Nie, nie dyskutujcie ze mną. Show naprawdę jest imponujące, a do tego takie filmowe. Widać, że twórcy scenariusza doskonale znają światowe kino. Każdy taki remake daje szansę na Oskara.
Scena pierwsza. Nad spokojnym Mińskiem krąży śmigłowiec. Włączycie „Cwał Walkirii” i będziecie mieli wierny cytat z „Czasu Apokalipsy” Francisa Forda Coppoli. Tyle, że w śmigłowcu nie walkirie, tylko Odyn – a raczej, z białoruska, „Adzin”, z akcentem na ostatnią sylabę – ten jedyny.
https://www.facebook.com/belsatpopolsku/videos/729513714274848/
Siedzącemu w śmigłowcu staremu człowiekowi nie sposób odmówić determinacji. Chłopcu, który mu towarzyszy, na wszelki wypadek wydano żołnierski hełm. U Coppoli, jak pamiętamy, żołnierze w helikopterze siadali na hełmach, żeby im od dołu Wietnamczycy przyrodzeń nie odstrzelili. Chłopiec używa hełmu zgodnie z przeznaczeniem, prawdopodobnie zakładając, że ostrzał, jeśli się zacznie, będzie z góry, a nie z dołu.
Scena druga. Śmigłowiec ląduje. Stary człowiek wychodzi z maszyny. W rękach trzyma automat, ale, z jakiegoś powodu, bez magazynka z nabojami. Wydaje się, że to cytat z roboczego scenariusza „Lotu nad kukułczym gniazdem” Milosa Formana, którego akcja toczy się, jak wiadomo, w domu wariatów. Staremu człowiekowi wydali automat, ale świadomi specyfiki postawionej mu diagnozy, amunicji już nie.
https://www.facebook.com/belsatpopolsku/videos/2383368715303194/
Nie jest też do końca jasne, jak i z kim zamierza on walczyć. Wiadomo za to, że kobieta w następnej scenie zagra rolę pielęgniarki ze szpitala psychiatrycznego.
Scena trzecia. To już zupełnie oczywisty cytat: „Upadek” Olivera Hirschbiegela. Stary człowiek zbliża się do nielicznej grupy członków Hitlerjugend, gotowych za niego zginąć w walce. Szczerze dziękuje za ich poświęcenie, a oni radośnie potwierdzają swoją chęć oddania życia.
https://www.facebook.com/belsatpopolsku/videos/3183524371753428/
Stary człowiek wraca do bunkra, gdzie spokojnie zastyga za ogromnym, okrągłym stołem. Przy tymże stole siedzi też chłopiec, wcielający się w rolę najbliższej mu osoby – Ewy Braun, oraz pielęgniarka, która pisze sprawozdanie dla lekarza, a po latach, w swoich pamiętnikach, opowie, jak walczyła z reżimem od środka.
Czy oni naprawdę myślą, że wszystkie te sceny przekonają widza, iż człowiek na ekranie to zwycięzca? Wprost przeciwnie. Po mieście chodzi spokojnie dwieście tysięcy ludzi, a w scenach, które w tej inscenizacji po mistrzowsku naśladują zdjęcia dokumentalne, pojawia się zły i przerażony staruszek, który chowa się za plecami fanatycznych chłopców i ryzykuje – bo on naprawdę wierzy w niebezpieczeństwo – życiem najbliższej mu osoby.
Hitler, jak wiadomo, podał Ewie Braun truciznę. Co będzie z synem, którego ojciec sadza obok siebie czy to w śmigłowcu, czy to w bunkrze? Nawet nie piszę teraz o psychice chłopca, a o finale, który wydaje się niemal nieunikniony i zawczasu zapowiedziany: „Zmiana władzy tylko po moim trupie”.
To poczucie beznadziejności potęguje jeszcze fakt, że zamiast wielkich armii, które osłaniają sobą naczelnego wodza, widzimy grupę nieźle uzbrojonych chłopców – nawiązanie do komandosów Ottona Skorzeny’ego? Jednak grupa to dość nieliczna. Staruszek albo rozumie, że nic mu nie grozi, albo też nie znalazł nikogo więcej, komu mógłby zaufać.
Dlatego wojsko – i tu już dochodzimy do komedii Leonida Gajdaja „Iwan Wasiljewicz zmienia zawód” – zostaje wysłane na podbój Kazania lub jakiegoś innego Astrachania z obawy, że władcę może obalić samo wkroczenie do twierdzy z okrzykiem:
– Ten car nie jest prawdziwy!
Oprycznicy, jak wiadomo, stanowią mniejszość, która nawet już nie wywołuje strachu. W każdym razie szok wywołany ich spektakularnym okrucieństwem z 9 do 12 sierpnia zdążył już minąć. Groźba użycia wojska w ogóle zaś wygląda jak wspomniany automat bez magazynka. Ot! Zabawka w rękach staruszka, który już całkiem zdziecinniał.
Sądząc po reakcji na opisaną przeze mnie wczorajszą pokazówkę rosyjskich urzędników i ekspertów, dla nich też wszystko jest już jasne. Wariatów się nie wspiera – ich się izoluje. Można ich zresztą odizolować na pokładzie odlatującego przy dźwiękach „Cwału Walkirii” śmigłowca.
Alaksandr Fiaduta dla belsat.eu
***
Alaksandr Fiaduta to białoruski politolog i literaturoznawca. W pierwszych miesiącach urzędowania Aleksandra Łukaszenki kierował Wydziałem Informacji Społeczno-Politycznej Administracji Prezydenta, a następnie przeszedł na stronę opozycji. Niniejszy tekst jest prywatną opinią autora i nie musi odzwierciedlać stanowiska Redakcji belsat.eu
Inne teksty autora w dziale “Opinie”
Redakcja może nie podzielać opinii autora.