Ekonomiści uważają, że zamiast niej białoruskiej gospodarce przydałaby się modernizacja.
Nasi koledzy z redakcji programu “Praswiet” odwiedzili port w Odessie, gdzie w ubiegłym tygodniu rozładowano tankowiec z irańską naftą, którą po raz pierwszy skierowano stamtąd rurociągiem na Białoruś, do zakładów petrochemicznych w Mozyrzu. Białoruskie państwowe media ogłosiły to jako wielki sukces i początek wielkiego sojuszu energetycznego. Rosyjskie – traktują to jako zupełnie zbędne przedsięwzięcie.
Niezależność energetyczna to bardzo czuły punkt w „wielowektorowej polityce” Aleksandra Łukaszenki. W ciągu lat budownictwa tzw. Państwa Związkowego Rosji i Białorusi tak przyzwyczaił się on do taniej ropy i gazu, że teraz emocje dotyczące tego tematu wybuchają czasem w zupełnie nieoczekiwany sposób:
„Chciałbym, żeby nasi naukowcy wynaleźli nowe źródło energii. Żeby nie czołgać się na kolanach nawet przed naszymi braćmi, wypraszając u nich tonę ropy lub metr sześcienny gazu” – mówił Alaksandr Łukaszenka.
Czołgać się na kolanach musiał wicepremier Uładzimir Siamaszka, którego wysłano do Moskwy, żeby rozwiązywał kwestie gazu i ropy. Handel polega wciąż na tym samym: Moskwa chce dodatkowej zapłaty za ubiegłoroczne dostawy gazu i zmniejsza dostawy ropy, a Mińsk twierdzi, że wystawione rachunki wyliczono niesprawiedliwie. Jako argument w tych negocjacjach akurat przydał się ten oto statek zacumowany w Odessie: pełny tankowiec pod banderą Panamy.
„To dopiero pierwszy tankowiec. Według naszych informacji, takie dostawy mają odbywać się po mniej więcej 80 tys. ton miesięcznie, czyli po jednym tankowcu co miesiąc” – wyjaśnia główny dyspozytor administracji Portu Morskiego w Odessie Denis Karpow.
80 tys. surowej ropy miesięcznie to prawie milion ton rocznie. Będzie ona transportowana z Odessy przez Brody do Mozyrza.
W Kijowie od dawna mówiono o gotowości przesyłania ropy na Białoruś i proponowano dostawcom znaczne zniżki na opłaty portowe w Odessie – nawet do 75 proc.
„Jeżeli będzie się to odbywać poprzez rurociąg, to możemy wysyłać do 15 mln ton, a jeśli koleją – to do 6 mln ton ropy rocznie” – zapewnia Karpow.
Ten optymizm w każdej chwili może ostudzić Moskwa – swoim głównym atutem, czyli najniższym, praktycznie wewnątrzrosyjskim kosztem surowca. Jeżeli odkręci zawór.
„To sztuczny problem, wywołany pomysłami o dalekim od gospodarki charakterze. Z punktu widzenia gospodarki, tak samo nie wyszło z ropą z Wenezueli. Wieźli ją i z Odessy, i z portów bałtyckich. Ale jak nie kombinować to nakładanie drogi, zbyt długi transport – uważa ekonomista Leanid Złotnikau.
Ale to właśnie tania rosyjska ropa była przyczyną nieefektywnego systemu zarządzania gospodarką. Za dużo zużywano, za dużo pożyczano. W rozwój energetyki nie inwestował nikt.
„Były ogromne rosyjskie subsydia – do 10 proc. PKB Białorusi – w postaci tanich nośników energii. I nagle teraz niechętnie nam pożyczają, nagle subwencje mocno się zmniejszają. A Białoruś sama nie jest w stanie niczego zrobić: ani oddać długów, ani przeprowadzić modernizacji” – mówi Złotnikau.
Moskwa nie jest już gotowa do subsydiowania Mińska w zamian za obietnice przyjaźni. Tam wspomina się już o smakowitych aktywach. Akurat podczas negocjacji w sprawie ropy i gazu Państwowy Komitet ds. Mienia Białorusi wystawił 514 przedsiębiorstw przeznaczonych do prywatyzacji.
W tym za zgodą prezydenta, znalazły się na tej liście również firmy o znaczeniu strategicznym i o profilu przemysłowo-wojskowym: Biełaruśkalij, Naftan, MAZ, Zakłady Ciągników Kołowych, Lotnicze Zakłady Naprawcze, a nawet… Drugi Program państwowej telewizji.
Jak się jednak okazało, lista nie jest nowa. Te pół tysiąca przedsiębiorstw i zakładów Łukaszenka jest gotów sprzedać już od dawna – tak jak sprzedał już Rosjanom strategiczny Biełtransgaz, mający monopol na przesył „błękitnego paliwa”. Po prostu podbija cenę.
Jarasłau Ścieszyk, Biełsat
Zdj. Raheb Homavandi / Reuters
Reportaż ukazał się w programie „Praswiet” 24 marca.
Inne tematy: