"Nie przeżyją tam dłużej niż dwa dni". Ukrainiec przez dwa miesiące ukrywał się przed poborem do oddziałów DRL


Kijowski działacz społeczny Jarosław utknął w Donieckiej Republice Ludowej w samym środku wojny. Zimą przyjechał w odwiedziny do chorej matki, która wkrótce zmarła. Musiał więc zająć się pogrzebem i nieruchomościami. Po ataku Rosji na Ukrainę próbowano wcielić go do armii, ale Jarosławowi udało się uciec. Przez ponad dwa miesiące mężczyzna ukrywał się w Doniecku, szukając możliwości wydostania się z DRL żywym. W swojej relacji z życia pod ziemią często używa słowa “tam”. Tam, w szarej strefie między Rosją a Ukrainą – bez domu, bez rodziny i przyjaciół, bez banków, bez prawa i bez przyszłości.

Mam 34 lata, jestem absolwentem filologii na Donieckim Uniwersytecie Narodowym, ale w 2014 roku przeprowadziłem się do Kijowa. W tym samym roku zmarł mój ojciec, a mama została w Doniecku. W Kijowie pracowałem w organizacji pozarządowej, pomagałem przesiedleńcom, między innymi z Krymu. Interesowało mnie też aktorstwo: granie w filmach, epizody aktorskie, kółko teatralne.

Historie
“Rosja zamieniła się w hitlerowskie Niemcy”. Opowieść dwóch braci, którzy uciekli z Rosji
2022.04.30 09:26

Przed Nowym Rokiem dowiedziałem się, że moja mama trafiła do szpitala z podejrzeniem zapalenia płuc i pojechałem tam (do Doniecka – belsat.eu) po raz drugi od rozpoczęcia wojny. W styczniu moja mama zmarła na udar mózgu, a ja nie mogłem wyjechać, bo trzeba było zorganizować pogrzeb i dopełnić formalności. Mieliśmy sporo nieruchomości – trzy mieszkania i dom. Wcześniej mieszkania tutaj kosztowały tyle samo co w Kijowie, teraz planowałem sprzedać jedno mieszkanie chociaż za sześć, osiem tys. dolarów – więcej niż dziesięciu tysięcy nie da się stamtąd wywieźć. Resztę chciałem przerejestrować, żeby nie zostały “znacjonalizowane”.

“Mogilizacja”

Nie udało mi się nic sprzedać z powodu biurokracji i tamtejszej atmosfery. Nie ma tam banków, z wyjątkiem Centralnego Republikańskiego, który wypłaca pieniądze wojskowym i pracownikom fabryk. Do bankomatów ustawiają się ogromne kolejki i nie zawsze są w nich pieniądze. W sklepie nie można płacić kartą. Nie działają operatorzy telekomunikacyjni, z wyjątkiem lokalnego Feniksa. Wszystko jest wcześnie zamykane, w nocy obowiązuje godzina policyjna.

Problemy związane z nieruchomościami odwróciły moją uwagę od tego, co działo się wokół. Nie byłem sceptycznie nastawiony do wiadomości o wojnie, ale wydawało mi się, że to się stanie gdzieś indziej – po stronie białoruskiej, a może jeszcze gdzieś – ale nie tutaj.

Wiadomości
Sondaż: Ukraińcy nie żałują rozpadu ZSRR i nie lubią Rosjan
2022.05.04 19:12

Wszystko zaczęło się około dwóch tygodni przed 24 lutego. Rozesłali do wszystkich SMS z listą punktów kontrolnych przypisanych do danych miejscowości. W mieście wybuchła panika, ludzie zmiatali wszystko z półek w supermarketach. Potem natychmiast ogłoszono mobilizację, którą tutaj nazywamy “mogilizacją”. Najpierw wzywali do miejsc zbiórki, a następnie grozili odpowiedzialnością karną za niestawienie się. Teraz nie ma pisemnych wezwań: zgarniają cię tam, gdzie cię zobaczą. Na bazarze, na dworcu autobusowym, sprawdzają nawet pod siedzeniami autobusu.

