Korespondent „Biełsatu” odwiedził Danilewicze – wieś na białoruskim Polesiu przy granicy z Ukrainą, gdzie do dziś obchodzony jest jesienny obrzęd uszanowania pamięci zmarłych.
Dziady na Białorusi nie są obchodzone jedyne 2 listopada. Oprócz tych głównych. w różnych porach roku zmarłych wspomina się na z okazji prawosławnych świat: św. Michała, Dzmitryja, czy właśnie 27 listopada św Filipa.
Na Polesiu nadal wspomina się osobno krewnych różnych płci. W Danilewiczach – zmarłych męskich – czyli Dziadów wspomina się w czasie postnej wieczerzy w piątek. Za to kobiety – Baby – wspomina się w sobotni poranek podczas tłusto okraszonego śniadania.
Przed świąteczną kolacją gospodarze sprzątają chaty, zamiatają podłogę, zawieszają w kątach wyszywane ręczniki. Według tradycji, domowy piec może być bielony jedynie w piątek – wigilię Filipowskich Dziadów.
Główną potrawą postnej wieczerzy jest zrobiona z pszenicy kutia. Do tego dochodzi barszcz i specjalnie na tę okazję upieczony chleb i pampuszki. Te macza się nie w śmietanie, której w prawosławne postne dni jeść nie wolno, a posypuje czarnymi jagodami. Do tego pije się kisiel. Na środku stołu staje zapalona świecę umieszczona w pojemniku z ziarnem – co jest symbolem życia.
Zapalić ją może przed rozpoczęciem świętowania jedynie mężczyzna. Gospodarz potem siada w kącie pod ikoną.
Uroczystość się zaczyna – świeca zostaje zapalona, a zgromadzeni zaczynają od modlitwy i zapraszania do wieczerzy Dziadów – zmarłych członków rodziny i obcych. Wieczerzę zaczyna się od chleba, potem na stole pojawia się barszcz. Przed zjedzeniem pierwszej łyżki zgromadzeni wylewają parę kropel na stół niby częstując każdego ze zmarłych. Podobnie dziej się z innymi potrawami.
Święto odbywa się w poważnej i podniosłej atmosferze. Podczas wieczerzy nie śpiewa się więc ani nie tańczy. Ostatnią potrawą jest kasza, którą pierwszy zaczyna spożywać gospodarz. Jak się mówi w Danilewiczach – „Kasza-ostatnia nasza”. Po skończeniu wieczerzy obecni odkładają łyżki wokół garnka z kaszą – tworząc jakby kształt słońca. Zostawiają potrawę przodkom, by ci mogli się dalej pożywić.
Kiedy dzieci proszą o wodę do picia – gospodarz przelewa ja trzykrotnie pod stołem dla zmarłych.
Obrzęd kończy zgaszenie świecy przez gospodarza. Wszyscy uważnie obserwują, w którą stronę idzie dym: jeśli do góry – do Boga – w chacie w tym roku wszyscy zostaną żywi. Jeśli w stronę drzwi – ktoś odejdzie i dołączy do przodków.
Po wieczerzy wszyscy przesiadają się zza stołu na ławę – ma to pomóc w hodowli pszczół – które porównywane są tradycyjnie do rodu ludzkiego.
Pozostałości po posiłku nie znikają ze stołu – teraz swoją ucztę rozpoczynają duchy przodków – by mogły wejść do chaty, na noc zostawiania się dla nich otwarte drzwi.
Następnego ranka wspominki Bab obchodzone są już bardziej hucznie: na stole pojawiają się bliny ze śmietaną, jajecznica ze słoniną – która jest symbolem urodzaju. „Babska sobota” to ostatni dzień kiedy można dobrze sobie pojeść przed poniedziałkiem – początkiem prawosławnego Filipowego Postu, który trwa do Bożego Narodzenia.
W sobotę kobiety z Danilewicz przystrajają krzyże i odwiedzają swoją „Kamienną Dziewczynkę” – cudowny kamienny krzyż, który ma leczyć choroby – i pomagać kobietom. Zostaje ona ubrana w chustki i fartuszki.
Według legendy, dawno temu mała dziewczynka obraziła swoją matkę podczas pracy na polu i zamieniła się w kamień. „Kamienna dziewczynka” pomaga teraz wszystkim, którzy zwrócą się do niej o pomoc – szczególnie w problemach z posiadaniem dziecka. O pomoc do kamienia zwracają się nie tylko mieszkańcy wsi – pielgrzymuje do niego co roku wielu Białorusinów, a nawet obcokrajowców.
Choć oficjalnie obchodzi się Dziady – miejscowe kobiety stwierdzają z przekonaniem „ U nas Dziadów lubi się mniej niż Baby”. Na pewno widać to w statystyce – na wsi pozostało przy życiu już niewielu mężczyzn.
Wiaczesłau Radzimicz, jb/ www.belsat.eu/pl/