“To jakiś cyrk”. Mieszkańcy białoruskiego pogranicza opisują działania służb


O tym, jak wygląda dziś sytuacja na białoruskim pograniczu Biełsat rozmawiał m.in. z mieszkańcami Grodna i Korobczyc, wsi oddalonej o 15 kilometrów od przejścia granicznego w Kuźnica – Bruzgi.

– Wszyscy czują napięcie. Rozumiemy, że jeśli coś się wydarzy, będziemy pierwszymi, którym przyjdzie się spotkać z tymi ludźmi – powiedział Biełsatowi jeden z mieszkańców, prosząc o anonimowość.

Wydarzenia z wczoraj, gdy eskortowana przez mundurowych kolumna migrantów pomaszerowała trasą M6 w kierunku Polski, a następnie usiłowała pokonać ogrodzenie graniczne, są żywo omawiane w lokalnych czatach w Telegramie. Pojawiają się opinie, że reżim ma wystarczające środki, by kontrolować sytuację. Większość internautów zwraca jednak uwagę na to, że białoruscy żołnierze i pogranicznicy nie reagują na wycinanie drzew i niszczenie białoruskiego ogrodzenia granicznego. A migranci znajdują się przecież w zamkniętej strefie przygranicznej, do której zwykli Białorusini nie mają wstępu.

Wiadomości
Reżim w Mińsku odrzuca odpowiedzialność za kryzys na granicy. Oskarża Warszawę
2021.11.09 11:24

Niektórzy użytkownicy Telegramu wątpią wręcz, czy białoruskie służby zareagują, gdy sytuacja zacznie zagrażać mieszkańcom. Wśród internautów pojawiły się nawet pomysły organizacji samoobrony lokalnej. W warunkach obecnych represji takie inicjatywy mogą się jednak skończyć w więzieniu.

Mieszkańcy Grodzieńszczyzny zwracają też uwagę na nieracjonalne działania białoruskich służb. Wczoraj wieczorem pogranicznicy ustawili posterunek kontrolny na prowadzącej do Kuźnicy trasie M6. Drogówka i niesławny OMON pilnują stacji benzynowych. Sprawdzane są wszystkie samochody jadące w kierunku granicy.

– To jakiś cyrk. Kontrolują nas, a migrantów na granicy robi się coraz więcej. Albo oni tam rosną jak grzyby, albo pogranicznicy sprawdzają nie te samochody – mówi z sarkazmem jeden z podróżnych.

Tymczasem mieszkańcy Grodna informowali nas o liczących 30-50 osób grupach migrantów. Mieli się odjeżdżać gdzieś taksówkami z różnych punktów miasta.

Wielu przybyszów z Afryki i Bliskiego Wschodu zauważono dziś w centrum handlowym Karona i na jego parkingu. Świadkowie mówią, że niektórzy mieli ze sobą namioty.

Migranci rozmawiają z taksówkarzami pod centrum handlowym Karona w Grodnie. Zdjęcie od czytelnika Biełsatu

Podobne grupy co jakiś czas przechodzą także przez wieś Korobczyce, 15 kilometrów od przejścia granicznego w Kuźnicy. Miejscowi twierdzą, że są one zatrzymywane przez białoruskich pograniczników, którzy odwożą ich do granicy.

Reżim Alaksandra Łukaszenki neguje swój udział w organizacji kryzysu migracyjnego oraz wczorajszego szturmu granicy. Według władz w Mińsku funkcjonariusze jedynie dbają na miejscu o przestrzeganie prawa. Według władz Polski, Litwy i Łotwy – migranci decydują się na siłowe próby przełamania granicy właśnie pod presją białoruskich służb.

Wiadomości
Białoruskie służby przerzuciły część migrantów na granicę z Litwą
2021.11.09 16:16

sp,pj/belsat.eu

Aktualności