Reżim Łukaszenki sygnalizuje chęć dobicia targu. Polska w białoruskiej propagandzie


Obserwując, co pojawia się w białoruskiej propagandzie na temat Polski w mijającym tygodniu, ma się wrażenie, że Mińsk coś sobie obiecuje w związku ze zmianą władzy w Warszawie. Chce prawdopodobnie dobić targu. Oferuje ograniczenie napływu imigrantów w zamian za otwarcie przejść granicznych.

Sygnał tradycyjnie wyszedł od Alaksandra Łukaszenki, który 3 listopada odpowiadając na pytania zadawane przez mieszkańców położonego przy granicy z Litwą Ostrowca odniósł się do stosunków polsko-białoruskich. Znając, w jaki sposób są przygotowane tego typu wizyty i ich “spontaniczność” – przypadkowe nie były ani pytania, ani odpowiedzi, a tym bardziej ich poetyka.

białoruś emil czeczko granica migranci uchodźcy ogrodzenie propaganda
Białoruska propagandystka Ksenija Lebiedziewa wraz z grupą “białoruskich patriotów” złożyła kwiaty na grobie Emila Czeczki
Zdj. BT

Wyselekcjonowani przedstawiciele ludności Ostrowca, jak podaje państwowa agencja BiełTA, chcieli się dowiedzieć od szefa państwa o możliwości przywrócenia stosunków między Białorusią a sąsiednimi Polską i Litwą. W sytuacji, gdy w jednym kraju odbyły się właśnie wybory, a w drugim niedługo się odbędą.

– Zapytali Prezydenta, czy wyborcy na Litwie będą w stanie sprawić, że ich rząd będzie działał w interesie ich państwa, a nie tańczył w rytm Waszyngtonu czy Brukseli – podaje strona BiełTY po polsku (zachowujemy oryginalną stylistykę i pisownię)

Łukaszenka stwierdził tymczasem, iż nie ma „absolutnie żadnych wątpliwości”, że stosunki z Litwą zostaną przywrócone, a Polska też „nie będzie miała innego wyjścia”. Wspomniał też o napływających „skargach z Litwy i Polski na imigrantów, próbujących przedostać się do UE przez terytorium Białorusi”. Przypomniał, że Białoruś nie zatrzymuje migrantów, bo nie chce zostać „szambem” Europy (dość ciekawe stwierdzenie w ustach polityka, który oskarża kraje Zachodu, że traktuje przybyszów jak podludzi). Oskarżył też kraje UE, że same zerwały stosunki z Białorusią, w tym w kwestiach migracyjnych, i wprowadziły sankcje.

Komentując wynik polskich wyborów, szef białoruskich władz podkreślił, że nie spodziewa się specjalnych zmian w polskiej polityce w związku z dojściem do władzy Donalda Tuska, którego nazwał politykiem proeuropejskim, a odchodzące  Prawo i Sprawiedliwość partią bardziej proamerykańską.

– Ale to nie znaczy, że jutro zmieni się tam polityka wobec Białorusi. Rozmawiamy z nimi kanałami zamkniętymi, stawiają mi warunki: “Tego wypuść, tamtego wypuść”. Złamał prawo, jak go wypuszczę? – Muszą być do tego pewne warunki. Jesteśmy suwerennym, niezależnym państwem. Będziemy prowadzić politykę, która leży w interesie naszego narodu. Zostało wszystko powiedziane. Jeśli są na to gotowi, jutro jesteśmy gotowi gdziekolwiek podać im rękę i jesteśmy gotowi z nimi współpracować – dodał, nawiązując prawdopodobnie do sprawy Andrzeja Poczobuta, który odbywa wyrok 8 lat pozbawienia wolności.

10 lutego po skazaniu na długoletnie więzienie polskiego dziennikarza i działacza Związku Polaków na Białorusi Polska zawiesiła do odwołania ruch na polsko-białoruskim drogowym przejściu granicznym w Bobrownikach w woj. podlaskim. Ograniczając ruch międzynarodowy z Białorusią do dwóch przejść. W czerwcu 2023 r. polskie władze zablokowały całkowicie ruch ciężarówek zarejestrowanych na Białorusi i w Rosji. Podobne decyzje podjęły również Litwa i Łotwa.

