Kwestia żołnierzy NATO na Ukrainie. Nie dbajmy o dobre samopoczucie Putina

Niedawno Antoni Styrczula na łamach portalu Biełsatu błędnie – moim zdaniem – przekonywał, że pojawiające się na ustach francuskiego prezydenta słowa o możliwości wysłania na Ukrainę francuskich żołnierzy może doprowadzić do III wojny światowej. Tymczasem analiza tego, co od miesięcy mówi Kreml i jego propaganda, świadczy, że nie wywoła to eskalacji, podobnie jak przekroczenie wiele innych „czerwonych linii” we wspieraniu Ukrainy.

Prezydent Francji Emmanuel Macron powiedział, że we wspieraniu Ukrainy nie może być „czerwonych linii” i nie wyklucza wysłania na Ukrainę francuskich wojsk. Z różnych jego wypowiedzi wynikało, że miałoby się tak stać, gdyby wojska rosyjskie znów ruszyła na Kijów i Odessę. Do sprawy niezwykle zdawkowo odniósł się początkowo rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow, który skomentował, że jeżeli UE i NATO zdecydują się wysłać swoje wojska na Ukrainę, konflikt zbrojny z blokiem będzie nieunikniony.

Felieton
Wojska NATO na Ukrainie. „Za” i „przeciw” w przededniu 25. rocznicy akcesji Polski
2024.03.09 13:00

Nie ma się co dziwić, że do komentowania tak rzekomo „rewolucyjnej” wypowiedzi wysłano ledwie rzecznika. Zarówno Kreml – ustami samego Władimira Putina, jego ministra obrony Siergiej Szojgu oraz dziesiątek urzędników i polityków  – jak i kremlowska propaganda od miesięcy uparcie powtarza, że na Ukrainie walczą już tysiące żołnierzy NATO – w tym Polaków. Niedawno zresztą rosyjski minister obrony wymienił nawet z dokładnością, co do jednego zabitego, ilu to polskich żołnierzy na Ukrainie rzekomo zginęło. Większość Polaków nawet nie zdaje sobie sprawy, że w oczach rosyjskich władz i większości społeczeństwa polska armia od dawna bezpośrednio ściera się z rosyjską, a jej żołnierze giną tysiącami gdzieś na stepach Donbasu.

Wiadomości
Rosja. Szojgu mówi o półtora tysiąca zabitych Polaków, a Putin chce dalej walczyć
2023.12.19 14:41

Jak widać Putin i jego elita majaczy, o ile nie wierzy w to szczerze, że na Ukrainie już są wojska NATO. A rosyjska propaganda, co nie jest tajemnicą, zajmuje się przerabianiem majaczeń Kremla w fakty medialne. W rosyjskich mediach pojawiają się regularne, wprawdzie niepoparte żadnymi dowodami, relacje o polskich najemnikach, „murzynach” na abramsach, estońskich snajperkach. A wielu Rosjan zdaje się w to głęboko wierzyć.

Media
Pierwszy „polski najemnik” schwytany na Ukrainie. Polska w rosyjskiej i białoruskiej propagandzie
2024.01.12 14:11

Wygląda więc na to, że ta „czerwona linia”, o której mówił Pieskow, i tak w oczach Kremla i Rosjan została już dawno przekroczona. Podobnie jak wiele innych. Przypomnijmy, że Rosja również nie odważyła się zaatakować żadnego zachodniego państwa po tym, gdy na Ukrainę popłynęło najnowsze zachodnie uzbrojenie. A jest ono nie mniej, a nawet o wiele bardziej śmiercionośne dla rosyjskiej armii, floty i lotnictwa, niż nawet spory oddział natowskich piechurów.

O tych groźbach bez pokrycia dokładnie mówił niedawno prezydent Czech, zresztą emerytowany generał – Petr Pavel. Przypomniał też, że po aneksji Krymu i rozpoczęciu okupacji Donbasu, a więc rozpoczęciu rosyjskiej agresji, na Ukrainie trafiło ponad 1000 natowskich żołnierzy z 15 krajów. Stwierdził, że z punktu widzenia prawa międzynarodowego i Karty Narodów Zjednoczonych nic nie stoi na przeszkodzie, aby żołnierze państw członkowskich NATO – a także na przykład cywile – pomagali w działaniach na Ukrainie. Zaproponował, by misja szkoleniowa NATO działała bezpośrednio w napadniętym kraju. 

