Łukaszenka szuka przeciwwagi dla Putina, gdzie może: w USA, Europie i Azji


Ropa, pieniądze i czas – tego chce białoruski prezydent od Donalda Trumpa, UE, Kazachstanu, a nawet Chin. Czy są mu potrzebne jedynie w targach z Rosją o białoruską suwerenność?

Amerykański ambasador ma wrócić do Mińska po 11 latach obniżonej rangi stosunków dyplomatycznych. Na Białorusi byli w ostatnim czasie wysocy urzędnicy amerykańskiej dyplomacji: John Bolton, były już doradca prezydenta USA ds. bezpieczeństwa, George Kent, asystent sekretarza stanu. Wess Mitchell, czyli pomocnik sekretarza stanu, podczas programowego wykładu w Atlantic Council w Waszyngtonie mówił o potrzebie wspierania suwerenności Białorusi. W ostatnim czasie sam Alaksandr Łukaszenka ciepło wypowiadał się o Stanach Zjednoczonych i Donaldzie Trumpie. A Uładzimir Makiej, minister spraw zagranicznych powiedział dziś, że nie wyklucza spotkania Łukaszenki z Trumpem. Choć nie podał żadnych konkretów. To jeszcze nie zbliżenie, ale na pewno ocieplenie na linii Mińsk-Waszyngton.

Przyciśnięty rosyjskimi planami „integracji” Łukaszenka szuka możliwie jak najwięcej, jak najsilniejszych partnerów, by pokazać Władimirowi Putinowi, że nie jest na niego skazany. Dlatego białoruski prezydent uśmiecha się nawet do uznawanych za wrogów fundamentalnych Amerykanów. I dlatego szuka alternatywy dla rosyjskiej ropy w Kazachstanie, Azerbejdżanie i pojawiają się pomysły importu gazu z Polski. Czy jest to coś więcej, niż poszukiwanie argumentów w trwających przepychankach z Rosją o kształt przyszłego państwa związkowego i próba wzmocnienia pozycji Mińska wobec Moskwy będzie jasne już niedługo. Jeśli Łukaszence rzeczywiście zależy na zmianach i zachowaniu suwerenności, a nie przeprowadzeniu kolejnego manewru taktycznego, okaże się w trakcie negocjacji z Rosją i zbliżających się wyborów parlamentarnych, oraz prezydenckich w przyszłym roku.

Wahadło Łukaszenki

Przez lata Alaksandr Łukaszenka uprawiał wahadłową politykę. Kiedy kłócił się z Moskwą i najczęściej chciał wytargować na Wschodzie pieniądze, robił gesty w stronę Zachodu. Były wizyty zachodnich polityków w Mińsku i białoruskie delegacje w europejskich stolicach. Właśnie europejskich, gdyż Zachód dla Łukaszenki zaczynał się w Warszawie i kończył w Brukseli. Białoruska perspektywa rzadko obejmowała Amerykę. Waszyngton od lat był wrogiem numer jeden dla białoruskiej propagandy. W 2008 r., po wprowadzeniu amerykańskich sankcji na Białoruś za prześladowanie opozycji, Mińsk i Waszyngton obniżyły rangę swoich przedstawicielstw dyplomatycznych. Z Białorusi wyjechał amerykański ambasador, a z Waszyngtonu białoruski.

Wiadomości
Do Mińska wróci ambasador USA. Po ponad dekadzie
2019.09.17 18:25

USA były wrogiem bezpiecznym. Bo dalekim i takim, od którego Łukaszenka nic nie chciał. Jeśli potrzebował pieniędzy innych, niż rosyjskie, to szukał ich raczej w Europie. Jako rynek zbytu dla białoruskiej produkcji petrochemicznej również liczy się jedynie UE. Ameryka jest postrzegana jedynie jako mocarstwo strategicznie i militarnie zagrażające Białorusi i Rosji. A przecież w wymiarze strategicznym Łukaszenka już się określił: jest z Rosją na dobre i złe. Rozpoczęta w ubiegłym roku batalia o przyszłość tzw. integracji białorusko-rosyjskiej wszystko zmieniła. Putin poszukujący jakiejś rekompensaty za utratę Ukrainy postanowił przyspieszyć procesy integracyjne z Białorusią. W rzeczywistości sprowadzające się do podporządkowania Białorusi Rosji, zagarnięcia białoruskiej gospodarki i zwasalizowania Łukaszenki (a w przyszłości może nawet pozbycia się go). Białoruski prezydent zaczął walkę o przetrwanie. Jednak najwyraźniej w negocjacjach z Moskwą „baćka” nie ma już wielu atutów, skoro sięga po ostatnie karty i próbuje pokazać Putinowi, że jak będzie trzeba, to dogada się nawet z USA.