Komentarze
„Jeśli Białoruś odpowie tym samym, ruch stanie”. Polska zamyka granicę dla TIRów z Białorusi i Rosji
2023.06.01 08:20

Białoruś „wyciąga rękę”

Od jakiegoś czasu napływają sygnały, że Białoruś stara się odnowić relacje ze swoimi sąsiadami. Jeszcze pod koniec października Ministerstwo Spraw Zagranicznych Białorusi nieoficjalnie skarżyło się, że Łotwa odmówiła spotkania w celu omówienia kryzysu migracyjnego. Sugerowano, że w pakiecie była kwestia otwarcia przejść granicznych z Białorusią.

Wiadomości
Władze Białorusi namawiały Łotwę na spotkanie nt. kryzysu granicznego. Ta miała odmówić
2023.10.25 11:44

Podobne pretensje pod adresem Polski i Litwy wygłaszał szef Rady Bezpieczeństwa Białorusi Alaksandr Walfowicz, który stwierdził, że źródłem zagrożenia migracyjnego nie jest Białoruś i Rosja, a apele do Polski i krajów bałtyckich o rozwiązanie problemów migracyjnych na granicy z Białorusią pozostają bez odpowiedzi, mimo „konstruktywnych propozycji”.

Wiadomości
Łukaszenkowski urzędnik ubolewa, że Polska i Litwa nie chcą rozmawiać z Białorusią
2023.11.08 16:13

Konstruktywne dla Białorusi na pewno byłoby otwarcie przejść granicznych dla ruchu towarowego. To, co Białoruś mogłaby zaoferować za spełnienie swoich oczekiwań, pokazuje kolejny tajemniczy sygnał. Okazuje się, że od kilku dni praktycznie ustały przypadki nielegalnych przekroczeń granicy z  Litwą przez imigrantów. Dzieje się tak, mimo że na polskiej i łotewskiej dziennie rejestrowanych jest kilkadziesiąt takich prób. Raczej jest mało prawdopodobne, że przybysze zaczęli omijać akurat ten fragment białoruskiej granicy sami z siebie. To raczej sygnał, że Białoruś ma narzędzia, żeby kontrolować ich przepływ.

Wiadomości
Migranci przestali szturmować litewską granicę z terytorium Białorusi. Przypadek czy gra Łukaszenki?
2023.11.07 09:51

„Smutne oczy Czeczki”

O tym, że „coś jest na rzeczy” i Łukaszenka chce wykorzystać temat migracji do osiągnięcia swoich celów, świadczy coraz więcej materiałów pojawiających się w białoruskiej propagandzie na temat kryzysu migracyjnego. Często słowo w słowo powtarzane są w nich argumenty prezentowane przez władzę. Apelują one do sumień Zachodu, uparcie zaprzeczając, że Mińsk miał cokolwiek wspólnego z jego rozpętaniem.

Obszerny, prawie półgodziny materiał na temat migrantów przygotował program pierwszy państwowej białoruskiej telewizji BT. Zaczyna się od stwierdzenia, że migrantów do Europy zaprosiła w 2015 r. Angela Merkel swoim słynnym „damy radę”. I stwierdza, że kryzys migracyjny na białorusko-polskiej granicy był następstwem właśnie tej decyzji.

Ekspertem w programie jest tajemniczy Wusal Dżafarow, azerbejdżański „historyk i orientalista” przedstawiciel Fundacji im E. Czeczki w Azerbejdżanie. Jak okazuje się, organizacja imienia polskiego dezertera nabrała już międzynarodowego charakteru. Zaproszony przez białoruską telewizję komentator ubolewa, że UE przestała reagować „humanitarnie” na napływ migrantów po 2020 r. – czyli akurat wtedy, gdy Łukaszenka zaczął przerzucać ich na zachodnią granicę Białorusi.

– Jest oczywiste, że polityka migracyjna krajów UE graniczących z Białorusią stawała się z każdym rokiem coraz radykalniejsza i brutalniejsza. Władze Polski, Litwy i Łotwy nie tylko ignorują międzynarodowe prawo humanitarne, one w dosłownym sensie zabijają przybyszy z Bliskiego Wschodu – stwierdzili autorzy programu.