Wiadomości
Emmanuel Macron: Francja nie ma „czerwonych linii” we wspieraniu Ukrainy
2024.03.07 17:00

Co ciekawe, nawet wypowiedzi polskich władz są w sprawie ewentualnej wysyłki zachodnich wojsk na Ukrainę nie tak jednoznaczne, jak by się mogło wydawać. Premier Donald Tusk i prezydent Andrzej Duda wprawdzie niemal natychmiast po wypowiedzi prezydenta Macrona stwierdzili, że Polska nie przewiduje wysłania swoich oddziałów na teren Ukrainy. Ale pod koniec zeszłego tygodnia szef polskiego MSZ Radosław Sikorski powiedział, że żołnierze krajów NATO już są na Ukrainie i „serdecznie” podziękował ambasadorom tych krajów, które takie ryzyko podjęły. Nie chciał jednak zdradzić, o jakie kraje chodzi.

Widać więc, że polski minister nie boi się przyznać, że kolejna “czerwona linia” (która miałaby rzekomo wywołać III wojnę światową) została przekroczona już dawno. Tylko oczywiście nie takim wymiarze, jak to widzi Kreml. Nieliczni natowscy żołnierze zapewne pełnią funkcje doradcze, czy szkoleniowe, ale nie walczą w jednostkach liniowych.

Wydaje się po prostu, że prezydent Macron, tak jak minister Sikorski, postanowili wejść w rolę „złego policjanta” i zagrać Kremlowi na nerwach, pokazując mu, że niewiele robią sobie z jego gróźb. A Kreml nie ma innego wyjścia, niż tylko pogodzić się z tym, że wdepnął w to, co było jego koszmarem. Wojnę z Ukrainą wspieraną na wszelkie możliwe sposoby przez Zachód.

Potwierdzają to też słowa rzeczniczki rosyjskiego MSZ Marii Zacharowej, która reagując na słowa Sikorskiego, stwierdziła, że zachodni liderzy „dłużej ukrywać tego nie mogli”. W podobnym duchu wtórował jej wiceprzewodniczący Rady Federacji. Konstantin Kosaczow ubolewał, że „NATO jest coraz bardziej wciągane w konflikt ukraiński” i zakłada udział jego kontyngentu bezpośrednio w operacjach wojskowych. Co zresztą tylko świadczy o tym, że jako jeden z niewielu nie uległ swojej własnej propagandzie.

Wiadomości
Kosiniak-Kamysz: Polska nie wyśle wojska na Ukrainę
2024.03.08 15:59

Wysłanie wojsk na Ukrainę jest może „krokiem drastycznym” dla Antoniego Styrczuli i niektórych przywódców krajów Zachodu. Nie jest nim jednak dla Kremla, który sam się zdążył przekonać, że toczy wojnę z NATO.

Styrczula pisze o też nim jako casus belli dla Rosji. Tymczasem, jak pokazuje historia, Rosja dla wywołania wojny nie potrzebuje żadnego pretekstu – gdyż może zawsze sobie ten pretekst stworzyć. Wystarczy przypomnieć wojnę zimową, jaką ZSRR wypowiedział Finlandii w 1939 r.. Zaczęła się ona od zbombardowania przez sowiecką armię jednego z przygranicznych posterunków, o co z miejsca oskarżono fińską armię. Czy Finowie przekroczyli jakąś “czerwoną linię”? Nie. Czy zostali napadnięci? Tak. Albo – żeby nie szukać daleko w historii – Ukraina została napadnięta w 2014 r., choć nie stwarzała Rosji żadnego militarnego zagrożenia.

