Granica miała łączyć, a dzieli Polaków i Ukraińców

Między Polską i Ukrainą kolejny raz wkradają się złe emocje. Jeśli obie strony nie  wypracują teraz modelu współpracy opartego na poszanowaniu wzajemnych interesów, to będzie tylko coraz gorzej.

Sytuacja na polsko-ukraińskiej granicy jest tragiczna. Ukraińscy kierowcy stojący kilka dni, TIRy z kończącym się dla ich ogrzewania paliwem, dwa przypadki śmierci, prawdopodobnie  z powodu stresu i wycieńczenia. To wszystko nie powinno mieć miejsca. Jednak fakt, że kryzys nastąpił, było kwestią czasu. Nałożyło się na siebie co najmniej kilka złożonych problemów. Po pierwsze: sama granica. Od lat generowała napięcia. Począwszy od delikatnie mówiąc obcesowego traktowania Ukraińców przez polską straż graniczną i celników z jednej strony, a bałaganu i przypadków korupcji po stronie ukraińskiej służby granicznej. Przez notoryczne zaniedbania i niedoinwestowanie służb granicznych obu państw.

Wydawało się, że po wejściu do UE Polska będzie miała zasoby, by wzmocnić swoje wschodnie granice, kiedy nie musi już obstawiać pełnym składem personalnym placówek na zachodzie, południu i granicy z Litwą. A jednak przejścia graniczne cierpią na niedostatek personelu. I to nie tylko strażników, ale celników, czy np. lekarzy weterynarzy do kontroli sanitarnej TIRów ze zwierzętami. Stąd kolejki uwłaczające ludzkiej godności. Inna sprawa to fakt, że samych przejść granicznych jest zwyczajnie za mało, a te które są nie mają infrastruktury pozwalającej na zwiększanie przepustowości.

Granica krzywd i pretensji

Tu jednak nie bez winy jest strona ukraińska. W końcu zaplanowana (również pod względem finansowania) jest rozbudowa przejścia granicznego Medyka-Szeginie. Budowa jednak nie ruszyła, polska firma UNIBEP SA, która wygrała przetarg nie może rozpocząć prac, gdyż ukraińskie władze zablokowały przetarg w niezbyt przejrzysty sposób. Na te wieloletnie zaniedbania i odwieczne problemy granicy nałożył się gigantyczny wzrost ruchu osobowego i towarowego, jaki wywołała rosyjska wojna przeciw Ukrainie na pełną skalę. Dla Ukrainy przejścia graniczne z Polską pozostają jedynymi bramami do Europy, obok tych ze Słowacją, Węgrami, czy Rumunią. Z perspektywy logistyki, ale i z uwagi na liczbę Ukraińców mieszkających w Polsce, czy rozmiary pomocy militarnej i innej jadącej przez Polskę, te w Korczowej, Zosinie, Dorohusku, Medyce i inne, są najważniejsze. W warunkach wojny przepustowość granicy jest dla Ukrainy kwestią życiową. Nie tylko z uwagi na transporty zachodniego mini-lend-lease, czyli dostaw uzbrojenia. Utrzymanie ukraińskiej gospodarki jest równie ważne.

Reportaż
Protest polskich tirowców: groźby, wzajemne pretensje i oskarżenia – reportaż z polsko-ukraińskiej granicy
2023.11.22 18:16

Tylko, że tu ukraiński interes gospodarczy brutalnie zderzył się z polskim interesem. Pokazał, jak kruche są emocje, które powstały tuż po rozpoczęciu rosyjskiej agresji na pełną skalę w lutym ubiegłego roku. Jak łatwo wpadają na rafy twardego interesu, jak mogą być storpedowane przez różne grupy, których interesy okazują się sprzeczne (polscy rolnicy-ukraińscy oligarchowie rolni, polskie firmy spedycyjne – ukraińskie firmy spedycyjne). To co się dzieje to nowy model relacji polsko-ukraińskich. Nie oparty na wybujałych emocjach. Wszystko jedno: pozytywnych, czy negatywnych. Nie oparty na zaprogramowanych przez relacje dyplomatyczne, spotkania polityków umowach dwustronnych, czy międzynarodowych. Tylko taki puszczony na żywioł. Wykluwający się w ścieraniu się różnych interesów. Jeśli relacje polsko-ukraińskie będą kształtować się według tego modelu, będą poruszały się od kryzysu do kryzysu. W końcu roztrwoni to kapitał sympatii i z czasem wpłynie na emocje społeczne, a potem na decyzje polityczne.

Cykle kryzysowe

To nie jest pierwszy przypadek, kiedy granica dzieli. A szerzej: dzieli konkurencja w gospodarce. Nie dalej, jak trzy miesiące temu wybuchł największy kryzys w relacjach polsko-ukraińskich. Kryzys zbożowy. Pod taką nazwą przeszedł do historii. Wywołany eksportem ukraińskiego zboża na polski rynek i oburzeniem rolników, którzy nie byli w stanie konkurować cenowo z produktami z Ukrainy. Kryzys osiągnął apogeum w czasie kampanii wyborczej w Polsce, co w sposób naturalny spowodowało, że ten temat stał się elementem przedwyborczych rozgrywek i emocji. Z drugiej strony napłynęły słowa szokujące, jak te prezydenta Wołodymyra Zełenskiego sugerujące, że Polska „stoi po stronie Rosji”, kiedy nie chce wpuszczać ukraińskiego zboża. Kijów i Warszawa weszły w spiralę słownych pojedynków: kto komu mocniej dopiecze. Ukraińskie władze grały na emocjonalnym szantażu, próbując dokazać, że Ukrainie w czasie wojny trzeba pomagać.

