Polski żołnierz Emil Cz., który uciekł w zeszłym tygodniu na Białoruś, stał się jednym z głównych bohaterów niedzielnych wydań wiadomości, które podsumowują kończący się tydzień. Nie wszystkie białoruskie media wykorzystały jednak ten incydent na pełną skalę.
Państwowe telewizje Biełaruś 1, ONT i STB w swoich materiałach użyły w większych albo mniejszych fragmentach wywiad przeprowadzony przez czołową proreżimową reporterkę Ksenię Lebiedziewą od razu po zatrzymaniu Emila Cz. Powtórzono zatem tezy o tym, że żołnierze byli zmuszani do zabijania migrantów i wolontariuszy.
– To nie po prostu ekskluzywny materiał, a ważne źródło informacji, który pokazuje całą ukrytą istotę zbrodniczej pracy polskich mundurowych – mówiła Ksenia Lebiedziewa.
W programie “Gławnyj Efir” (“Główna antena”) opowiadała ona o przeprowadzonym wywiadzie. Starała się pokazać Emila Cz. jako tragiczną postać, która nie mogła znieść polskich zbrodni, a po telefonie do matki (o której pobicie jest oskarżony) płacze. Podobnie jak w czasie wywiadu.
Wcześniej, odpowiednio zmontowany 8-minutowy fragment wywiadu z Emilem Cz. ukazał się w kanale YouTube białoruskiej telewizji państwowej zatytułowany po angielsku “Polish hell”. W tym języku bowiem przygotowano też napisy, ale pozostawiono rosyjski dubbing wypowiedzi żołnierza.
Dźwięk zmontowano jednak w ten sposób, że oryginał wypowiedzi wojskowego jest w prawym kanale dźwięku, a tłumaczenie w lewym. Dzięki temu bardzo łatwo porównać tłumaczenie z oryginałem wypowiedzi. Tutaj zmieniłem głośność oryginału i obniżyłem tłumaczenie.
– “Zdecydowałem się opuścić polską armię bo nie można milczeć o tym, co się dzieje na terytorium Polski” – mówi tłumacz. W tym samym momencie Emil Cz. opowiada, jak zdjął mundur i uciekał. W innym fragmencie, gdy wojskowy mówi o piciu alkoholu, w dubbingu słychać o wywożeniu ludzi do lasu i strzelaniu im w głowę nad wykopanym grobem. Choć rzeczywiście w późniejszym momencie jest mowa o tym, że Straż Graniczna brała mundurowych, upijała i “kazali kogoś zastrzelić”. Mówi także o ciałach migrantów zakopanych w lasach.
Emil Cz. przedstawia się też jako ofiara, która była zmuszana do zabijania, o co wyraźnie dopytuje się Ksenia Lebiedziewa jakby chcąc uchronić mężczyznę przed ewentualną karą za morderstwo. Na Białorusi nadal jest wykonywana kara śmierci.
W telewizji Biełaruś 1 po monologu Lebiedziewej następują komentarze “ekspertów”, którzy porównują Polskę do III Rzeszy i Korei Północnej. “Niemiecki dziennikarz” Thomas Röper, który mieszka w Petersburgu bo nie mógł, jak mówił, znieść “braku wolności w UE” i jest gwiazdą rosyjskich i białoruskich mediów, teraz krytykuje polskie władze, że nie wpuszczają dziennikarzy i działaczy pozarządowych do strefy przygranicznej.
– Autorytarny reżim na Białorusi puszcza wszystkich, a demokratyczna Polska zamyka dostęp. Jeśli nie ma czego ukrywać, to dlaczego? – pyta.
To stwierdzenie nie jest prawdą, dlatego, że dziennikarze zagraniczni mają duże kłopoty z uzyskaniem białoruskiej akredytacji, a takie organizacje jak Amnesty International nie miały dostępu do migrantów zgromadzonych przez białoruski reżim w centrum logistycznym w Bruzgach.
Blok poświęcony Emilowi Cz. obecni w studiu prowadzący kończą słowami:
– Będziemy mieć nadzieję, że międzynarodowa społeczność zareaguje. Faszystowskie metody, ludobójstwo i brutalne rozprawy nie powinny pozostać bezkarne – mówią.
Następnie wyemitowano materiał o polityce zagranicznej Polski i konfliktach Warszawy z sąsiadami i UE. Ekspert to “znany polski politolog” Mateusz Piskorski, który ocenia białoruskie kontrsankcje wprowadzone w odpowiedzi na sankcje UE.
– W żadnym przypadku nie można tutaj winić białoruskiego państwa bo taka jest praktyka międzynarodowa, że po wprowadzeniu sankcji mamy do czynienia z odpowiedzią – usprawiedliwia Mińsk.
Drugi kanał państwowej telewizji ONT informuje o sprawie Emila Cz. dopiero w 15. minucie podsumowania tygodnia zatytułowanego “Kontury”, po różnych informacjach dotyczących zebrań i wypowiedzi Alaksandra Łukaszenki. Tutaj w kontekście dezertera główną wiadomością jest informacja o tym, że władze w Mińsku chcą przekazać strukturom międzynarodowym materiały sprawy karnej dotyczącej “zbrodni polskich funkcjonariuszy przeciw uchodźcom”.
Publicysta ONT Ihar Tur podkreśla, że przejrzał całe 5 tomów akt i są tam zdjęcia, w tym zabitych migrantów (wg niego zbrodni dokonali tego Polacy, a później przerzucili ciała przez granicę), protokoły przesłuchania migrantów i ekspertyzy sądowe.
– Zrobione ładnie, zawartość straszna, nawet dla mnie, a widziałem wiele – mówi Ihar Tur.
Od razu podkreśla, że winni temu, co się wydarzyło są Andrzej Duda, Mateusz Morawiecki i Jarosław Kaczyński.
Interesujący wątek pojawił się za to w kanale STB. Według niego, słowa polskiego żołnierza wywołały niepokoje w obozie uchodźców, którzy “boją się znaleźć na miejscu tych, których nie oszczędził polski reżim”.
– Jesteśmy oburzeni tym, jak polscy żołnierze zabijają niewinnych uchodźców. To nieludzkie. Jesteśmy w kropce, w naszej ojczyźnie nas zabiją, tu nie ma gwarancji, że polscy żołnierze też nas nie zabiją – mówi jeden z migrantów.
Głos zabrał też czołowy białoruski propagandysta Ryhor Azaronak, który wychwalał Emila Cz.
– To pierwszy Polak, który zechciał pozostać człowiekiem, nie być bydłem i opowiedzieć o tym, jak Sonderkommanda Lachów zabijają ludzi, strzelają w głowę wolontariuszom. Nie na darmo pojawiła się informacja, że na tej przeklętej granicy są setki trupów. I to wyjdzie na jaw! – opowiadał.
W programie podsumowującym tydzień, Azaronak po raz kolejny zaatakował też w niewybredny sposób Biełsat.
Białoruska propaganda nie wykorzystała dezercji Emila Cz. na pełną skalę. Wszystkie materiały bazowały na jednym jedynym wywiadzie, którego udzielił żołnierz i powtarzały dotychczasowe oskarżenia pod adresem Warszawy. Pytanie, czy pojawią się kolejne sensacje z ust dezertera, czy też zostanie on “schowany”. Tak było na przykład z byłym dziennikarzem Ramanem Pratasiewiczem, który po zatrzymaniu wychwalał reżim, zakładał konta na Twitterze i Telegramie, a obecnie czeka na proces i nie udziela się publicznie. Oczywiście są to 2 różne postacie, jeden sam się oddał w ręce dyktatury, drugi został zatrzymany. Pokazują jednak, że dla reżimu w Mińsku ma to małe znaczenie, ponieważ obydwaj są tylko narzędziami w jego rękach.
Piotr Pogorzelski/belsat.eu