Do domu Walerego Capkały przyszli przedstawiciele Komitetu Kontroli Państwowej – zaalarmował członek jego sztabu wyborczego.
Informację tę przekazał portal tut.by dodając, że przed domem niezależnego kandydata zauważono kilku funkcjonariuszy. Samego Capkały nie było w domu – rano wyszedł pobiegać.
– Przeszukanie jeszcze się nie rozpoczęło – relacjonował przedstawiciel kandydata.
Nieco później dziennikarzom udało się dodzwonić do żony Capkały.
– Nikogo nie widzieliśmy – odpowiedziała, zapytana o wizytę “niezapowiedzianych gości”.
– A gdzie jest Walery, w domu?
– Nie wiem, pojechał gdzieś. Nie mogę teraz rozmawiać – powiedziała Weranika Capkała i odłożyła słuchawkę.
W Komitecie Kontroli Państwowej (KDK) nie potwierdzono doniesień, jakoby jego funkcjonariusze mieli prowadzić tam jakieś działania.
– Nie posiadam takich informacji – oznajmił rzecznik KDK Kirył Daniłau.
4 czerwca ubiegający się o 6. z rzędu kadencję prezydent Alaksandr Łukaszenka przypuścił na Walerego Capkałę bezpardonowy atak, oskarżając go o rzekome machinacje przy sprzedaży domu. Jak stwierdził, Capkała kłamie przekonując, że swoją kampanię wyborczą prowadzi za pieniądze uzyskane ze sprzedaży domu
– Nawet jeśli sprzedał, to tych pieniędzy starczy na tydzień, aby utrzymywać sztab z tysiąca ludzi (lub nawet pięciuset) i prowadzić tę kampanię – mówił Łukaszenka. – Ale popatrzcie, jak sprzedał? Przecież mieszka w tym domu! Sprzedał swój dom jakiejś firmie, ona mu zapłaciła pieniądze, a on w nim mieszka. Co to takiego? To finansowanie kampanii wyborczej!
ii, cez/belsat.eu