, postanowił teraz wycisnąć z tej sytuacji maksimum dla siebie, a dopiero potem zająć się możliwymi konsekwencjami.

Wiadomości
Były współpracownik Putina: Prigożyn może stworzyć dla Łukaszenki odpowiednik Grupy Wagnera
2023.06.26 17:49

Nasz rozmówca jest zdania, że wagnerowcy pozostaną na Białorusi przez jakiś czas, prawdopodobnie otrzymując status prawny i warunki do działania:

– Reguły gry zostaną dla nich określone. Inną kwestią jest to, czy będą się do nich stosować, ponieważ byliśmy już świadkami demonstracji przez nich, że są wystarczająco niezależni i wolni pod względem posiadania broni, jej obsługi i przemieszczania się. Ich przyszły los będzie zależał tylko od tego, czy Łukaszenka będzie odczuwał dodatkowe ryzyko związane z ich działaniami i zachowaniem na terytorium Białorusi, czy też nie.

Praskałowicz nie wyklucza jednak, że być może Łukaszenka nie chciał gościć bojowników na Białorusi, ale nie miał wyboru:

– Nie powinniśmy wykluczać innego podejścia: Łukaszenka mógł zostać zmuszony, postawiony w sytuacji, w której nie mógł postąpić inaczej. Nie zapominamy, że Łukaszenka jest marionetką Putina, marionetką Kremla i być może nie miał wyboru.

Marsz na Mińsk?

– Nie mogę sobie wyobrazić, że wagnerowcy mieliby pojawić się na terytorium Białorusi – mówi politolog Waler Karbalewicz w komentarzu dla Biełsatu. Analityk twierdzi, że Łukaszenka „nie lubi żadnych niekontrolowanych struktur”.

– Nie sądzę, aby Łukaszenka potrzebował na terytorium Białorusi takiej niekontrolowanej siły, która wczoraj maszerowała na Moskwę, a dziś może rozpocząć marsz na Mińsk. Łukaszenka nie lubi żadnych niekontrolowanych struktur i ludzi. Jeśli Prigożyn się tu pojawi, to z niewielką obstawą – mówi Karbalewicz.

Ekspert zwraca uwagę na ważny aspekt: jedynym wygranym całego buntu stał się Łukaszenka, podczas gdy obie strony konfliktu – Putin i Prigożyn – poniosły co najmniej wizerunkową porażkę.

– Państwowe media robią z niego bohatera: uratował Rosję przed wojną domową, uratował Putina, uratował Rosję przed krwawym konfliktem wewnętrznym. I tylko on jest beneficjentem tego konfliktu. Pojawienie się Prigożyna tutaj jest częścią tej triumfalnej operacji Łukaszenki – powiedział analityk.

Prigożyn w areszcie domowym

Waler Karbalewicz nie postrzega przyjazdu Prigożyna na Białoruś jako dużego ryzyka dla Łukaszenki.

– Jeśli umieścimy Prigożyna w areszcie domowym, damy mu rezydencję i otoczymy go prezydencką służbą bezpieczeństwa – jakie zagrożenie może on stanowić? Nie sądzę nawet, by został tu na dłużej. Białoruś jest dla niego pewnego rodzaju punktem tranzytowym – mówi politolog.

Zdaniem eksperta mało prawdopodobne jest, by Łukaszenka zgodził się na reinkarnację Grupy Wagnera na Białorusi:

– To, jak Prigożyn zachował się w Rosji, czyni go postacią, której absolutnie nie można ufać, toksyczną z punktu widzenia interesów Łukaszenki, niebezpieczną. Łukaszenka widzi to niebezpieczeństwo na kilometr. Dlatego nie mogę sobie wyobrazić, że pozwoli na istnienie na swoim terytorium niekontrolowanej struktury, tym bardziej z tak ogromnymi ambicjami.

Siarhiej Krot,ksz, jb/ belsat.eu

Aktualności