Na koniec pojawia się wreszcie postać Emila Czeczki, dziennikarka BT Ksienija Lebiedziewa odwiedza nawet cmentarz, gdzie pochowany jest polski dezerter, by położyć dwie róże na grobie człowieka, który miał rzekomo ujawnić informacje o masowych egzekucjach migrantów przez polskie wojsko. Pracowniczka BT miała okazję spotkać zmarłego i przeprowadzić z nim wywiad, w którym opowiadał o rzekomych zbrodniach polskiego wojska.

Wiadomości
“Zdezerterowałem z armii przez drut kolczasty”. Polski żołnierz przed kamerą białoruskiej propagandy
2021.12.17 14:40

Wusal Dżafarow komentując sprawę Czeczki stwierdził, że jest ona tabuizowana przez zachodnie media (BBC,  Al – Arabija)  i organizacje praw człowieka. A to dlatego, że uznały za absurd to, że żołnierz NATO uciekł na Białoruś.

O tym, że słowa Czeczki miały nieść „niewygodną prawdę” jest przekonany też polski polityk Krzysztof Tołwiński. Ten ulubieniec łukaszenkowskich mediów w swojej karierze przeszedł od Samoobrony przez PiS, Kukiz15, Konfederację, by wylądować we własnej Formacji Front. Białoruska telewizja podkreśla, że jest on pierwszym polskim politykiem, który wypowiedział się na  temat Czeczki i zabójstw na polskiej granicy. Zasugerował, że w rzekomym samobójstwie szeregowca palce maczały polskie władze.

– W działaniach i słowach szeregowego Emila Czeczki było wiele prawdy i hańby dla nas. Powtarzam raz jeszcze, nie wykluczam, że jego śmierć nie była przypadkową. A nawet jest dokładnie odwrotnie – on był po prostu niewygodny i zabity w interesach polskich władz – mówił.

Tołwiński oskarżył też w programie rząd PiS o nieudaną próbie wywołania zamachu stanu na Białorusi. A gdy ten się nie powiódł, politycy partii rządzącej mieli skierować się przeciwko uchodźcom, bo istnienie takiego wroga konsoliduje społeczeństwo.

Autorzy programu wnioskują, że skoro Polska ogranicza dostęp do granicy dziennikarzom i aktywistom muszą się tam dziać rzeczy „o których wie ograniczony krąg” ludzi.

Sytuację na granicy komentuje też Dzmitryj Bialakou, niegdyś „opiekun” Czeczki, dziś szef „charytatywnej fundacji” jego imienia. Zarzuca Polsce “nieludzkość”, choć przeszła przez „nazizm i obozy koncentracyjne”. W programie oskarżenia polskich służb o nazizm i ludobójstwo z ust znanych z brutalności przedstawicieli białoruskich struktur siłowych pojawiają się nie raz.

W reportażu można też obejrzeć propagandowe obrazki opisywane jako wizyta „białoruskich patriotów” na grobie „polskiego dysydenta, polskiego żołnierza Emila Czeczki”.

Program kończą zwolnione kadry Czeczki pod muzykę z serialu „Polskie drogi”.

– Emil widział oczy uchodźców, których rozstrzeliwał, i prześladowały go do końca życia. Teraz polski konsul w Grodnie jeździe do pracy pod adres Przejazd Emila Czeczki i patrzy na smutne oczy polskiego żołnierza patrzącego na niego z plakatu – mówi głos zza kadru.

Płot na granicy odcina Polskę od cywilizacji

Białoruska propaganda usiłuje też zainteresować samych Polaków kwestią izolacji Białorusi. W internecie i na falach FM wyemitowano po polsku godzinny program państwowego radia pt.  „Myśli o Polsce”. Pisaliśmy już wcześniej o autorach i uczestnikach tego projektu, który przyciągnął na Białoruś kilku „antysystemowych” miłośników Łukaszenki i Putina.

Media
Śladem Czeczki – na Białoruś jadą nowi polscy miłośnicy Łukaszenki i Putina
2023.10.06 12:12

W audycji prowadzonej przez Daniela Mikuska, polskiego biznesmena branży opakowań i fana wszelkich spiskowych teorii, który postanowił porzucić Polskę i zasiąść za mikrofonami białoruskiego radia, wybrzmiały chyba wszystkie klisze białoruskiej propagandy na temat kryzysu migracyjnego. Tym razem jednak nie z ust białoruskich propagandzistów, ale także obywateli Polski. Surrealizmu audycji dodało to, że także oni dementowali fakt, że kryzys migracyjny w 2021 r. był sprowokowany przez białoruskie władze.