Wiadomości
Orbán ujawnił, jak Trump chce zakończyć wojnę na Ukrainie
2024.03.11 12:54

Kolejna sprawa to sensowność wysyłania czy niewysyłania wojsk, poszczególnych operacji. Polsce zdarzyło się już wysyłać swoich żołnierzy do Iraku i Afganistanu, gdzie tysiące kilometrów od ojczyzny ginęli dla jej interesów. Oczywiście nie chodziło o zwykłych poborowych, ale żołnierzy zawodowych, którzy doskonale wiedzą, jaka jest ich rola, ryzyko, i są za to dobrze opłacani. NATO, choć to sojusz obronny, umiało np. przeprowadzić naloty na Jugosławię Slobodana Miloševicia, by zakończyć krwawy konflikt na Bałkanach. Ponadto wysłało do Bośni i Kosowa wojska w ramach misji stabilizacyjnej.

Nawiasem mówiąc, NATO rozpoczęło naloty na Jugosławię krótko po wstąpieniu do Sojuszu Polski, Czech i Węgier. Polska bezpośrednio nie brała udział w tej operacji, ale ją wspierała. Prezydentem był wówczas Aleksander Kwaśniewski, a premierem Jerzy Buzek, czyli przedstawiciele różnych obozów politycznych.

Opinie
Bałkany a Rosja i Ukraina (cz. 1). Propaganda
2023.04.02 08:35

Błędne jest generalnie stawianie sprawy w ten sposób, że obrona oznacza tylko działania defensywne. Cokolwiek to znaczy, bo przecież czy na przykład artyleria to broń defensywna, czy ofensywna? Albo samoloty F-16?

Przypomnijmy, że rosyjscy politycy i propaganda, jeszcze na długo przed napaścią na Ukrainę, nie ustawali w projekcji swoich marzeń o odbiciu ziem należących do sowieckiej strefy wpływów. I jak pokazuje przykład wojny na Ukrainie, w sprzyjającym momencie z chęcią by to uczynili. Osłabianie Rosji za w sumie niewielką cenę, jaką płaci Zachód, jest po prostu nie tyle górnolotną “racją stanu”, ale działaniem z wszech miar rozsądnym. W warunkach pokojowych, aby zapewnić sobie bezpieczeństwo, należy dbać o stabilność czasem daleko od własnych granic.

Ukraina jest znacznie bliżej niż Afganistan i nieco bliżej niż Bałkany, a jej upadek byłby nie tylko dla Polski geopolitycznym trzęsieniem ziemi, ale wręcz katastrofą. Ukraińcy tymczasem broniąc się bronią głównie swojej wolności, ale też skutecznie „wybijają zęby” Rosji i sprzyjają jej długofalowemu osłabieniu. A sugerowanie Rosjanom, że mogą liczyć na wstrzemięźliwość Zachodu, jest dokładnie kontrskuteczne dla jego planów zakończenia wojny na Ukrainie.

Wiadomości
Senator z USA: wsparcie Ukrainy „najlepszą inwestycją w amerykańskie bezpieczeństwo w historii”
2023.08.24 10:10

Myślenie o Rosji  w kategoriach „czerwonych linii” to jedynie wyraz nadmiernej próby empatii wobec kremlowskiej elity, która w ogóle posługuje się zupełnie inną logiką. A tą logiką jest logika zastraszania, nawet jeżeli nie ma się ku temu argumentów siłowych. Wszystko w nadziei, że przeciwnik się cofnie. Jak widać, nie cofnęli się przed nią Ukraińcy i nie ma potrzeby, by cofał się Zachód, który już raz sparzył się ulegając Hitlerowi.

Zarówno prezydent Macron, jak i minister Sikorski poprzez swoje wypowiedzi dali sygnał Kremlowi, że w kontekście wojny na Ukrainie nie zamierzają dbać o dobre samopoczucie kremlowskiej elity. Że ten czas się skończył dokładnie 24 lutego 2022 r. Sprawa jest bowiem bardzo prosta – strach przed Rosją powoduje tylko zwiększenie jej agresywności.

Wideo
Sekretarz generalny NATO po słowach papieża: kapitulacja nie oznacza pokoju
2024.03.11 14:51

Jakub Biernat/ belsat.eu

Redakcja może nie podzielać opinii autora.

Aktualności