Na okupowanych terytoriach Ukrainy rosyjscy żołnierze masowo gwałcą kobiety, jednak, jak mówi ukraińska rzeczniczka praw człowieka Ludmyła Denisowa, na razie nie da się ustalić dokładnej liczby ofiar. W niektórych przypadkach do znęcania się dochodziło na oczach dzieci. Znane są również przypadki, gdy żołnierze rosyjscy najpierw zabijali mężczyzn, którzy byli blisko ofiar, a następnie gwałcili kobiety. Korespondentka naszego rosyjskojęzycznego serwisu Vot Tak Julia Kołtak odwiedziła Żytomierz, gdzie porozmawiała z jedną z ofiar okupacji i jej psychologiem.
Ze względów bezpieczeństwa nie ujawniamy nazwisk bohaterek ani nazwy miejscowości, w której rosyjski żołnierz dokonał zbrodni.
Jesteśmy w jednej z dzielnic mieszkalnych Żytomierza, od niedawna poza wojennym frontem. Jednej z ofiar wykorzystywania seksualnego przez rosyjskich żołnierzy udało się uciec tutaj z okolic Charkowa do swoich rodziców. Przed wojną Marija mieszkała i pracowała w Charkowie. Dziewczyna ma 28 lat. W pierwszym dniu wojny pojechała z koleżankami do znajomej mieszkającej w okolicach Iziuma w obwodzie charkowskim.
– Pomyślałyśmy, że najgorsze wydarzy się właśnie w Charkowie i bezpieczniej będzie przeczekać to na wsi, a potem wrócić do Charkowa. Było nas pięć, dziewczyny i kobiety, wszystkie pracowałyśmy razem, a 24 [lutego – Belsat.eu] wsiadłyśmy do samochodu i pojechałyśmy do rodziców naszej koleżanki – wspomina Marija.
Kilka dni później wieś została zajęta przez wojska rosyjskie. Dom, w którym ukrywały się kobiety, znajdował się obok sklepu spożywczego.
– Szabrowali. Weszli do wsi, wynieśli ze sklepu absolutnie wszystko – widziałyśmy to przez okno. Wtedy trzech z nich weszło na nasze podwórko… – kontynuuje Marija.
W tym momencie zaczęła płakać, drżały jej ręce. Do pokoju, w którym rozmawiamy, wchodzi jej ojciec. Mocno przytula do siebie córkę. Dorosły mężczyzna z trudem powstrzymuje łzy. Prosi, by zakończyć rozmowę, ale po chwili Marija kontynuuje.
– Do naszego domu weszło trzech mężczyzn, nie Czeczeni, nie Buriaci, o słowiańskiej urodzie. Młodzi chłopcy, najwyżej 25 lat. Zapytali, czy w domu są jacyś mężczyźni. Był z nami ojciec naszej koleżanki, ma ponad 60 lat, poprosili go o dokumenty. Poprosili też o nasze dokumenty. Gdy dwóch rozmawiało z ojcem koleżanki, jeden powiedział do mnie: “Idziemy”. I tam to wszystko się stało – mówi dziewczyna.
Na pytanie, czy żołnierz jej groził, Marija odpowiada, że miał karabin maszynowy, a to samo w sobie wywołuje strach:
– Nie rozumiałam, co się dzieje, byłam sparaliżowana. Weszliśmy do pokoju, on zamknął drzwi. Wtedy kazał mi odwrócić się do niego plecami i nie krzyczeć. A potem… Trwało to 10 minut, potem ktoś go zawołał, popchnął mnie na ścianę, podciągnął spodnie i wyszedł.
– Czy gwałciciel coś Pani powiedział?
– Nie, tylko żeby nie krzyczeć. A ja nawet nie mogłam krzyczeć – byłam w szoku, przerażona i wiedziałam, że jeśli krzyknę, dziewczyny mogą rzucić mi się na ratunek i wszystkie zostaniemy rozstrzelane.
– Czy powiedziała Pani przyjaciółkom, co się stało?
– Kiedy wyszłam, one zrozumiały, co się stało. Wszystkie płakały. Tego samego dnia postanowiłyśmy wydostać się stamtąd za wszelką cenę. Rodzice koleżanki zostali.
– Skontaktowała się Pani się z organami ścigania?
– Tak, kiedy byłam już tutaj [w Żytomierzu – Belsat.eu]. Gdy wyjechałam, napisałam na przeznaczonej do tego platformie o popełnionej zbrodni wojennej. Skontaktowano się ze mną. Nie miałam badania ginekologicznego – minęły cztery dni.
– Co wie Pani o gwałcicielu?
