Przechwycona jakoby przez służby specjalne Białorusi rzekoma rozmowa Berlina z Warszawą, która miała potwierdzać, że „nie było otrucia Nawalnego”, została opublikowana w piątek wieczorem w mediach państwowych. Internet i media zareagowały na te doniesienia natychmiast.
W rozmowie, która została w telewizji państwowej zaprezentowana jako niewyraźne nagranie z nałożonym rosyjskojęzycznym tłumaczeniem, rozmawiają Mike z Warszawy i Nick z Berlina.
– Materiały w sprawie Nawalnego są gotowe. Oczekujemy wkrótce oświadczenia kanclerz – mówi Nick.
– Czy potwierdza się otrucie? – pyta Mike.
– Posłuchaj, Mike, w tym przypadku to nie takie ważne. Jest wojna, a w czasie wojny wszystkie metody są dobre – argumentuje Nick.
– Zgoda, trzeba przeszkodzić Putinowi we wtrącaniu się do spraw Białorusi, a najefektywniejszy sposób to pogrążenie go w problemach Rosji – oświadcza rozmówca.
Rzekomi szpiedzy mówią jednak nie tylko o Nawalnym, ale nie mogą wręcz wyjść z zachwyty nad postawą ich przeciwnika – czyli prezydenta Łukaszenki. „Warszawa” twierdzi, że sprawy na Białorusi nie idą zbyt dobrze, bo „prezydent okazał się twardą sztuką”.
– Są profesjonalne i zorganizowane, popiera je Rosja. Urzędnicy i wojskowi są wierni prezydentowi – żali się Mike na białoruskie struktury władzy.
– Ta rozmowa to majstersztyk – ironizuje w komentarzu komentator Alaksandr Kłaskouski.
Zauważa, że w ciągu minuty rozmowy Mike i Nick (dlaczego nie Bim i Bom? – pyta) rozmawiają w stylu państwowej gazety SB. Biełaruś Siegodnia i wypowiadają szereg informacji, będących na rękę Łukaszence. I jaki z niego twardziel, i jak wierni są mu urzędnicy i wojskowi, jak wygłupił się Zachód.
– Wisienka na torcie to zdanie, które mistrzowsko łączy sprawę otrucia Nawalnego z zadaniem ratowania Łukaszenki – dodaje.
– To naprawdę ważny moment. Straciliśmy możliwość rozróżnienia degradacji od soczystego kawału – napisał na Twitterze analityk Arciom Szrajbman.
Analitycy, ze względu na powagę swojej profesji, ograniczają się do umiarkowanego sarkazmu, ale inni użytkownicy internetu idą dalej.
– Mike, widziałeś jego wąsy?
– O tak, są wspaniałe, do jasnej cholery.
– Jak mówią u nas, w Warszawie – taki lider wykarmi każdy kraj lewą piersią.
– Silny gospodarz, od razu widać – to jedna z wariacji na temat rozmowy, która pojawiła się w internecie.
– Służba prasowa Łukaszenki zagroziła, że przechwyci jeszcze więcej rozmów, jeśli nie przestaniecie się śmiać z opublikowanego nagrania – uprzedzono na Twitterze na satyrycznym koncie @ia_panorama. – Posłuchajcie, a przecież Łukaszenka to jest jakby prezydent. Normalnie taki, który powinien rządzić prawdziwym krajem i żywymi ludźmi, jak dorosły – napisał jeden z internautów.
Aleś Pilecki, białoruski niezależny dziennikarz, znany m.in. z publikacji surrealistycznych wymyślonych rozmów Łukaszenki z innymi ludźmi, zapowiedział, że składa broń i zamyka swój satyryczny projekt „Dawaj, paka”.
O tym, że Białoruś przechwyciła „rozmowę Warszawy z Berlinem”, Łukaszenka poinformował w czwartek na spotkaniu z premierem Rosji. Zasugerował, że jest to dowód, iż oświadczenie Angeli Merkel o otruciu Nawalnego jest falsyfikacją. Osłupiała mina Michaiła Miszustina uwieczniona na nagraniu również stała się tematem internetowych żartów.
W sieci momentalnie pojawiły się kolaże, nawiązujące do rewelacji Łukaszenki. Np. takie, na którym człowiek klęczy, przykładając ucho do ziemi z podpisem: „Gdy próbujesz przechwycić rozmowę Warszawy i Berlina”.
Strona białoruska przekazała nagranie stronie rosyjskiej. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow powiedział, że materiały analizuje rosyjska Federalna Służba Bezpieczeństwa.
cez/belsat.eu wg PAP, inf.wł.