„Jeśli lecieć do piekła, to tylko biznes klasą”. Dlaczego Rosjanie wracają z emigracji


Mer Moskwy Siergiej Sobianin w swoim wystąpieniu 19 listopada oświadczył, że większość moskwian, którzy wyjechali z Rosji, już wróciła do kraju. Jest to oczywiście stwierdzenie bardzo na wyrost, ale z pewnością część osób rzeczywiście powróciła z emigracji. Jedni uwierzyli w ogłoszony przez władze koniec mobilizacji, innym nie udało się zbudować życia na nowo za granicą. Poprosiliśmy kilka takich osób o opowiedzenie nam ich historii powrotu.

Moskwa, 4 listopada 2022 r.
Zdj. Shamil Zhumatov / Reuters / Forum

„Oszczędzamy i liczymy na cud”

Barber Michaił z Jekaterynburga jest jedynym z czwórki naszych bohaterów, który opuścił kraj jeszcze w lutym. Odbył trudną podróż w kompletnej niepewności, a dwa tygodnie później musiał wrócić.

– Razem z dziewczyną postanowiliśmy wyjechać niemal natychmiast po rozpoczęciu wojny: było bardzo trudno żyć w kraju-agresorze, razem z ludźmi, którzy popierają wojnę. Nie mieliśmy zbyt dużego wyboru, postanowiliśmy polecieć do Gruzji, bo myśleliśmy, że znaleźliśmy tam już pracę i łatwo było znaleźć mieszkanie. Pojechaliśmy do Czelabińska, stamtąd polecieliśmy do Biszkeku, pospacerowaliśmy po mieście i polecieliśmy do Tbilisi. Ale kiedy dotarliśmy do Gruzji, okazało się, że z powodu wielkiego napływu emigrantów ceny mieszkań gwałtownie wzrosły i w ogóle trudno cokolwiek znaleźć. Pojechaliśmy do Batumi, ale tam sytuacja mieszkaniowa też była trudna. Spędziliśmy tydzień w Gruzji, nie udało nam się znaleźć pracy i musieliśmy wrócić, bo nie starczyłoby nam pieniędzy na wyjazd do innego kraju. Przylecieliśmy do Mińska, a stamtąd tanim lotem do Petersburga, potem kilka dni spędziliśmy w Petersburgu i wróciliśmy do domu.

Historie
„Nazywali nas szczurami”. Monologi Rosjan, którzy uciekli przed mobilizacją
2022.10.02 12:08

Jak mówi Michaił, od 24 lutego jego krąg znajomych znacznie się zmniejszył.

– Ale przynajmniej nie słyszę tych fanatycznych słów poparcia dla wojny. Ludzie, z którymi lubiłem rozmawiać, okazali się mieć adekwatne spojrzenie na stan rzeczy. W ogóle cała ta sytuacja pokazała, kto jest kim – mówi.

Wojna wpłynęła również na jego pracę:

– Klientów jest zauważalnie mniej, managerowie dzwonią do tych, którzy kiedyś korzystali z naszych usług i przestali, a prawie 90 proc. z nich wyjechało z kraju. Sam przestałem współpracować z niektórymi stałymi klientami, bo udostępniają posty z tematyką „Z” (litera „Z” stała się nieoficjalnym symbolem poparcia dla agresji na Ukrainę – belsat.eu). Moi szefowie prosili mnie, żebym udostępniał mniej postów na moich mediach społecznościowych, więc staram się to robić rzadziej. Wiele osób przestało mnie obserwować i nie przychodzi już na strzyżenie. Ale myślę, że większość z nich po prostu nie chce zagłębiać się w temat – ro taka reakcja obronna, że „polityka mnie nie dotyczy”. Niestety, właśnie przez takie postawy to wszystko się stało.

Wywiad
„Wszyscy winni tylko nie my”. Dlaczego Rosjanie, nawet gdy nie popierają władzy, podzielają jej punkt widzenia WYWIAD
2022.02.10 16:18

Czy zmieniła się sama Moskwa?

– W porównaniu z marcem litery „Z” zupełnie zniknęły, pozostały tylko obszarpane, które ktoś ewidentnie chciał zedrzeć. Ale zaczęły znikać zwykłe atrybuty współczesnej cywilizacji – McDonald’s, sklepy z ubraniami, zwykłe zagraniczne towary w sklepach, a te, które pozostały, stały się bardzo drogie – mówi Michaił.

Przed wojną chodził na dwie siłownie, ale po 24 lutego przestał – ich właściciele popierają wojnę. Jak mówi, jedna z tych siłowni została już zamknięta, choć działała przez 10 lat.