– Wiem, że ma na imię Andriej – tak nazywali go jego towarzysze. Nic więcej. Młody, pewnie młodszy ode mnie, o blond oczach i włosach, wysoki.
– Jak się teraz Pani czuje?
– Przez kilka pierwszych dni nie rozumiałam, co się stało, byłam w szoku. Zadziałał mój instynkt przetrwania i szukałyśmy sposobu, żeby jak najszybciej wydostać się stamtąd. Dotarło do mnie, gdy byłam już tutaj.
Obwiniałam się, że nie stawiałam oporu, ale potem zaczęłam rozmawiać z psychologiem i teraz rozumiem, że gdybym stawiała opór, nikt by nie przeżył.
Moi rodzice również obwiniali się o to, że nie przyjechali po mnie, ale jak mogliby przyjechać? Ołena [psychoterapeutka – Belsat.eu] również z nimi rozmawia. Tata jest osobą z niepełnosprawnością, nie przyjęli go do armii, chciał się zemścić jeszcze w pierwszych dniach.
– Jakiej kary życzyłaby Pani sobie dla tego żołnierza?
– Jak najstraszniejszej śmierci dla niego i jego rodziny, i dla tych wszystkich potworów, którzy z nim byli, i w ogóle dla wszystkich, którzy przyjechali do naszego kraju. Proszę wybaczyć, ale jestem szczera.
Od 1 kwietnia na Ukrainie działa infolinia pomocy psychologicznej pod patronatem rzeczniczki praw obywatelskich. Pomoc mogą tam uzyskać ofiary zbrodni wojennych, w tym kobiety zgwałcone przez żołnierzy. Na infolinii pracuje pięciu profesjonalnych psychologów, ale ofiarom pomaga również wiele innych specjalistów. Jedna z nich, Ołena, pomaga Marii przez Internet.
– Co jest najważniejsze w pracy z pacjentami takimi jak Marija?
– Jestem praktykującą terapeutką od ponad 20 lat. Dużo pracowałam z kobietami, które doznały przemocy fizycznej, seksualnej i psychicznej. Ale przypadek gwałtu w czasie wojny jest pierwszym w mojej praktyce.
Najważniejsze jest przepracowanie traumy, aby kobieta nie przestała się obwiniać, aby mogła z czasem zbudować zdrowy związek, założyć rodzinę i nie chowała urazy wobec mężczyzn ani samej siebie.
– Ile sesji w tygodniu Pani prowadzi?
– Codziennie, a w razie ataku paniki pacjent może do mnie zadzwonić o każdej porze dnia. Ale Masza jest silną dziewczyną, świetnie sobie radzi. Już teraz czynimy duże postępy, choć przed nami jeszcze wiele pracy.
– Dlaczego rosyjscy okupanci gwałcą ukraińskie kobiety?
– Moim zadaniem jest teraz pomagać ofiarom, a to, co kryje się w umysłach gwałcicieli… To niezdrowi ludzie.
Sprawę gwałtów w czasie wojny przybliża też ukraińska rzeczniczka praw obywatelskich Ludmyła Denisowa.
– W ciągu niespełna trzech tygodni działania infolinia odebrałam ponad 400 telefonów z prośbą o pomoc [stan na 19.04.2022 – Belsat.eu]. Większość połączeń pochodzi od mieszkańców wyzwolonych miast obwodu kijowskiego: Bucza, Irpień i Hostomel. Ludzie zwracają się o pomoc głównie w związku z przestępstwami na tle seksualnym – powiedziała w wywiadzie dla Radia Swoboda ukraińska rzeczniczka praw obywatelskich. – Te kobiety i dziewczęta mówią, że kiedy zostały zgwałcone, wszyscy ci dranie mówili: “Sprawimy, że już nigdy nie będziesz chciała dopuścić do siebie mężczyzn, że już nigdy nie będziesz miała dzieci – dodała.
Według Denisowej liczba próśb o pomoc psychologiczną rośnie z dnia na dzień. 22 kwietnia rzeczniczka opowiedziała o kolejnym przypadku: podczas okupacji Irpienia trzech rosyjskich żołnierzy zgwałciło kobietę i jej 15-letnią córkę. Po zajściu obydwie zostały zabite.
Od początku wojny odnotowano jedenaście przypadków zajścia w ciążę w wyniku gwałtów dokonanych przez rosyjskich żołnierzy. Najmłodsza z tych ofiar ma zaledwie 10 lat. Nie tylko dzieci, ale nawet mężczyźni byli wykorzystywani seksualnie przez Rosjan.
Julia Kołtak/ vot-tak.tv, ksz/ belsat.eu