Wczoraj po południu ekipa dziennikarska CNN widziała pod Biełgorodem na rosyjsko-ukraińskiej granicy wieloprowadnicowe wyrzutnie pocisków termobarycznych TOS-1. Na zdjęciu udostępnionym na stronie stacji widać taki pojazd transportowany na lawecie.
Jak zauważa CNN, nie ma do tej pory doniesień o użyciu broni termobarycznej na Ukrainie. Biełgorod leży 80 kilometrów od oblężonego przez Rosjan Charkowa.
Pociski termobaryczne są inaczej nazywane bombami próżniowymi lub paliwowo-powietrznymi. Przy trafieniu w cel niewielki ładunek rozpyla w powietrzu materiał łatwopalny, tworzący z nim mieszankę wybuchową. Następnie inicjowana jest eksplozja, wysysająca tlen z okolicy i silniejsza od klasycznej bomby tej samej wielkości. Jest to broń bardzo śmiercionośna i o dużej sile burzącej – wykorzystywana przeciwko żołnierzom ukrywającym się w budynkach i fortyfikacjach.
Po raz pierwszy TOS-1 Buratino został użyty przez Armię Radziecką w Afganistanie podczas operacji Tajfun (grudzień 1988-luty 1989). Z kolei Siły Zbrojne Federacji Rosyjskiej użyły tych wyrzutni walcząc o Komsomolskoje podczas II wojny czeczeńskiej. Według niepotwierdzonych informacji, miały być też wykorzystane przeciwko obrońcom lotniska w Ługańsku w sierpniu 2014 roku.
Potworne zniszczenia spowodowane użyciem bomb próżniowych przez Rosję w Czeczenii spotkało się z potępieniem wielu międzynarodowych organizacji pozarządowych. Ostrzał któregoś z ukraińskich miast za pomocą TOS-1 będzie oznaczał setki, jeśli nie tysiące zabitych i rannych w zawalonych budynkach.
pj/belsat.eu