Dowieziemy i skażemy! – sąd grozi dziennikarzom Biełsatu


Dowieziemy i skażemy! – sąd grozi dziennikarzom Biełsatu. We wtorek miały się odbyć procesy czworga naszych współpracowników. Hanna Aziemsza i Alaksandr Barazienka zostali skazani trzeci raz w tym miesiącu.

Wezwania do sądu otrzymali także Wolha Czajczyc i jej mąż Andruś Kozieł. Jednak nikt z wymienionej czwórki nie stawił się na rozprawę.

– Nie widzę żadnego sensu w jeżdżeniu do sądu, bo nikt nigdy nie słucha żadnych naszych argumentów – powiedziała Wolha w programie Komentarz na gorąco.

Dziennikarze zostali przez milicję oskarżeni o pracę bez akredytacji Ministerstwa Spraw Zagranicznych, której zgodnie z prawem nie potrzebują. Jest to standardowa metoda represjonowania naszych współpracowników przez białoruski wymiar sprawiedliwości.

Kozieł i Czajczyc zamiast uczestnictwa w „bezsensownym” procesie wybrali organizację urodzin Andrusia. I nie ukrywali tego przed sądem, z którym połączyli się telefonicznie.

– Gdy nie pojechaliśmy i zadzwoniliśmy, aby zapytać się o orzeczenie, zaczęli na nas krzyczeć, że nie chcieliśmy przyjechać „przez jakieś święto”. Powiedzieli, że następnym razem doprowadzą nas siłą i skażą.

Niezależna wobec władzy Alaksandra Łukaszenki telewizja Biełsat jest najczęstszym celem ataków z pośród wszystkich białoruskich mediów niezależnych. Nasi współpracownicy od początku ubiegłego roku są zatrzymywani, sądzeni i aresztowani lub skazywani na grzywny. Częstokroć sądy pociągają ich do odpowiedzialności za rzeczy, które nie miały miejsca – np. materiały, których nie nagrywali.

Szczególnie prześladowani są dziennikarze relacjonujący protesty uliczne oraz pokazujący działania państwa z punktu widzenia obywateli (walkę z bezrobociem, nielegalnym drobnym handlem, wysiedlenia z domów).

Więcej w programie Komentarz na gorąco

Aktualności