Łukaszenka dostał mocne karty przed rozmowami z Putinem


Wizyta Mike’a Pompeo wzmocniła Białoruś i dała nadzieję na alternatywę wobec rosyjskiej ropy. A to szansa na wyhamowanie tzw. integracji z Rosją.

Wczoraj amerykański sekretarz stanu Mike Pompeo odwiedził ostatni kraj na swojej długiej trasie: Uzbekistan. Wcześniej był w Kazachstanie, na Białorusi i Ukrainie. Była to przełomowa dla amerykańskiej dyplomacji seria wizyt. Po raz pierwszy za rządów Alaksandra Łukaszenki tej rangi polityk odwiedził Mińsk. Dla dwóch największych państw posowieckiej Azji Centralnej, Kazachstanu i Uzbekistanu, po latach schładzania relacji było to nowe otwarcie w relacjach z USA.

Tournée Pompeo było ważne w kontekście relacji Waszyngtonu z Rosją i Chinami. W obu przypadkach są one trudne. Zwłaszcza Moskwa w ostatnim czasie zdecydowanie przeciwstawia się amerykańskiej polityce na Bliskim Wschodzie i brutalnie wypiera stamtąd wpływy amerykańskie. Przy wsparciu z Chin, które prowadzą własną, ostrożniejszą, ale i konsekwentną politykę. I właśnie o konsekwencję będzie teraz chodziło najbardziej.

Pompeo już uruchomił procesy, które mogą bardzo poważnie wywrócić rzeczywistość polityczną Europy Wschodniej, i szerzej, otoczenia Rosji. Nie wszystko jednak zależy od Amerykanów. Teraz czas na ruch adresatów tych propozycji. Najważniejsza będzie rozgrywka białoruska. Alaksandr Łukaszenka dostał poważne wzmocnienie w negocjacjach z Moskwą. Tak istotne, że od czasu wizyty Pompeo Kreml nabrał wody usta i specjalnie nie komentuje wyprawy amerykańskiego sekretarza stanu.

Po pierwsze ropa

Jeszcze przed serią spotkań amerykańskiego sekretarza stanu z Wilna popłynął bardzo ciekawy głos. Zwiastujący zmianę nastawienia do Białorusi i początek poważnej rozgrywki o niezależność Mińska.

– Nie trzeba eskalować emocji i siać paniki – powiedział 17 stycznia litewski minister spraw zagranicznych Linas Linkievicius o budowie białoruskiej elektrowni atomowej w Ostrowcu.

Do tej pory Litwa stanowczo sprzeciwiała się budowie. Od pewnego czasu Wilno zmienia jednak retorykę i w coraz bardziej umiarkowany sposób podkreśla kwestie bezpieczeństwa białoruskiej energetyki jądrowej.

Wiadomości
Szef litewskiej dyplomacji uczci Kościuszkę. Na Białorusi
2020.02.04 09:10

Wczoraj zaś Linkievicius pojechał na Białoruś. To pierwsza od czterech lat wizyta szefa litewskiej dyplomacji u południowego sąsiada. Formalnie litewski minister pojechał odwiedzić litewskie centrum kultury w Rymdziunach i o nim rozmawiać z Uładzimirem Makiejem. W ciągu dwudniowej wizyty Linkieviczius ma upamiętnić Tadeusza Kościuszkę. Faktycznie kwestie mniejszości, kultury i historii mogą być tylko pretekstem do odmrożenia relacji litewsko-białoruskich. Okazja jest szczególna. Po wizycie Mike’a Pompeo w Mińsku litewska dyplomacja stara się kuć żelazo, póki gorące.

Pompeo obiecał amerykańskie wsparcie dla Białorusi. Przede wszystkim w kwestii bezpieczeństwa energetycznego i dostaw ropy naftowej. Alaksandr Łukaszenka toczy z Rosją zażarte negocjacje właśnie w sprawie dostaw taniej ropy. Są one konieczne dla bilansowania białoruskiego budżetu i zysków – znaczna ich część pochodzi z eksportu przetworzonych w białoruskich rafineriach produktów ropopochodnych. Rosja była do tej pory jedynym dostawcą surowca.