– Nadal szukamy opcji emigracji, ale już nie tak spontanicznie jak w marcu – wtedy wydaliśmy prawie wszystkie nasze oszczędności – dodaje Michaił. – Jeśli znajdzie się odpowiednia opcja, to moja dziewczyna i ja poważnie ją rozważymy, a na razie ja zbieram informacje, oszczędzamy i liczymy na cud.

“Cały świat wywrócił się do góry nogami, a tu wszystko pozostaje takie samo”

W przeciwieństwie do Michaiła, Aleksiej, prawnik z Moskwy, od lutego miał nadzieję, że to wszystko jakoś go ominie, a okres mobilizacji przeczekał na południu Białorusi, niemal przypadkowo – akurat był w odwiedzinach u krewnych. Wcześniej był tam na wiosnę i mógł porównać sytuację.

– Pojechałem na Białoruś na zaplanowany urlop 12 września. Było trochę niespokojnie – wieś jest niedaleko od granicy, niedaleko czarnobylskiej strefy wykluczenia. Wojska rosyjskie stoją w tej chwili w pobliżu granicy, wiosną stamtąd atakowali Kijów. W ogóle wiosną nie było tam spokoju – latały rakiety, działała obrona przeciwlotnicza, w pobliżu była baza wojskowa, nad ogródkami i chatami latały śmigłowce.

Podczas jego pobytu na urlopie rozpoczęła się mobilizacja.

– Oczywiście nie miałem zamiaru wracać, więc zatrzymałem się u krewnych i byłem z tego bardzo zadowolony. W Moskwie zapanowała panika, wszyscy zaczęli wyjeżdżać za granicę, porzucali dobre posady i mieszkania… Czułem się bezpiecznie z dala od tego wszystkiego. Czytałem wiadomości i czułem się nieswojo z tym, że zostałem na dłużej, ale musiałem przywyknąć do życia na wsi. Nie było zwykłego moskiewskiego gwaru i paniki przy wychodzeniu z domu. Na wsi w półtora miesiąca doszedłem do siebie, nabrałem sił.

Moskwa, 7 listopada 2022 r/
Zdj. Evgenia Novozhenina / Reuters / Forum

– Jadąc do miasta na zakupy czy na spacer, prawie nie widziałem Rosjan. Były jednak samochody z rosyjskimi tablicami rejestracyjnymi. Z tego co wiem, wojsko ma polecenie, żeby nie rzucać się w oczy. W lesie, tuż przy czarnobylskiej strefie wykluczenia, ludzie ich widzieli, ale w okolicach miasta – nie. Wiosną było inaczej – jeździły czołgi, do sklepów wchodzili wojskowi z bronią. Teraz jest spokojniej.

Reportaż
Z przesiadką w Mińsku. Rosyjscy poborowi uciekają z kraju również przez Białoruś
2022.10.09 16:30

Potem Aleksiej musiał wrócić – ze względu na pracę. Przez miesiąc pracowałam zdalnie, ale potem było więcej pracy i szefostwo powiedziało mu, że musi wrócić do biura.

– Ale wszystko się mniej więcej uspokoiło. W Moskwie nic się nie zmieniło, może poza tym, że ludzie wyjechali. Ale ogólny nastrój pozostał ten sam – obojętny (na przykład wśród moich kolegów, których to nie dotknęło bezpośrednio). Wiele osób było zdania, że nic nie da się zmienić, to wszystko polityka, nie wiadomo kto ma rację, a kto nie. Ludzie przyjęli taką bierno-neutralną postawę. W Moskwie temat „Z” początkowo raczej nie był wszechobecny. Były tylko reklamy z żołnierzami na przystankach autobusowych i nic więcej. Tak, jakby nic się nie działo. Cały świat obrócił się do góry nogami, a tu wszystko pozostaje takie samo, choć nieprzewidywalne. Pewnie podobnie jest w Europie Zachodniej – zastawia się nasz rozmówca.

„Powiedziano mi: „Albo wyjeżdżasz po cichu, albo zostaniesz wyrzucony przez komisję dyscyplinarną”

Inny mieszkaniec Moskwy, geograf Anton, również nie wyjechał spontanicznie. Mówi, że jego historia w Europie była krótka i z nieudanym zakończeniem, bo jego zdaniem zetknął się z „nową etyką” i rozczarował się obrazem UE.

– Jeszcze przed rozpoczęciem obecnych smutnych wydarzeń miałem zamiar zapisać się na studia podyplomowe w jednym z krajów UE. Wydarzenia z lutego zmusiły mnie do przyspieszenia poszukiwań. Bardzo chciałem studiować na Katolickim Uniwersytecie w Leuven, ale napisałam tam po 24 lutego i nie otrzymałem odpowiedzi. Potem zostałem przyjęty na Uniwersytet Komeńskiego w Bratysławie.

