Stowarzyszenie byłych funkcjonariuszy białoruskich struktur siłowych ByPol ujawnia współpracowników reżimu Łukaszenki. Czy zawsze oskarża naprawdę winnych? Dziennikarze Biełsatu rozmawiali z przedstawicielami ByPolu oraz z człowiekiem, który według ich informacji miał zamordować przebywającego w Polsce opozycjonistę Pawła Łatuszkę.
O domniemanej działalności Wiaczasława Bystrowa, który miał zostać wysłany do Polski w celu fizycznej likwidacji przeciwników reżimu, mówił w programie „Studio Biełsat” przedstawiciel ByPolu ppłk Alaksandr Azarau.
Według Azarowa Bystrou był wielokrotnie skazywany na Białorusi, a w więzieniu wykorzystywany do „rozpracowywania” więźniów politycznych oraz tych. Zgodnie z informacjami ByPolu początkowo planowano, że zostanie przerzucony do Rumunii, ale w ostatniej chwili popełnił kradzież, za co otrzymał kolejny wyrok.
– Jest narkomanem, bierze narkotyki i regularnie trafia za kratki, gdzie zajmuje się tym brudnym biznesem, czyli rozpracowywaniem aresztowanych – powiedział nam Azarau.
Biełsatowi udało się odnaleźć w Polsce Bystrowa i namówić na rozmowę. W rozmowie z naszymi dziennikarzami nie ukrywał, że jest recydywistą. Zapewniał, że do swoich sześciu wyroków za napady i rozboje przyznał się od razu, kiedy po przekroczeniu granicy oddawał się w ręce polskich władz. Kategorycznie zaprzeczył jednak informacjom o swojej pracy dla białoruskich służb.
– To w ogóle oszczerstwo! Oni już na Białorusi próbowali rozpowszechnić tę dezinformację, żeby sami skazani mnie zniszczyli. Ale im nie wyszło – przekonywał przed kamerą Bystrou. – Rozumiecie?
Pytany, dlaczego wyjechał do Polski, odpowiedział, że dalszy pobyt na Białorusi był dla niego „nie do pomyślenia” – z przyczyn fizycznych, moralnych i innych. Jakich – nie wyjaśnił.
– Nie mogę teraz o tym wszystkim mówić. Dlatego, że posiadam status uchodźcy i nie wiem, czy mogę ujawniać teraz kwestie, o które pytała mnie Straż Graniczna – tłumaczył.
Jednak ppłk Azarau z ByPolu jest przekonany, że to wykręty, bo nawet w areszcie śledczym nr 1 w Mińsku prawie wszyscy wiedzieli, że Bystrou był agentem HUBAZiK-u. Miał tam specjalne przywileje: mógł chodzić po korytarzach i spotykać się z funkcjonariuszami. Po rozmowach z nimi wracał z torbami z jedzeniem.
Odseparowano go od zwykłych więźniów oskarżonych z artykułów karnych i przeniesiono do bloku kobiecego. „Podsadzano” go tylko do więźniów, przeciwko którym toczyły się postępowania z artykułów „gospodarczych” i za „ekstremizm” – czyli politycznych.
– Myślę, że jest zaangażowany w rozpracowywanie anarchistów i wszystkich więźniów politycznych – uważa Azarau. – Znalazł się tu, bo tam wszyscy ci ludzie siedzą: przeszli przez areszt śledczy, zostali skazani na wieloletnie wyroki, są w koloniach karnych. I dlatego bez obaw się tu pojawił.
„Tu” – czyli w Polsce. Według ByPolu, po przybyciu do Polski Bystrou zaczął zdobywać zaufanie miejscowych Białorusinów: chodził na wszystkie wiece, brał udział w dyskusjach i chodził na białoruskie nabożeństwa. Według organizacji zadaniem agenta było zlikwidowanie przywódców związku byłych funkcjonariuszy bezpieczeństwa, a także szefa emigracyjnego Narodowego Zarządu Antykryzysowego Pawła Łatuszki.
Dlatego postanowiono ujawnić tożsamość Bystrowa, a teraz powinny zająć się nim polskie służby specjalne.
– Nie mamy podstaw prawnych, aby prowadzić tu jakieś działania – wyjaśniał Azarau. – Polskie służby specjalne nie będą reklamować swojego zainteresowania nim, prowadzą przeciwko niemu działania operacyjno-poszukiwawcze, dokumentując jego przestępczą działalność. I to polskie służby specjalne załatwią tę sprawę i same zdecydują, co z nią zrobić.
wk, cez/ belsat.eu