Prowadzący stwierdził na wstępie, że ogrodzenie ma powstrzymywać też Polaków przed uciekaniem na Białoruś. Porównał także postawione na granicy ogrodzenie do chińskiego muru, który odizolował ten kraj od świata i doprowadził do jego upadku. Polska według tej logiki też ma upaść z powodu izolowania się od Białorusi. Z drugiej jednak strony Mikuska zaznaczył, że płot nie spełnia swojego zadania i ma tylko znaczenie symboliczne. Okazuje się też, że granicę polską szturmują ci, którzy płacili łapówki polskim urzędnikom za wizy i zostali oszukani. A mieli płacić 10 tys. euro „za jeden papierek”, a w efekcie do Polski nie trafili.

Według uczestników programu ogrodzenie to poważny problem ekologiczny – podzielił Puszczę Białowieską. Wszystkie te motywy były obecne wcześniej w wypowiedziach białoruskich władz i tamtejszej propagandzie 

Potem pojawiły się oskarżenia, że Polska dopuszcza się ludobójstwa migrantów na granicy z Białorusią. Mikusek wziął też na warsztat nieszczęśliwie zmarłego na Białorusi dezertera Emila Czeczkę. Powołując się na jego słowa, twierdzi, że reżim „gubernatora Morawieckiego” dopuścił się zabójstwa 6 tys. kobiet i dzieci

Inny uczestnik programu Paweł Jański, który przedstawiany jest jako działacz społeczny, w rzeczywistości wyjechał na Białoruś z Wielkiej Brytanii wraz z rodziną w obawie przed rzekomymi prześladowaniami. I jak twierdzi, dopiero tam zyskał prawdziwą wolność.

Uczestnik programu porównał Polskę z III Rzeszą i stwierdził, że dopiero gdy „reżim Morawieckiego” upadnie, prawda wyjdzie na jaw. I dlatego potrzebne jest powtórzenie procesu w Norymberdze, który tym razem miałby sądzić „ludobójców” wśród polskich władz.

Jednak na koniec chyba rzeczywiste intencje białoruskiego reżimu odkryło dwóch tamtejszych propagandystów i komentatorów Alaksiej Dziermant oraz Piotr Piatrouski. Ten ostatni oświadczył, że Białoruś nie sprowadza migrantów, tylko po prostu nie przeszkadza im w docieraniu na granicę. Brzmi to groteskowo wobec udowodnionego faktu, że to właśnie białoruskie władze w 2021 r. zorganizowały cały międzynarodowy biznes zwożenia przybyszy z Bliskiego Wschodu i transportowania pod polską granicę.

Piatrouski przymilnie zadeklarował, że zarówno w interesie Białorusi jak i Polski jest ochrona swojej granicy i by uregulować ten problem, Białoruś wyciąga do Polski rękę i zachęca do dialogu. Dziermant tymczasem postawił sprawę jasno – Polska ma zrezygnować z sankcji, a wtedy Białoruś przestanie przepuszczać migrantów.

Business as usual?

Tego typu programy dobrze przedstawiają intencje białoruskich władz. Łukaszenka ma nadzieję na powrót do polityki „business as usual” w stosunkach z  Zachodem, który w rzeczywistości głównie zwiększa jego pole manewru w polityce wobec Kremla. Pewne nadzieje pokłada w zmianie władzy w Polsce i na możliwość wywarcia większego wpływu na Warszawę przez UE. To by rozwiązało kryzys po jego myśli. Tu posługuje się argumentami humanitarnymi, naturalnie pomijając fakt, że migranci cierpią, bo zostali przez białoruskie władze omamieni wizją łatwego przekroczenia granicy.

W rzeczywistości są oni dla Łukaszenki zwykłymi pionkami. Gdy tylko Zachód spełni jego postulaty, żaden migrant z Bliskiego Wschodu nawet nie będzie mógł pomyśleć o zbliżeniu się do białoruskiej granicy, tak jak to było przez lata. Ta potrzeba targu mającego na celu zniesienie zachodnich sankcji oznacza jednak, że te działają.

Jakub Biernat/ belsat.eu

Aktualności