Krewni Ihara Illiasza ustawili się o 6 rano w kolejce osób przekazujących przesyłki osadzonym w areszcie przy ul. Akreścina. Po kilku godzinach czekania okazało się, że już go tam nie ma. Prawdopodobnie został przewieziony do aresztu znajdującego się poza Mińskiem.
Dziennikarz Biełsatu Ihar Illiasz został w środę skazany na 15 dni aresztu, oficjalnie za udział w nielegalnej demonstracji 26 października. Jednak zdaniem adwokata, nie ma na to żadnych dowodów, bo dziennikarz w tym czasie znajdował się w zupełnie innym miejscu.
Wywożenie aresztantów w środę wieczorem to stała praktyka w areszcie przy ul. Akreścina, mająca na celu pognębienie skazanych i ich bliskich. Czwartek to bowiem jedyny dzień kiedy można przekazać uwięzionym paczki z jedzeniem i ciepłymi rzeczami. W innych aresztach np. w Baranowiczach lub Żodzinie wyznaczono bowiem inne dni przyjmowania paczek. Aresztowany czeka więc na potrzebne rzeczy kolejne kilka dni. A jego bliscy, by je przekazać, muszą jechać za miasto i znowu od rana stać w długich kolejkach pod aresztem.
Żona Ihara, Kaciaryna Andrejewa, która prowadziła relację na żywo demonstracji w Mińsku, została zatrzymana 15 listopada. Została oskarżona o organizowanie działań rażąco naruszających porządek publiczny (art. 342 kk) i przedłużono jej areszt o dwa miesiące. 24 listopada obrońcy praw człowieka uznali Andrejewą za więźnia politycznego.
Według szacunków Białoruskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy 390 dziennikarzy padło ofiarą szykan w czasie wyborów oraz w okresie powyborczym, z czego 77 zostało zatrzymanych lub aresztowanych.
jb/ belsat.eu