Po zebraniu niezbędnych dokumentów i załatwieniu wizy, 12 września Anton trafił na Słowację.

– Z jednej strony nie spotkałem się nigdzie z wyraźną rusofobią. Niektórzy (jak np. policjant, który przyjmował dokumenty na pozwolenie na pobyt) byli bardzo mili i ciepło wspominali swoje podróże do Moskwy czy Petersburga. Niektórzy byli po prostu neutralni, ale nikt nie posunął się do agresji po moich słowach „jestem z Rosji”. Z drugiej strony, półtora miesiąca, które tam spędziłem, też nie należało do najłatwiejszych – przekonuje.

Raport
Bieg z przeszkodami. Emigrujący z Rosji opozycjoniści skarżą się na prześladowania za granicą
2022.03.09 15:10

Już na miejscu dowiedział się, że obywatele Rosji mogą tam otworzyć konto bankowe dopiero po uzyskaniu zezwolenia na pobyt (a nawet z zezwoleniem, mając rosyjski paszport może być koniecznych kilka wizyt w różnych bankach, a nawet w różnych oddziałach tego samego banku: gdzieś otworzą konto, a gdzie indziej nie). Dla porównania, obywatelom Ukrainy do otwarcia konta wystarczy paszport.

– Da się żyć bez karty bankowej (mi się udało), ale jest to bardzo uciążliwe – w portfelu mam zawsze dużo drobnych. Ale szczytem wszystkiego były pralki w akademiku, w których płacić można tylko kartą. Musiałem prosić znajomego Ormianina, żeby zapłacił za mnie, a ja dawałem mu gotówkę. A żadnego biletu na autobus/pociąg/samolot nie można kupić bez karty bankowej, do czego jestem przyzwyczajony w Rosji – za pomocą kilku stuknięć w ekran smartfona – więc musiałem jeździć na dworzec, by je kupować.

Sprawy układały się mimo to całkiem dobrze do czasu, gdy koleżanka ze studiów oskarżyła Antona o molestowanie, którego, jak zapewnia, nie popełnił.

 – Jestem żonaty i wierzący – nigdy nie przyszłoby mi do głowy molestować kobiety. Ale nawet nie chcieli mnie wysłuchać, powiedzieli: „Albo odejdziesz po cichu, albo zostaniesz wyrzucony przez komisję dyscyplinarną”. Wielu moich znajomych radziło mi, żebym walczył, ale po ilości wylanych na mnie pomyj nie miałem absolutnie żadnej siły ani ochoty. Nie wiem, czy była to prowokacja, czy tylko rozpalona wyobraźnia tej dziewczyny, ale efektem był mój powrót do domu. Cała ta historia była dla mnie bardzo trudna i wyszedłem z tego w stanie przygnębienia, z którego, przyznaję, nadal nie do końca się otrząsnąłem.

Wiadomości
BBC: Po agresji na Ukrainę Rosjanie opuszczają swój kraj
2022.03.10 13:07

27 października Anton pojechał autobusem do Warszawy. 28 października – z Warszawy do Brześcia, a stamtąd pociągiem do Moskwy. Niektórzy doradzali mu wyjazd do Kazachstanu ze względu na ryzyko mobilizacji, ale nie zrobił tego. Jak mówi, zostało mu bardzo mało pieniędzy, nie miał ze sobą żadnej zimowej odzieży i bardzo chciał zobaczyć się z żoną.

– W Moskwie czułem się tak, jakbym nigdy nie wyjechał. Szczerze mówiąc, cieszyłem się z powrotu do wielkiego miasta. Wszystko w nim było takie samo jak na początku jesieni; jedyne, co z jakiegoś powodu przykuło moją uwagę, to cena zupek instant, która wynosiła już 69 rubli (5,2 zł – belsat.eu).

W nim samym, jak zauważa, z pewnością zmienił się nieco system wartości:

– O ile kiedyś wierzyłem, że w Europie jest wolność i łatwiej się tam oddycha, o tyle teraz uświadomiłem sobie, że władze europejskie „prowadzą wojnę z niewłaściwym przeciwnikiem”. Żaden człowiek nie powinien być zakładnikiem swojego paszportu. Chociażby dlatego, że nie wybierał swojej ojczyzny, a przeszkody, które władze europejskie stawiają przed obywatelami Rosji, nie sprawiają, że chce się wierzyć, że chcą dla nas dobrze – mówi nie ukrywając rozczarowania.

