Prezydent Rosji Władimir Putin może się zdecydować na następna „zwycięską wojenkę”, podobną do aneksji Krymu, po to, by ratować swoje notowania i odwrócić uwagę Rosjan od problemów – ostrzega amerykański analityk Leon Aron. Według niego hybrydowa operacja mogłaby objąć jeden z krajów bałtyckich – członków NATO.
Leon Aron to autor biografii prezydenta Rosji Borysa Jelcyna, dyrektor studiów rosyjskich w konserwatywnym think tanku American Enterprise Institute.
Zdaniem politologa potencjalnych celów do takiej operacji nie brakuje i wylicza pięć krajów, „oczywistych kandydatów” – Gruzję, Mołdawię i Ukrainę, w których wystarczy rozmrozić „zamrożone” konflikty, a także Białoruś i Kazachstan. Jednak jego zdaniem, tych pięć potencjalnych wojen nie dorasta do ambicji Putina czy jego samozwańczej misji „odbudowy i odwetu”.
– Takie wymogi spełniłoby szybkie i zwycięskie uderzenie we wschodnią flankę NATO, w Estonię, Łotwę lub Litwę – pisze Aron, na łamach portalu Politico.
W ocenie politologa mogłaby to być operacja „hybrydowa”, podobna do krymskiej, przeprowadzona w regionach, gdzie duży odsetek ludności stanowią Rosjanie.
Zdaniem Arona, taki ruch z punktu widzenia Putina nie tylko rozwiązałby jego bieżące problemy ze spadającym poparciem i problemami wewnątrz kraju, lecz także usatysfakcjonował jego pragnienie „odzyskania dawnej chwały i zemsty za upadek ukochanej sowieckiej ojczyzny”.
– Czy mogłoby być coś bardziej satysfakcjonującego niż (…) zwycięstwo nad sojuszem, który uosabia solidarność demokratycznego Zachodu i jego wolę do bronienia siebie? Ostateczne rozdanie, które pokazałoby NATO jako papierowego tygrysa? – zastanawia się analityk.
Aron przypomina historię rządów Putina od objęcia funkcji premiera w 1999 r., w której kolejne inicjowane przez Moskwę konflikty zbrojne przynosiły mu niebywały wzrost notowań – druga wojna z Czeczenią w 1999 r., konflikt z Gruzją w 2008 r., aneksja Krymu w 2014 r.
– Człowiek ma tendencję do powtarzania tego, co skuteczne. Politolodzy nazywają to “zależnością od ścieżki”. Będąc w sytuacji, która jest politycznie i gospodarczo trudniejsza niż w latach 2012-2013, na tle rozmywania się “konsensusu krymskiego”, Putin może sięgnąć po to, co dobrze działało w przeszłości – krótkie zwycięskie wojenki – rozważa Aron.
Przypomina, że po aneksji Krymu poparcie dla Putina wzrosło z ponad 60 do ponad 80 proc., a problemy wewnętrzne, które w latach 2012-2013 prowadziły do kryzysu politycznego, na kilka lat odeszły na dalszy plan. Na tym właśnie polegał „konsensus krymski” – na znoszeniu niedogodności w zamian za „imperialną potęgę”.
– W siódmą rocznicę krymskiego anszlusu powtarza się wiele czynników, które doprowadziły do inwazji na Ukrainę – zauważa politolog, podkreślając, że przygotowanie planu na ewentualne ryzyko powtórki powinno być obecnie jednym z priorytetów administracji Joe Bidena.
Aron pisze o „co najmniej dwóch powodach” ewentualnej operacji. Oprócz strategicznego – żądzy sławy dla siebie i Rosji, jest taktyczny – Władimir Putin dąży, według politologa, „do dożywotniej prezydentury w kraju, gdzie gospodarka i dochody są w stagnacji od ponad dekady, a epidemia Covid-19 odciska się głębokim piętnem”. Przypomina, że aneksją Krymu i patriotyczną mobilizacją społeczeństwa „Putin zastąpił rozwój gospodarczy i wzrost dochodów”, zapewniając popularność sobie i legitymację reżimowi.
Aron przywołuje opinię generała Johna Nicholsona, byłego dowódcy wojsk USA i NATO w Afganistanie, że Pakt potrzebowałby 90 dni, by dyslokować w krajach bałtyckich siły konwencjonalne większe niż te, którymi dysponuje Rosja, a także twierdzi, że zarówno Bruksela, jak i Moskwa wiedzą, że „w krótkim okresie kraje bałtyckie są nie do obronienia”.
Podkreśla, że z samego NATO płynęły w ostatnim czasie głosy powątpiewające w Artykuł 5., a Putin zapewne również jest podobnego zdania.
– Najważniejszą przewagą Putina nad demokracjami jest to, że one ponad wszystko chcą pokoju, a on – potrzebuje zwycięstwa – podkreśla ekspert.
pj/belsat.eu wg PAP, Politico