Przywódca Białorusi jest przekonany, że protesty w jego kraju podgrzewa 1,5 tysiąca opłaconych inspiratorów.
Alaksandr Łukaszenka, odnosząc się do trwających pod ponad 3 miesięcy protestów, których uczestnicy występują przeciwko sfałszowaniu wyników wyborczych, ocenił, że w akcjach biorą udział “bojówkarze, którzy nigdy nie odstąpią”, bo mają za to płacone m.in. z “funduszy z Litwy, Polski, Ukrainy”.
Podczas piątkowego wywiadu Łukaszenka został zapytany o to, kiedy według niego na Białorusi zakończy się polityczny kryzys.
– Jaki polityczny kryzys? A co, nie ma jakichś organów władzy? – odpowiedział Łukaszenka, cytowany w sobotę przez niezależny portal Tut.by.
Polityk odniósł się też prawdopodobnie do zablokowania kont fundacji zbierającej datki na pomoc poszkodowanym w wyniku działań władz.
– Zobaczcie, jak to wszystko jest finansowane. Już zaczęli na konta przelewać pieniądze naszym protestującym i bojówkarzom. Wzięliśmy to pod kontrolę – zawyli – powiedział i stwierdził, że protesty są finansowane z “funduszy z Liwy, Polski, Ukrainy”.
Łukaszenka uważa, że z tego powodu protest będzie tlił się dalej..
– To bojówkarze, nigdy nie odstąpią, to ich szansa. A opłacić 1,5 tys. (osób) to nie problem – stwierdził.
Na Białorusi od 9 sierpnia trwają akcje protestacyjne, których uczestnicy domagają się odejścia Łukaszenki i rozpisania nowych, uczciwych wyborów.
Po wybuchu protestów Łukaszenka stwierdził, że celem Polski i Litwy jest oderwanie Grodzieńszczyzny. I wysłał armię w celu wzmocnienia ochrony terytorium. Jako dowód podał, że w Grodnie są wywieszane Polskie flagi. Przy czym ani dziennikarze Biełsat, ani innych mediów nie znaleźli innych polskich flag oprócz jednej zawieszonej na polskim konsulacie.
jb/ belsat.eu wg PAP