Moskwa nie negocjuje jednak tylko cen ropy i wysokości dotacji dla Białorusi. Dla Putina kluczowe jest przyspieszenie tzw. integracji, czyli de facto podporządkowanie polityczne Mińska. Zgodnie z zapowiedziami coraz bardziej poirytowanego rosyjską nieustępliwością Łukaszenki, Białoruś rozpoczęła poważne poszukiwania alternatywnych dostawców ropy. W styczniu kupiła 80 tys. ton surowca z Norwegii.

To z kolei wywołało rosyjską reakcję. W agencji TASS pojawiła się bardzo lakoniczna informacja, że Rosja ograniczy w styczniu dostawy na Białoruś z zaplanowanych 750 tys. do 500 tys. ton. Łukaszenka odgrażał się, że ograniczy zakupy w Rosji do 30-40 proc. zapotrzebowania. Mińsk zaczął już rozmowy z prywatnymi, rosyjskimi eksporterami ropy, ale też z Kazachami, Azerami i Ukrainą.

Po drugie niepodległość

Moskwa ma oczywiście poważniejsze instrumenty nacisku na Białoruś. Na razie jednak przygląda się działaniom Łukaszenki. O ile interwencyjny zakup norweskiej ropy wyglądał na doraźne posunięcie, to już złożona przez Pompeo propozycja naftowego wsparcia Białorusi tylko z pozoru brzmi abstrakcyjnie.

Zwłaszcza, jeśli widać, że inicjatywę podjęła Litwa. Zgoda Wilna na dostawy przez litewski naftoport w Kłajpedzie i dalej, koleją na Białoruś jest konieczna. Litwini sugerowali wsparcie już wcześniej.

Amerykański sekretarz stanu poleciał z Mińska do Kazachstanu. Temat ropy dla Białorusi może się w nich pojawić. Rosja na wszelki wypadek od razu wykluczyła możliwość transferu surowca z Kazachstanu.

Wiadomości
Łukaszenka wspomniał „o końcu kariery politycznej”. Swojej i Putina
2020.02.04 10:51

W światowym handlu ropą możliwe są transakcje przez pośredników. Poza tym Pompeo w Mińsku wyraźnie mówił, że USA, jako światowe mocarstwo energetyczne, mogą sprzedawać Białorusi ropę. Oczywiście tego nie da się zrobić bez zaangażowania Litwy, Polski i Ukrainy. I bez poważnych inwestycji w infrastrukturę przesyłową i białoruski przemysł petrochemiczny – np. zmiany technologii z przetwarzania kwaśnej ropy syberyjskiej na słodką, mniej zakwaszoną. To z kolei już wiąże się z długofalowym planem wyciągnięcia Białorusi z rosyjskiej strefy wpływów.

Jeśli Amerykanie mają taki plan, na co wskazywać może wyprawa Pompeo, to ruszają z nim późno, bo w roku wyborczym w USA. A to nie dodaje mu wiarygodności.

No i pozostaje kwestia najważniejsza: czy po stronie białoruskiej Waszyngton rzeczywiście będzie miał poważnego partnera. Można przecież założyć, że dla Łukaszenki amerykańskie propozycje są tylko elementem gry z Putinem. Białoruski prezydent ma się spotkać z rosyjskim kolegą 7 lutego. Łukaszenka już zaczął przygrywkę do tego spotkania. Dziś np. z żalem mówił, że Rosja go okłamuje w sprawie ropy, bo obiecała wprowadzenie wewnątrzrosyjskich cen.

To typowa dla Łukaszenki retoryka. Ale tym razem białoruski prezydent na spotkanie z Putinem pójdzie wzmocniony i z atutami w postaci amerykańskich obietnic i rysujących się możliwości przynajmniej częściowego, energetycznego uniezależnienia od Rosji. Otwarte pozostaje pytanie, czy mając takie karty będzie starał się targować o ceny ropy, czy również o białoruską niepodległość.

Michał Kacewicz/belsat.eu

Aktualności