Kto utrzyma Białoruś?

Prowadzona latami polityka gospodarczego uzależnienia od Rosji przyniosła opłakane skutki. Moskwa za pomocą prostych instrumentów zaciska białoruskiej gospodarce pętlę. Np. wprowadzając tzw. manewr podatkowy, czyli podnosząc cenę ropy dla Białorusi za pomocą podatku i braku możliwości rekompensowania ceł (jak do tej pory) do białoruskiego budżetu.

Przy jednoczesnym urynkowieniu cen gazu dla Białorusi, oraz wstrzymaniu eksportu tanich surowców ropopochodnych białoruska gospodarka odczuwa cios za ciosem. Na samym wstrzymaniu eksportu surowców ropopochodnych straciła 1 mld. USD w ub. roku. Na manewrze podatkowym strata tegoroczna to 400 mln. USD, a w perspektywie kilku lat nawet 10-11 mld. USD. Od rosyjskich subsydiów wprost zależne jest 10 proc. białoruskiego PKB. Ogromne są koszty obsługi zadłużenia, w tym tego w rosyjskich bankach. Białoruś traci również na handlu z Rosją. Jest całkowicie uzależniona od eksportu na rosyjski rynek, a jednocześnie kupuje więcej towarów z Rosji, niż tam eksportuje.

W ubiegłym roku białoruska gospodarka zanotowała 3 proc. wzrost. Głównie dzięki zwiększeniu eksportu węglowodorów do Europy, oraz kwitnącej branży IT. Ale to wszystko na co ją stać – jest ograniczana brakiem inwestycji i obciążona archaiczną, niereformowaną strukturą. Łukaszenka jednak poszukuje opcji. Umizgi do UE (w tym tygodniu w Mińsku ma gościć komisarz ds. polityki zagranicznej Federica Mogherini), sygnały do Waszyngtonu i kokietowanie Chin oprócz celu politycznego, są poszukiwaniem wsparcia dla białoruskiej gospodarki. Białoruski prezydent po prostu szuka pieniędzy. Tylko one mogą poprawić jego pozycję względem Rosji.

Wiadomości
Kazachska ropa ma częściowo zastąpić rosyjską w białoruskich rafineriach
2019.09.26 15:34

Taki jest również sens kazachskiej wyprawy Łukaszenki. W październiku w Kazachstanie białoruski przywódca zamierza podpisać umowę o handlu ropą i surowcami ropopochodnymi. Projekt importu z Kazachstanu jest oczywiście obarczony ryzykiem – Białoruś ma małe możliwości zakupu kazachskiej ropy z pominięciem rosyjskich ropociągów. Zresztą, Łukaszenka już raz, w szczycie kłótni z Moskwą o ceny ropy, próbował naciskać Rosjan. W 2010 r. odgrażał się, że będzie importował ropę z Wenezueli. Szybko wycofał się z tych pomysłów, kiedy uzyskał od Moskwy zgodę na przekazywanie ceł eksportowych do białoruskiego budżetu. Również dzisiaj egzotyczne plany białoruskiego reżimu nie uratują go od rosyjskich nacisków. No chyba, żeby władza w Mińsku rzeczywiście zdecydowała się na reformy i liberalizację, a przynajmniej twarde postawienie na suwerenność Białorusi, które będą czytelne i wiarygodne dla Brukseli i Waszyngtonu.

Wiadomości
Kazachska ropa ma częściowo zastąpić rosyjską w białoruskich rafineriach
2019.09.26 15:34

Na to jednak się nie zanosi. Łukaszenka myśli w kategoriach krótkoterminowych. Nauczył się wyszarpywać kolejne miesiące u władzy nie planując dalej niż w perspektywie najbliższego zadania. Takim zadaniem niebawem będzie zachowanie władzy w wyborach i starcie z Putinem w negocjacjach integracyjnych. Łukaszenka dobre wie, że białoruska infrastruktura i cała gospodarka są wybitnie uzależnione od Rosji i dostosowane do rosyjskiego rynku. Także mentalnie: dla dużej części białoruskiej nomenklatury niewyobrażalne jest zerwanie z rosyjskim obszarem gospodarczym. Dlatego gesty w stronę Europy, USA, czy szukanie ropy w Kazachstanie, są niczym więcej, jak desperacką próbą wynegocjowanie u Putina zachowania resztek suwerenności białoruskiej władzy. Tyle, że ta gra jest czytelna dla Rosjan. Dobrze wiedzą, że Łukaszenka ma ograniczone pole manewru.

Michał Kacewicz/belsat.eu

Aktualności