Korespondenci Biełsatu wybrali się do tej liczącej 47 mieszkańców wioski, aby zobaczyć jak wygląda prawdziwa Białoruś widziana przez pryzmat… Białorusi.
Вёска з самай патрыятычнай назваю.
Беларусь – гэта ня толькі краіна, а яшчэ і вёска! Глядзіце, як там жывуць вяскоўцы. https://naviny.belsat.eu/news/u-belarusi-zastalosya-47-zhyharou-yak-zhyve-vyoska-paznachanaya-tolki-na-mape/
Opublikowany przez Белсат TV Poniedziałek, 31 grudnia 2018
Drogowskazu do wsi Biełaruś na północnym zachodzie obwodu mohylewskiego próżno szukać. Ale widnieje ona na mapach i we wpisach meldunkowych jej mieszkańców.
Nie ma też tablic z jej nazwą na wjeździe i wyjeździe. Może dlatego, że jest naprawdę malutka – to raptem dwie ulice po 10 domów. Przypadkowy podróżny jadący drogą z Szapielewicz do Kruhłego nawet nie domyśli się, że przejeżdża przez wieś o patriotycznej nazwie Biełaruś.
Miejscowi już przyzwyczaili się do takich sytuacji, kiedy muszą podać adres zamieszkania:
– Białoruś, dom nr 3.
– Jasne, że Białoruś, a co dalej?…
Niektórzy co prawda mają wpisane do dowodów, że mieszkają w osadzie Biełaruś, a inni, że we wsi o tej nazwie.
Żeby odkryć jej tajemnicę, musimy pojechać… do sąsiedniej wsi. W Szapielewiczach jest biblioteka i jej nieoceniona kierowniczka – Nina Antonawa.
Ale to również „białorusinka” – większą część życia spędziła w Biełarusi i tam też jest zameldowana. Nina Antonawa sporządziła kronikę okolicy, w której znalazło się wiele ciekawych informacji o regionie.
I to z niej właśnie dowiedzieliśmy się, że swoją nazwę wieś Biełaruś wzięła od założonej tu w 1919 roku spółdzielni rolniczej. Według innych źródeł – odegrał też w tym rolę kołchoz „Biełaruś”, który jako pierwszy w okolicy powstał tam w roku 1929.
W roku 1926 Biełaruś miała 8 domostw i 50 mieszkańców. Potem wieś się rozrastała, ale podczas II wojny światowej Niemcy spalili 12 domów. Po wojnie wieś odbudowano.
Dziś jednak, jak większość wsi w okolicy, Biełaruś wymiera. Przyczyny są takie same jak wszędzie: starsi mieszkańcy odchodzą, a młodzież wyjeżdża do miast. Obecnie mieszka tu 47 osób, chociaż w najlepszych czasach było ich 135. A w najbliższej okolicy znikło sześć całych wsi.
Nina Antonowa zapewnia więc, że na tym tle Biełaruś trzyma się jeszcze całkiem nieźle. I chyba wie co mówi, bo to urodzona krajoznawczyni i miłośniczka małej ojczyzny. Z chęcią pokazuje nam własnoręcznie spisane wspomnienia mieszkańców, albumy, zbiory pieśni i przypowieści ludowych.
Niedaleko od Szapialewicz jest jezioro Chatomla, nazywane też Świętym. Mówi się o nim, że jego woda ma lecznicze właściwości. A w lesie obok jeziora są kurhany – starodawne pochówki z kamiennymi krzyżami. Do tych krzyży ludzie przychodzą ze swoimi bolączkami, żeby się pomodlić. Wierzą, że natura je uleczy.
A w jednym budynku z biblioteką mieści się też wiejski klub. Już przygotowany na nadejście Nowego Roku – z choinką i ogłoszeniem, że zabawa sylwestrowa rozpocznie się o 1 w nocy.
A my wracamy, aby znaleźć oficjalne potwierdzenie istnienia Białorusi.
– Dopóki nie pokaże się dokumentów, to ludzie nie wierzą, że mieszkam we wsi Biełaruś – mówi była deputowana Swiatłana Baradacz. – Nie pierwsi pytacie się o znak z nazwą. Ale o jakim znaku mowa, kiedy nie ma nawet oficjalnych nazw ulic. Jedna jest „drewniana”, bo domy przy niej stoją stare, drewniane. A druga jest „ceglana”, bo domy są na niej nowsze – z cegły. Wymyślili to miejscowi, żeby uściślić swoje miejsce zamieszkania.
Swiatłana mieszka tu z mężem. Syn wyjechał na studia do Mińska, ale wracać nie zamierza. Chociaż Swiatłana nie narzeka na życie – pracuje w tutejszym leśnictwie.
– Natura nas żywi: w lesie jest mnóstwo zwierzyny i ptaków. Przyjeżdżają do nas myśliwi z Rosji i Niemiec. Nasze lasy obfitują w jagody i grzyby, w sezonie jest dużo pracy. Nie mamy ropy, ale mamy las. On jest naszym żywicielem.
Zwierzyny jest tu rzeczywiści w bród. Łosie, wilki, jelenie chodzą po wsi jak po własnym domu. Ślady dzikich zwierząt można znaleźć nawet w przydomowych sadach, gdzie jelenie rozgrzebują śnieg w poszukiwaniu jabłek.
Gospodarstwo leśne mieści się w pobliskich Szapielewieczach. I to rzeczywiście centrum całej okolicy: ma ok. 200 mieszkańców, mieści się tu nie tylko biblioteka i wiejski klub, ale także szpital i szkoła z przedszkolem.
Ale w nadchodzącym roku szkołę zamkną. 42 dzieci i 29 dorosłych będzie musiało znaleźć sobie inne miejsce
Dzieci zostaną przyjęte przez szkołę w Ciacierynie, ale na nauczycieli i wychowawców nikt tam nie czeka.
– Wielu ludzi było przeciwko zamknięciu szkoły – mówi deputowana rady wiejskiej z Biełarusi Walancina Łapo. – Rodzice będą musieli wstawać jeszcze wcześniej, żeby wsadzić dziecko na poranny autobus do szkoły. A powrotny jest bardzo późno i dzieci będą cały dzień poza domem.
W Szapialewiczach już zamknięto pocztę, aptekę, w ambulatorium nie ma lekarza, a tylko pielęgniarka. A bibliotekę połączono z klubem. Ale najbardziej szkoda szkoły. Żałują jej też mieszkańcy Biełarusi…
– Szkoła to najboleśniejsza sprawa, na inne rzeczy nie ma co narzekać. Drogi odśnieżają, stawiają latarnie. Przyjeżdża do nas, do Biełarusi sklep obwoźny. Raz na tydzień z centrum handlowego i raz ze spółdzielni. Jak ktoś ma chęć, to może pójść do sklepu w Szapialewiczach – mówi Walancina Łapo.
Przyjazd sklepu obwieszcza długie trąbienie klaksonu. Puste ulice wioski natychmiast się ożywiają. Mieszkańcy oblegają samochód, żeby zrobić zakupy przed Nowym Rokiem.
Sklep obwoźny przywozi artykuły spożywcze i chemię gospodarczą. Przy ladzie sąsiedzi omawiają nowości, radzą się, co kupić na świąteczny stół..
Ale po półgodzinie samochód z towarem odjeżdża i wieś znów dosłownie zamiera.
Wolha Wasiliewa, cez/belsat.eu