Haniebna niepamięć. Białoruś zapomniała o ofiarach mińskiego getta


Fryda Rejsman.
Zdj. Iryna Arachouskaja/belsat.eu

Antysemityzm nie zakończył się wraz z wojną, a ofiary Holokaustu w Mińsku wciąż nie doczekały się należytego upamiętnienia. Biełsat rozmawiał z jedną z ocalonych.

– Białoruscy Żydzi po zakończeniu hitlerowskiej okupacji nie doświadczyli sprawiedliwości – uważa Fryda Rejzman.

Z wieloletnią przewodniczącą mińskiej żydowskiej organizacji dobroczynnej „Hilf” rozmawialiśmy podczas forum pamięci ofiar Hokolaustu w stolicy Białorusi.

Gdy w 1941 roku hitlerowcy zajęli Mińsk, Fryda Rejsman miała tylko 6 lat. Jej ojciec Wulf Łosik został jednym z dowódców ruchu oporu i twórcą pierwszego oddziału partyzanckiego na Ziemi Mińskiej im. Kutuzowa.

– Zimą 1942 roku mieliśmy nalot Gestapo. Ktoś doniósł, że tata zbiera broń i wyprowadza ludzi z getta. Gdy szukali broni, udało mi się uciec. Wybiegłam na dwór, jak stałam. Nawet walonek nie mogłam założyć. Bojownicy ruchu oporu znaleźli mnie, gdy zaczęło zmierzchać. Nie pamiętam tego, już zamarzałam. Miałam odmrożone ręce i nogi – opowiada Fryda.

W oddziale partyzanckim był też jej dziewiętnastoletni brat. Na koncie miał 17 wysadzonych pociągów. Drugi brat zginął w niemieckim nazistowskim obozie zagłady w Małym Trościeńcu w wieku 16 lat.

– Nikt z bliskich nie przeżył, nikt – podkreśliła Fryda Rejzman.

Holokaust na Białorusi: Ocalone przed Zagłada w Szkłowie

W niewielkim Szkłowie na Białorusi naziści rozstrzelali 6 tysięcy Żydów. Rozmawialiśmy z ostatnimi świadkami Holokaustu w tym miasteczku.Klara Altszuller i Asia Cejtlin były dziewczynkami, gdy uciekły śmierci.

Opublikowany przez Biełsat po polsku Poniedziałek, 27 stycznia 2020

Dziewczynkę i jej matkę uratował białoruski włościanin z Uzlan.

– Mam dług wdzięczności wobec tych ludzi. On przewiózł nas do strefy kontrolowanej przez partyzantów, do wsi Porzecze w rejonie puchowickim. Mieszkańcy tej wsi uratowali 40 żydowskich dzieci, choć żyli w biednych chatach z klepiskami zamiast podłóg. Ale troszczyli się o nas, zabierali nas ze sobą na bagna – wspominała nasza rozmówczyni.

W 2000 roku w Porzeczu odsłonięto pomnik Sprawiedliwych wśród Narodów Świata.

Fryda Rejzman.
Zdj. Iryna Arachouskaja/belsat.eu

Antysemityzmu nie zakończyła wojna

Fryda Rejzman ma żal do władz ZSRR i niepodległej Białorusi, za których także spotykała się z antysemityzmem.

– Nie mogłam dostać się na studia w instytucie języków obcych, w którym najbardziej bym się przydała. Powiedzieli mi otwarcie: ze względów narodowościowych. Mój mąż był skrzypkiem, uczył się w szkole muzycznej razem z Łuczanką [kompozytorem Iharem Łuczanką] i Smolskim [kompozytorem Dzmirem Smolskim], ale podczas koncertów nikt nie chciał po nim grać. Jego także nie przyjęto na studia. Stracili skrzypka z takim talentem!

Według Frydy Rejzman od 1947 roku na Białorusi państwo nie wydano ani jednej książki o mińskim getcie. Jedyne publikacje, zbiory dokumentów i wspomnień, wydawali sami ocaleni z Holokaustu. Nie ma też oddzielnej wystawy poświęconej gettu w Muzeum Wielkiej Wojny Ojczyźnianej w Mińsku. Państwo radzieckie i niepodległe państwo białoruskie zapomniały o nim.

– To haniebne. Tam zginęli obywatele tego państwa, patrioci. I nigdzie o nich nie wspominają. Jest mi wstyd – powiedziała Fryda Rejzman.

Na pożegnanie dodała „nigdzie nie ma tak dobrego narodu, jak Białorusini”.

fotoreportaż
„Zagładę trudno wspominać”. W Mińsku spotkali się ocaleni z Holokaustu
2020.01.27 17:35

mh,pj/belsat.eu

Aktualności