Rosyjski monopolista został zmuszony do szukania sprawiedliwości w międzynarodowym arbitrażu – informuje rosyjska gazeta Kommiersant.
Ostatnio białoruskie władze ustami wicepremiera Andreja Kobiakowa wyraziły niezadowolenie, że mimo spadku cen na gaz w Europie oraz dewaluacji rosyjskiego rubla, Białoruś nadal płaci taką samą cenę jak przedtem – a więc 132 dol. za tys. m3. Na taki argument wiceprezes Gazpromu Walery Gołubiew odpowiedział, że Białoruś sama w 2011 r. zrezygnowała z zasady przywiązania ceny na gaz do cen ropy, wybierając wariant stałej ceny, która wtedy była znacznie niższa niż dla reszty Europy.
Wydawało się, że Rosjanie dysponując na Białorusi własnym gazociągiem i siecią dystrybucji mają wszystkie atuty w ręku. Jednak jak okazało się białoruskie państwo po raz kolejny postanowiło przechytrzyć Rosjan. Białoruskie firmy państwowe postanowiły płacić za gaz po cenach przez siebie ustalonych – niższych niż zapisane w kontrakcie z Gazpromem. Chodzi o 46 firm działającego w ramach ministerstwa energetyki państwowego koncernu „Biełtopgaz”. Zajmują się one dostawami paliwa bezpośrednio do lokalnych firm i klientów indywidualnych.
Rosyjska gazeta przypomina, że podobna sytuacja miała miejsce w 2010 r. Wtedy jednak Gazprom był firmą zewnętrzna dla Białorusi i na parę dni ograniczył dostawy nawet do 60 proc. Wybuchała wojna gazowa – Białorusini straszyli ograniczeniem tranzytu gazu do Europy. Białoruś w końcu zgodziła się na spłatę długu wobec firmy, jednocześnie otrzymując w zamian podwyżkę kosztów na tranzyt rosyjskiego gazu. Rok później Gazprom, by oszczędzić na tranzycie i uniknąć białoruskiego szantażu po prostu wymógł na Białorusi sprzedaż drugiej połowy udziałów firmy za 2,5 miliarda dolarów.
„Teraz monopol kontroluje system dostarczania gazu i jest zmuszony do grania według miejscowych reguł, i działania całkowicie w ramach białoruskiego systemu prawnego. W rezultacie strukturom Gazpromu przyszło złożyć pozew do międzynarodowego sądu arbitrażowego przy Białoruskiej Izbie Handlowo Przemysłowej”
Napisał Kommersant – dodając , że obecnie sytuacja rosyjskiej firmy jest „bardziej skomplikowana” niż w 2010 r.” Jest to niedwuznaczna sugestia, że przy tego typu sporach białoruskie sądy staną po stronie białoruskich firm.
Pytany o kwestię arbitrażu, białoruski wicepremier Uładzmir Siemaszko nazwał spór „relacjami podmiotów gospodarczych”, w które władze nie zamierzają ingerować. Jednak dodał, że zgodnie z prawem Białorusi, Gazprom nie może ograniczać dostaw do momentu rozstrzygnięcia sporu przez arbitraż. Cytowani przez rosyjską gazetę prawnicy podkreślają, że postępowanie arbitrażowe może skończyć się niepomyślnie dla Białorusi – jednak może trwać nawet lata.