W Telegramie pojawiły się lokalne czaty z informacjami, gdzie stoją policjanci, drogówka i wojskowi. Takie czaty są likwidowane, ale pojawiają się nowe. Jako pierwsi zostali schwytani ci, którzy pracowali w oficjalnych instytucjach. Następnie studenci. Potem już po adresach.

Usunięcie zęba kombinerkami

Byłem w domu kolegi, gdy do drzwi zapukało kilku obszarpanych żołnierzy. Zaczęli krzyczeć: “Dalej, pedały, szykujcie się ku*wa, ojczyzna wzywa!”. Zaczęła się bójka, ale udało nam się uciec. Później wszczęto przeciwko nam sprawę karną.

Wiadomości
Ukraina twierdzi, że sytuacja w Naddniestrzu może jeszcze ulec eskalacji
2022.05.04 18:48

Wyrzuciłem kartę Feniksa, popadłem w paranoję. Niebezpiecznie było zostać w moim mieszkaniu, więc wynająłem inne za 4 tys. rubli (ok. 270 zł – belsat.eu). Spędziłem tam ponad dwa miesiące. Nie włączałem światła i zasłoniłem okno wychodzące na ulicę dyktą. Kupiłem dużo prowiantu i poprosiłem znajomego, aby co dwa tygodnie przynosił mi trochę jedzenia. Zaczął się deficyt towarów, nie wszystko można było dostać, dietę miałem skromną, ale przynajmniej jadłem. Później poprosiłem go o krople do oczu: zaczęłam mieć problemy z powodu suchego powietrza i ciągłego czytania wiadomości w telefonie. Kiedy złamał mi się ząb, wyrwałem go kombinerkami, bo się ruszał i przeszkadzał mi w jedzeniu.

Gotowałem w dzień, aby w ciemności nie było widać [palącego się] gazu. Nie brakuje “skrupulatnych” sąsiadów: ludzie stali się zgorzkniali. Niektórym odebrano syna, męża, brata, więc są gotowi wskazać palcem chłopaka w wieku poborowym. Co więcej, czujni strażnicy chodzą po podwórkach, pukają do drzwi, wypytują sąsiadów. Stosują różnego rodzaju metody. Mogą na przykład uderzyć samochód stojący na podwórku, tak aby włączył się alarm i ktoś wyjrzał.

Wiadomości
“Groźba głodu”. Rosjanie ukradli Ukrainie 400 tysięcy ton zboża
2022.05.04 17:03

Używałem energii elektrycznej tylko do ładowania telefonu. Jeśli to było możliwe, starałem się nie spłukiwać niepotrzebnie toalety.

Woda w domach jest wątpliwej jakości, dostarczana zgodnie z harmonogramem – raz na trzy, cztery dni przez trzy godziny. Podszedłem do sprawy poważnie: napełniałem wannę, butelki, umywalki, wiadra, szklanki – wszystkie pojemniki, jakie tylko znalazłem, z wyjątkiem plastikowych torebek. Myłem się pod kuchennym kranem. Raz na dwa tygodnie brałem kąpiel, wypuszczałem wodę i napełniałam ją ponownie. Do mieszkań na wyższych piętrach nie dochodziła woda, zaczęli przywozić wodę na podwórka. Do jej przenoszenia potrzebna była siła fizyczna. Mężczyźni wychodzili na zewnątrz – i tam “przyjmowali” ich mężczyźni ubrani po cywilnemu.

Zmobilizowani żyją dwa dni

Pod koniec pierwszego miesiąca zacząłem zbierać informacje o możliwościach wyjazdu. Było wiele fałszywych ogłoszeń: ludzie szli w umówione miejsce, a tam czekali na nich wojskowi. Byłem na łaczach z kilkoma osobami, wiele z nich zabrano. Nie było z nimi kontaktu, bliskich niektórych z nich poinformowano już o śmierci.

Osoby, które zostały zabrane, żyją nie dłużej niż dwa dni. Zmobilizowano nawet muzyków Filharmonii Donieckiej, którzy mniej więcej tyle czasu przetrwali w Mariupolu. Ludzie są wykorzystywani na linii frontu jako mięso armatnie do wykrywania ukraińskich punktów ostrzału lub jako ludzkie tarcze. Albo do zrobienia zdjęć, które później publikowane są lokalnych lub rosyjskich kanałach, żeby pokazać, że “Ukraińcy niszczą Ukraińców”.