Opinie
Polska-Ukraina: prosto w ślepy zaułek
2023.09.20 12:03

Nikt w Polsce tego nie kwestionował, ale jednocześnie narastało przekonanie, że ukraińskie władze okazują Polsce niewdzięczność. I rozczarowanie, że w imię interesu oligarchów rolnych postawiły na szali naprawdę świetnie rozwijającą się współpracę. I coś, co zasadniczo w relacjach międzynarodowych jest niewłaściwym określeniem, ale takich kategorii zaczęliśmy używać od ubiegłego roku – przyjaźń, a nawet braterstwo. Ledwo unormowała się kwestia zboża, na granicy dojrzewał inny kryzys. Ukraińscy kierowcy zaczęli tworzyć konkurencję dla polskich firm spedycyjnych. Wjeżdżają swobodnie na teren UE za zgodą polskich i unijnych władz. Chodziło o umożliwienie ukraińskim TIRom transportu towarów, w tym humanitarnych i istotnych dla gospodarki walczącego państwa. Bez nich przewóz towarów na Ukrainę byłby bardzo skomplikowany, gdyż europejskie TIRy nie mają pełnego ubezpieczenia na terenie państwa w stanie wojny. Firmy leasingowe najczęściej nie zgadzają się na podróż na obszar objęty wojną.

Nowy model

Ukraińskie firmy spedycyjne zaczęły wykorzystywać sytuację i wozić na większą skalę różne towary po Europie. To zaś uderzyło w interesy polskich spedytorów, zwłaszcza tych wyspecjalizowanych w transporcie na wschód. Ci i tak stracili sporo rynku, kiedy z uwagi na sankcje przestali jeździć do Rosji i na Białoruś, czy do Kazachstanu. Polscy kierowcy wskazują, że trudno im konkurować cenami z Ukraińcami. Ci zarabiają mniej, mają niższe koszty fiskalne, a także wymogi związane np. z ciężarówkami.  Konflikt o konkurencję na rynku szybko się zaostrzył, podlewany emocjami. Doszło do blokady granicy i wielokilometrowych korków, interwencji policyjnych i awantur. Na przejściach granicznych wszystkim już puszczają nerwy. W polskich mediach pojawiły się zatrważające teksty, że ukraińscy kierowcy chcą atakować Polaków i rozbijać blokadę granicy. W ukraińskich mediach jakby spokojniej. Tym razem widać, że władze w Kijowie nie chcą eskalować napięcia. Poważnie obawiają się o drożność granicy. I o to, by na progu nowych rządów w Warszawie nie zaczynać od konfliktu. Stąd nie ma  tak ostrych oświadczeń ukraińskich władz, jak w czasie kryzysu zbożowego.

Wiadomości
KE przyjęła tymczasowe środki zapobiegawcze w imporcie płodów rolnych z Ukrainy
2023.05.02 19:00

Za to ukraińska Rada Najwyższa podjęła dwa dni temu uchwałę z apelem o rozwiązanie kryzysowej sytuacji na granicy, ale utrzymaną w bardzo koncyliacyjnym tonie i pełną słów wdzięczności wobec Polski za wsparcie Ukrainy. Oba kryzysy powinny skłonić władze w Kijowie i Warszawie do wypracowanie innego modelu działania w sytuacjach kryzysowych. Bo, że będą kolejne, jest oczywiste. Zrujnowana Ukraina będzie, nie ma co ukrywać, bezwzględnie starała się wykorzystywać swoje atuty gospodarcze względem Europy, by stanąć na nogi.  A ma przecież sporo atutów, takich jak możliwość konkurowania niskimi cenami w wielu obszarach: produkcji rolnej, spożywczej, transporcie, energetyce, czy surowcach a nawet produkcji przemysłowej. Naturalne, że te tańsze, ale często jeszcze wciąż niższej jakości produkty będą najbardziej konkurencyjne na rynkach sąsiadów z Europy Środkowej. Konflikty, jakie będą powstawały muszą być rozładowywane w ramach jakiś mechanizmów konsultacyjnych między Polską, a Ukrainą. Działających również w ramach struktur UE. Potrafiących tak samo wypracowywać rozsądne kompromisy, jak przed akcesją państw Europy Środkowej do UE. Wtedy również Polska budziła obawy francuskich rolników, czy na niemieckim rynku pracy. Dziś sytuacja jest dużo trudniejsza, bo Ukraina prowadzi wojnę i kwestie rynkowe są wprost powiązane z możliwościami przetrwania państwa.

Michał Kacewicz/belsat.eu

Inne teksty autora w Dziale Opinie

Redakcja może nie podzielać opinii autora.

Aktualności