„Czuję się w Rosji jak gość”

Dmitrij pochodzi z Petersburga i ma własną firmę. Jako jedyny z czwórki naszych bohaterów wyjechał bezpośrednio ze względu na mobilizację. Otrzymał wezwanie do stawienia się przed komisją poborową.

– Zawsze chciałem wyjechać – zarówno homofobiczne prawo, jak i sytuacja w kraju, coraz silniej dawały się we znaki. Kiedy zaczęła się wojna, jeszcze bardziej chciałem wyjechać, ale trudno było się zdecydować, czekałem na jakiś impuls. Zaczęła się mobilizacja, kupiłem bilet, ale znowu nie mogłem się zdecydować – rodzice, kot, przyjaciele, praca – bałem się zostawić to wszystko. Oddałem bilet, a następnego dnia Finlandia zamknęła granicę [dla Rosjan z wizami turystycznymi] – mówi.

Wiadomości
Od soboty rosyjscy turyści nie wjadą do Finlandii. To reakcja na pseudoreferenda, mobilizację i uszkodzenie Nord Stream
2022.09.29 19:21

Państwo skłoniło go jednak do podjęcia decyzji:

– Tydzień później otrzymałem wezwanie, a wieczorem kupiłem bilet przez Stambuł do Amsterdamu, bo miałem tam przyjaciół. Myślałem, żeby zostać tam jako uchodźca. Trzy dni po zakupie biletu i otrzymaniu wezwania wyleciałem. Byłem zdecydowany, choć się bałem, że mnie nie wypuszczą i zabiorą [na front].

Ale wątpliwości utrzymywały się nawet po bezpiecznym wyjeździe:

– Podczas noclegu w Stambule przyszły inne emocje: co ja zrobiłem, wydałem tyle pieniędzy, zostawiłem tam wszystko, co dalej? Byłem samotny, a na dodatek głodny, bo nie miałem gotówki. Pokój hotelowy całkowicie przesiąkł zapachem papierosów, co również wywierało na mnie presję. Następnego dnia rano poleciałem do Amsterdamu. Było tam deszczowo, ale odetchnąłem z ulgą.

Dużo czasu zajęło mu dotarcie do znajomych, bo miał trochę problemów z kupnem biletów. W końcu jednak wszystko się udało.

– Przez pierwszy tydzień ciągle myślałem: co ja zrobiłem, dlaczego tu jestem? Ponieważ prowadzę własną firmę, jeszcze przed wezwaniem zauważyłem, że klientów jest mniej – wielu odeszło, a inni zaczęli bardzo oszczędzać. A jak tylko wyjechałam, wszyscy zaczęli do mnie pisać, okazało się, że czekają na mnie. Chodziłem po Amsterdamie, chciałem zjeść w kawiarni albo kupić nowe rzeczy. Ale rosyjskie karty nie działają w Europie, można liczyć tylko na gotówkę, w efekcie nie mogłem sobie pozwolić na żadne wydatki. Nie widziałem też rodziców przez prawie rok przed wyjazdem… Postanowiłem więc wrócić, kupiłem bilet w klasie biznes – jeśli lecieć do piekła to tylko biznes klasą!

Petersburg, 5 października 2022 r.
Zdj. Olga Maltseva / AFP / East News

Zaraz po powrocie też miał wątpliwości:

– Od razu po przyjeździe zadawałem sobie pytaniem, dlaczego, do cholery, wróciłem? Ale po kilku dniach uspokoiłem się. Minęły już dwa tygodnie, czuję się wciąż jak gość w Rosji – to takie wspaniałe uczucie! Kraj się nie zmienił, poza tym, że pojawiło się więcej agresji, ludzie stali się nerwowi.

Dmitrij jest pewien, że jego powrót do ojczyzny jest tylko tymczasowy. Jeśli będzie groził mu pobór do wojska, wyjedzie znów.

– Mam nadzieję, że będę mógł wyjechać później, już bardziej przygotowany – mówi. – Kiedyś byłem zakupoholikiem – odreagowywałem stres poprzez kupowanie różnych rzeczy. Teraz nie mam ochoty na wydatki, ale sprzedaję rzeczy, których nie potrzebuję. W Holandii rozmawiałem z prawnikiem, znalazłem go przez znajomych. Wystarczyło zadzwonić pod określony numer, złożyć wniosek o azyl i cały mechanizm ruszał. Musiałem tylko podjąć decyzję. Z komisji poborowej nikt do mnie nie przychodził, a ja nie zaglądam już do skrzynki na listy, ani nie odbieram telefonów z numerów, których nie znam.

Wiadomości
Sondaż. Rosjanie mają dosyć wojny
2022.11.22 17:11

Iwan Aleksiejew, ksz/belsat.eu

Aktualności