Służba Bezpieczeństwa Państwowego Gruzji oświadczyła, że „prowokacje podczas protestów” z udziałem osób walczących na Ukrainie są „nową próbą zamachu stanu z pomocą finansowanych z zagranicy organizatorów wieców przed gruzińskim parlamentem”. W ostatnich tygodniach Gruzini protestowali przeciwko ustawie o tzw. zagranicznych agentach, która ich zdaniem jest wzorowanana rosyjskim ustawodawstwie i ma na celu podważenie niezależności organizacji pozarządowych.
Służba wydała oświadczenie, w którym stwierdziła, że pewne grupy próbują organizować prowokacje podczas protestów przed parlamentem. Agencja stwierdziła, że działania te „mają na celu opracowanie destrukcyjnych i brutalnych scenariuszy i są finansowane z zagranicy” – relacjonuje portal Sova.
– Gruzińscy obywatele spoza kraju są aktywnie zaangażowani w te przestępcze plany, w szczególności wielu Gruzinów walczących na Ukrainie, którzy deklarują gotowość przyjazdu do Gruzji i wzięcia aktywnego udziału w planowanej przemocy wobec policji – czytamy.
Wymienione osoby rzekomo „aktywnie komunikują się ze swoimi odpowiednikami w Gruzji i omawiają plany zablokowania i sparaliżowania parlamentu, administracji rządowej i innych budynków rządowych”.
Służba specjalna stwierdziła, że „doprowadzenie do ofiar jest pożądane przez organizatorów akcji”. Jej zdaniem doprowadzi to do „wzrostu nastrojów protestacyjnych i zaostrzenia radykalizmu”. Agencja zauważyła, że szczególnym celem „agresji organizatorów protestów są funkcjonariusze organów bezpieczeństwa”.
Wideo: protest w Tbilisi
Według służb na protestach pojawiają się specjalni „instruktorzy”, którzy namawiają „młodych protestujących do przynoszenia do parlamentu substancji łatwopalnych” w celu stworzenia koktajlu Mołotowa, a także „kamieni i żelaznych pałek”.
– Podczas trwających protestów ich organizatorzy, w celu sprowokowania masowych zamieszek, chaosu i odwetu ze strony organów ścigania, działają na polecenie zagranicznych instruktorów i aktywnie wykorzystują metody brutalnych ćwiczeń prowadzonych przez CANVAS i Petera Ackermana, których celem jest wywołanie tak zwanej majdanizacji i sprowokowanie w kraju wydarzeń podobnych do wojny domowej z lat 90. – podała w oświadczeniu Służba Bezpieczeństwa Państwowego Gruzji.
Według niej organizatorzy protestów wykorzystywali fundusze z zagranicy do realizacji swoich „przestępczych planów” i kryptowaluty do „zacierania śladów”.
– Podobne metody są wykorzystywane do organizowania „kolorowych rewolucji”. Wobec funkcjonariuszy kierowane są groźby, próby przekupstwa, inscenizowanie ich przejścia na stronę protestujących – co ostatecznie ma na celu upadek struktur państwowych i brutalne obalenie rządu – czytamy w oświadczeniu.
Protesty w Gruzji trwają od 9 kwietnia, kiedy to rządząca partia Gruzińskie Marzenie ponownie wprowadziła pod obrady projekt ustawy, zgodnie z którą organizacje pozarządowe i media, które otrzymują ponad 20 proc. środków ze źródeł zagranicznych, miałyby rejestrować się jako organizacje „realizujące interesy obcego mocarstwa” i musiałyby składać specjalne doroczne sprawozdania finansowe.
Zdaniem krytyków gruziński projekt przypomina rozwiązanie przyjęte w Rosji w 2012 roku, które zostało wykorzystane do brutalnego tłumienia głosów sprzeciwu i piętnowania antykremlowskich ośrodków. Krytycy ustawy twierdzą, że jednym z jej celów jest zbliżenie Gruzji do Rosji. Podobne środki zostały przyjęte przez dwa inne kraje byłego ZSRR: Kazachstan i Kirgistan.
W grudniu UE przyznała Gruzji status oficjalnego kandydata, ale stwierdziła, że powinna przeprowadzić reformy systemu sądowniczego i wyborczego, zwiększyć wolność prasy i ograniczyć władzę oligarchów, zanim rozpoczną się negocjacje w sprawie członkostwa.
Wczoraj grupa 31 europosłów w liście do szefa dyplomacji UE Josepa Borrella wezwała m.in. do zawieszenia statusu Gruzji jako kraju kandydującego i wstrzymania jej procesu akcesyjnego. Jako powód wskazano prace w gruzińskim parlamencie nad projektem tzw. ustawy o zagranicznych agentach.
lp/ belsat.eu wg Sova.news, Facebook, PAP