Święto białoruskiej kultury, tradycji, muzyki i historii. Po białorusku, ale w Polsce. Festiwal Przebudzonych na uroczysku Boryk pod Gródkiem to muzyczne spotkanie dla Białorusinów z całego świata. Biełsat był jego patronem medialnym.
– To nowy festiwal, który jest okazją do tego, aby tu, w Boryku spotkali się ludzie, którzy musieli opuścić Białoruś oraz ci, którzy przez 30 lat przyjeżdżali na festiwal Basowiszcza – wyjaśniała Ilona Karpiuk, która wystąpiła przed widzami ze swoim zespołem Ilo&Friends. – Miejsce przede wszystkim… Kojarzy się ono z legendą. To jedno słowo, które wszystko tłumaczy: Basowiszcza. Wszyscy dobrze znany Boryk, to cudowne miejsce – dodawał Tomasz Sulima, szef Związku Dziennikarzy Białoruskich w Polsce.
Dwudniowy festiwal Tutaka rzeczywiście zorganizowano w miejsce festiwalu białoruskiej muzyki alternatywnej i rockowej Basowiszcza, który odbywał się tam przez 30 lat. Ale Tutaka to impreza z nową nazwą i nową koncepcją – podkreślali organizatorzy.
– Po pierwszym dniu festiwalu wydaje mi się, że ten dzień był bardzo fajny. Nawet dla tych, którzy myśleli wcześniej: „dlaczego tacy muzycy, wykonawcy – to już nie Basowiszcza”. Właśnie tak: to nie Basowiszcza, to co innego. I wydaje mi się, że ten pomysł, aby dokonywać zmian, nam się udał – stwierdził Paweł Stankiewicz, szef Fundacji Tutaka i główny organizator imprezy.
Jak mówi nam prowadząca festiwal Walaryna Kustawa, pierwszy dzień przebiegł pod znakiem „Białoruś jest kobietą”. Występowali oczywiście także mężczyźni, ale największy ładunek energii przekazały Marharyta Lauczuk, Weranika Kruhłowa i Waleryja Dele. Drugi dzień był dniem drive’u, aktywności i radości.
– Była niezwykła atmosfera jedności, solidarności, białoruskości. I jako człowiekowi, który musiał opuścić Białoruś i jest prowadzącym festiwal, było niesamowicie miło i przyjemnie z powodu tego, co tu się dzieje. Świetna, wyrazista muzyka, literatura… – dzieliła się wrażeniami Kustawa.
Jak przyznawał jeden z widzów, Waler, nigdy nie podejrzewał, że muzyka może wywołać tyle uczuć i pozytywnych emocji.
– Najważniejsze, że Białorusini się jednoczą – mówiła z kolei Alaksandra. – Bardzo chce się wesprzeć tych, którzy zostali w kraju. A tu mogli spotkać się Białorusini z Białegostoku, Warszawy, Gdańska… I jesteśmy razem. Żywie Biełaruś!
– Jestem „tutaka” (czyli po polsku „tutaj”) – mógł powiedzieć każdy uczestnik imprezy. Nawet ci, którzy uczestniczyli w nim online.
Kacia Malej, cez/belsat.eu