Na początku zdarzały się przypadki, że ludzie oddawali się Ukraińcom jako jeńcy, ale się potem zorientowali jak to działa – teraz snajper już nie kryje. Nie możesz się postrzelić i pójść do szpitala: po prostu dobiją cię dla przykładu, bo inaczej wszyscy będą chcieli strzelić sobie w nogę i nie iść na śmierć.

Wiadomości
Do Moskwy przybyła delegacja organizacji terrorystycznej Hamas
2022.05.04 15:53

Przez dwa miesiące żyłem w poczuciu strachu i beznadziei. Moja mobilizacja wydawała się być tylko kwestią czasu. Myślałem, że mobilizacja doprowadzi do tego, że drzwi mieszkań będą otwierane za pomocą nożyc do śrub. Miałem na to plan: zablokowałem drzwi drabinką, karniszami i zrobiłem coś w rodzaju “pułapek” z żyłki wędkarskiej. Nie miałem żadnych granatów, ale w regionie jest dużo broni – nie trudno uwierzyć, że pułapki mogą być prawdziwe. Sądziłem, że ci, którzy otworzą drzwi, zobaczą je i nie będą się spieszyć, a ja będę miał czas na wycofanie się schodami przeciwpożarowymi z czwartego piętra.

Dotarcie do przewoźników było trudne. Oni nie dali mi swoich kontaktów, ja dałem im swoje. Zostały one komuś przekazane. Kontaktowali się ze mną, a ja wysyłałem im uśmiechniętą buźkę jako potwierdzenie. Do komunikacji używałam komunikatora Jami. Miałam paranoję na punkcie tego, czy nie powiedziałem za dużo. Nasłuchiwałem szelestów. Kiedy rozlegało się pukanie do drzwi, nie odzywałem się. Rozłożyłem na korytarzu koce, rzuciłem zimową kurtkę, by nie było słychać moich kroków. Na ulicę wyglądałem uchylając balkon, praktycznie pełzając.

Wywiad
“Bardzo się nie bałem – przeżyłem Afganistan.” Lekarz z Mariupola o ucieczce do Warszawy ostrzelanym samochodem
2022.05.04 14:34

W końcu powiedziano mi, że o określonej porze w określony dzień otrzymam współrzędne. Znajomi pomogli mi dotrzeć do miejsca, z którego miałem zostać odebrany. Część drogi przejechałem w bagażniku, część w komunikacji miejskiej, ale z przodu siedział człowiek, który telefonicznie informował o sytuacji na drodze.

Widziałem konwoje ciężarówek z symbolem “Z” w mieście. Widziałem, jak wywozili schwytanych. Widziałem wiele mobilnych krematoriów. Pojawiła się informacja, że ciał było za dużo dla mobilnych krematoriów i palono je w piecach w Donieckim Zakładzie Metalurgicznym.

Nie wszyscy dotarli do celu

Przez jakiś czas siedziałem na zapleczu sklepu. Potem zgarnęło mnie miejscowe wojsko lub najemnicy z bronią oznaczoną symbolem “Z” – traktują go tam jak ochronę, wieszają to na cywilnych środkach transportu, na awatarach w Telegramie. Potem kilka razy trzeba było się przesiąść. Kiedy kogoś wiozą, są bezwzględni: nie wypuszczają nikogo do toalety, nie pozwalają korzystać z telefonów, niczego nikomu nie wyjaśniają. Po prostu idą pierwsi i tyle. To było bardzo przerażające. Nie wszyscy, którzy jechali ze mną dotarli do celu. To była ruletka: nie było żadnej gwarancji, że przewoźnik nie weźmie twoich pieniędzy i nie wyda cię jako rekruta do wojska. Nie ma żadnych gwarancji.

Wiadomości
Kreml zapewnia, że nie będzie ogłoszał wojny z Ukrainą. Przynajmniej 9 maja
2022.05.04 13:47

Na rosyjskiej granicy długo mnie przeszukiwali, sprawdzali, czy nie mam tatuażu i przeglądali mój telefon. W końcu mnie przepuścili i pojechałem taksówką do Rostowa za 5500 rubli (ok. 370 zł – belsat.eu). Drogo, ale nie miałem innego wyboru.

