W związku z oporem ludności, okupowanego obwodu chersońskiego dalej nie udało się przemienić w Chersońską Republikę Ludową. Władze kolaboracyjne wróciły jednak do pomysłu przeprowadzenia “referendum o samostanowieniu”, którego jeszcze w sobotę nie było w planach.
Początkowo władze okupacyjne wyznaczyły termin referendum na 27 kwietnia. Potem mówiły o początku maja, by ostatecznie zarzucić ten temat.
Wczoraj prorosyjski polityk ukraiński Kiryłł Stremawusow, zastępca kolaboracyjnego gubernatora obwodu chersońskiego, oświadczył, że “najpewniej dojdzie do referendum o samostanowieniu” regionu. W ten sposób władze okupacyjne chcą stworzyć pozory, że region nie został zdobyty, a jedynie rosyjskie wojska pomogły mu usamodzielnić się do Kijowa.
– Następnym etapem będą wybory, które będziemy prowadzić na bezpośrednio na terytorium wyzwolonego obwodu chersońskiego. A potem będziemy już pracować nad prawodawstwem – powiedział rosyjskim mediom Stremawusow.
Na pytanie, kiedy dokładnie odbędzie się referendum, kolaborant nie odpowiedział.
Jeszcze 4 czerwca ten sam polityk twierdził jednak, że “kwestia referendum nie znajduje się w agendzie dnia”. I że będzie można o tym rozmawiać, gdy w regionie zapanuje pokój.
Z kolei w maju oświadczył, że będzie zwracać się do Moskwy z prośbą o włączenie obwodu bezpośrednio w skład Federacji Rosyjskiej – bez referendum i tworzenia Chersońskiej Republiki Ludowej. Rosyjskie władze odpowiedziały mu wtedy ustami Dmitrija Pieskowa, rzecznika prasowego Władimira Putina. Powiedział on, że jeśli anektować, to jak Krym. Oznacza to, że najpierw mieszkańcy mieliby zagłosować za niepodległością od Ukrainy.
Kwestia chersońska okazała się jednak dla Rosji nie taka łatwa. Mimo opanowania regionu przez rosyjskie wojska, nie udało się tu jeszcze proklamować marionetkowej Chersońskiej Republiki Ludowej. Mimo używania przez Rosjan siły, na ulice dalej wychodzą antyrosyjskie protesty.
Aleś Nawaborski, pj/belsat.eu
