Uładzimir Makiej zwrócił się z otwartym listem do pracowników białoruskiego MSZ. To pierwszy przypadek, kiedy ten minister skomentował ostatnie wydarzenia. Poprzednio publikowano jedynie krótkie komunikaty po rozmowach z szefami MSZ, m.in.Finlandii i Szwecji.
Minister spraw zagranicznych podkreślił, że Białoruś przeżywa obecnie najtrudniejszy okres w swojej nowoczesnej historii. Chodzi o zachowanie państwowości. Zaznaczył, że to naturalne, iż wszyscy przeżywają sytuację w ojczyźnie.
– Te wydarzenie nie mogą pozostawić nas obojętnymi, dlatego że podzielamy ogólnoludzkie, nasze białoruskie, wartości, opowiadamy się za jednością narodu, odrzucamy radykalizm i nieuzasadnioną przemoc – napisał.
Dyplomata przyznał też, że każdy ma prawo do emocji oraz postawy obywatelskiej i ludzkiej, ale potrzebny jest też chłodny rozum i umiejętność dialogu i szukania porozumienia.
– Wyrażając swoje stanowisko obywatelskie, nie dzielcie zespołu, którego rezultaty pracy są ważne dla kraju i narodu. A jeśli nie możecie znaleźć motywacji – nie targujcie się z sumieniem, bądźcie uczciwi i zasadniczy do końca – napisał.
Uładzimir Makiej zaznacza, że zmiany są konieczne, ale nie za cenę konfrontacji i rewolucji.
– W takim przypadku ofiar i negatywnych następstw będzie o wiele więcej. I tak już z powodu wydarzeń ostatnich dni, cofnęliśmy się o lata do tyłu – dodaje.
Uładzimir Makiej zasugerował, że dyplomatom, w tym też jemu i jego rodzinie grożono.
– Podłe, anonimowe naciski na rodzinę, w tym na małoletnie dzieci, nie układają się w mojej głowie ze słowem “demokracja”. Za łzy mojego 11-letniego syna jestem gotów przegryźć gardło – czytamy w liście.
Jego zdaniem, takie działania tylko cementują jedność tych, którzy “naprawdę chcą dobra Ojczyzny”. Dodał, że powolny, ale ewolucyjny proces okazuje się efektywniejszy koniec, końców.
pp/belsat.eu wg tut.by