Z Rostowa pojechałem do Noworosyjska, stamtąd do Władykaukazu, a następnie autobusem do Wierchniego Larsa. Po rosyjskiej stronie granicy zabrano mnie do pokoju z kratą w oknie pod sufitem. W pomieszczeniu znajdował się jeszcze jeden Ukrainiec i czterech Kazachów. Powiedziano mi: “Porzućcie wszelką nadzieję, wszyscy, którzy tu wchodzicie”. Myślałem, że nas nie wypuszczą. Zabrali nam telefony i dokumenty, zaczęli nas kolejno wzywać na przesłuchania. Potem nas wypuszczono i dotarłem do granicy gruzińskiej. Wciąż nie mogę uwierzyć, że jestem w Gruzji.

W sumie wyjazd kosztował 150 tys. rubli (ok. 10 tys. zł – belsat.eu), ale są droższe opcje – np. gdy odbierają cię po drugiej stronie. Uważam, że to najlepsza inwestycja w moim życiu. W tej chwili nie mam pracy. Pieniędzy wystarczy mi na dwa miesiące. Nie wiem, co robić, nie myślę o przyszłości. Nie pragnę już niczego materialnego. [Na Ukrainie] kupowałem nieruchomości, robiłem remonty, zbierałem winyle, miałem motocykl. A traciłem to wszystko już tyle razy, że teraz chcę tylko pieniędzy na karcie i co najwyżej sprzętu turystycznego, który mogę nosić przy sobie.

Wszystko, co dzieje się w ORDLO, pozostaje w ORDLO

Uważam, że wojna, która obecnie się toczy, potrwa jeszcze długo. Może dojść do użycia broni jądrowej, ale nie będzie to miało tak globalnego zasięgu, jak wszyscy sobie wyobrażają. Nie będzie apokalipsy, zimy nuklearnej i całej reszty. Broń jądrowa może mieć różną moc. Być może wojska ukraińskie zepchną Rosjan na terytorium Donbasu, a Rosja uderzy na wschodzie, bo nikt jej na to nie odpowie. Wszystko, co dzieje się w ORDLO, zostaje w ORDLO (Niektóre Obszary Obwodów Donieckiego i Ługańskiego, oficjalna nazwa okupowanego terytorium Donbasu. – belsat.eu.). Będzie to rodzaj skażonej strefy wykluczenia, szarej strefy między Ukrainą a Rosją.

Wiadomości
Moskwa tym razem dowodzi, że Szwedzi to naziści
2022.05.04 11:48

Jest Bucza i Irpień, które poruszają wyobraźnię świata, przyjeżdżają tam międzynarodowi obserwatorzy, wszyscy o tym wiedzą, mówią o tym. To są straszne rzeczy – ludobójstwo, rozstrzelania, gwałty. Są też ŁRL i DRL, gdzie sytuacja jest o wiele bardziej przerażająca, wskaźnik zgonów jest o wiele wyższy, nie ma żadnych ram prawnych. Wyjechały wszystkie organizacje, w tym OBWE. Wyjechał nawet Czerwony Krzyż. Tam w ogóle nic nie ma. Można zabić kogoś na Ukrainie i pojechać tam, bo wtedy cię nie złapią. I na odwrót.

Nie chcę jeszcze jechać na Ukrainę, jestem zbyt zmęczony. Nie mam tam domu ani krewnych, przyjaciele i znajomi się porozjeżdżali. Znajoma wyszła za mąż i w 2016 roku wyjechała z Doniecka do Chersonia. Wraz z mężem zbudowała fiński dom marzeń. A teraz chcą tam zrobić “ChRL”: zamknęli wszystkie podmioty gospodarcze, zadziałał Feniks, postawili Lenina, wywiesili flagi na 9 maja i przygotowują się do przeprowadzenia referendum. Wszystko jak zwykle.

Denis Dziuba/vot-tak.tv, ksz, pp/belsat.eu

Aktualności