Białoruski wojskowy anonimowo skomentował wojownicze wypowiedzi Łukaszenki. Wypowiedź z jego opisem sytuacji przytacza Nasza Niwa.
Oficer uważa, że z dnia na dzień Alaksandr Łukaszenka nie dołączy do wojny, bo armia nie jest na to gotowa i ma za mało kadry oficerskiej. Przygotowania do przystąpienia można będzie zobaczyć po rozpoczęciu tajnej mobilizacji lub przyjeździe znacznej liczby rosyjskiego personelu wojskowego na Białoruś, jak to miało miejsce zimą tego roku.
10 października Alaksander Łukaszenka po raz drugi w ciągu tygodnia zwołał kierownictwo sił bezpieczeństwa. Na spotkaniu wypowiadał się wojowniczo – oskarżył Ukrainę o „plany” ataku na Białoruś i zagroził siłową odpowiedzią. Poinformował też, że wspólnie z Władimirem Putinem postanowili o rozwinięciu Regionalnej Grupy Wojsk Państwa Związkowego Białorusi i Rosji.
Jak dotąd na terytorium Białorusi nie spadł ani jeden pocisk z Ukrainy. Wręcz przeciwnie, wojska rosyjskie weszły na Ukrainę z Białorusi w lutym. A obecnie Kijów, zajęty wyzwalaniem południa kraju, nie może być zainteresowany otwarciem drugiego frontu na północy. Wojskowy białoruski skomentował to tak:
– Łukaszenka nie może walczyć z Ukrainą – nie ma armii. Armia białoruska nie jest obsadzona. Gotowe do walki są tylko Siły Operacji Specjalnych, w których stopień skompletowania wynosi około 70-80%. Niektóre inne jednostki są mniej więcej na tym samym poziomie, ale bezwzględna większość innych wojsk jest niekompletna, obsadzona personelem w najlepszym razie do połowy – powiedział Naszej Niwie oficer.
Według niego sprzętu jest wystarczająco dużo, ale ze względu na strukturę armii i kilka fal “optymalizacji” nie ma kto go obsługiwać.
– Teraz żołnierze poborowi wracają do rezerwy, nowi żołnierze zostaną zrekrutowani podczas jesiennego poboru. Nie widzę opcji, by Łukaszenka rzucił Ukrainę wyzwanie z tak słabą armią. To śmieszne, jego wypowiedzi to tupanie nóżkami dla rosyjskiej publiczności – powiedział Naszej Niwie wysoki rangą oficer armii białoruskiej.
pj/belsat.eu wg East24.info