Równo o północy 18 marca Federacja Rosyjska zabroniła wjazdu na swoje terytorium cudzoziemcom. Oficjalny powód to pogorszenie się sytuacji z koronawirusem na świecie. Zakaz objął też obywateli Białorusi, tworzącej z Rosją Państwo Związkowe.
Teraz na granicy nieopodal wsi Zawolsza pod Lioznem w obwodzie witebskim panuje cisza i spokój. Przekraczają ją głównie samochody na rosyjskich numerach, rzadziej z rejestracjami państw UE. Jeszcze przez jakiś czas po zamknięciu granicy przejeżdżali też Białorusini.
– Nad ranem ok. 20 samochodów na białoruskich numerach zawrócono. A ludzi, którzy jechali razem z Rosjanami w cudzych samochodach – wysadzano. To robią pogranicznicy. Rosjanie swobodnie wjeżdżają i wyjeżdżają, a Białorusinów nie puszczają – opowiada nam Dzmitryj, pracujący w działającej na granicy placówce agencji celnej.
Zamknięcie granicy, które na razie jest planowane do 1 maja, już odbija się na jego pracy:
– Jedno wystawione ubezpieczenie do południa. Zazwyczaj robię ich w tym czasie 10-20. Jeśli tak dalej pójdzie, odeślą nas na urlop, siedzieć w domu. A ja mam troje dzieci. Trzeba je karmić, a jeszcze raty do spłacenia, kredyt za mieszkanie… Gdzie ja wezmę na to pieniądze?
– Od godziny 12 prawie nikogo tu nie ma. Sami nie wiemy, co to będzie, ale na razie sytuacja jest taka – dodaje Mikałaj, pracownik innej agencji. – Czekamy. Może ktoś przejedzie…
Mężczyźni zdradzają, że już myślą o zmianie pracy. Ale w sąsiednich miastach – Witebsku i Lioźnie – też jej nie ma.
I bezrobotnych przybędzie: jak mówią nasi rozmówcy, „połowa Liozna” pracowała za granicą – w mleczarni i innych przedsiębiorstwach w rosyjskiej Rudni. Teraz wszystkich ich odesłano do domu – na urlop na własny koszt.
Problem mają nie tylko Białorusini z pogranicza. Od nocy na granicy stoją kierowcy z Azji Środkowej i nie wiedzą, co mają robić dalej. Wszyscy sprowadzali samochody z Litwy i Polski, a teraz nie mogą przedostać się do domu.
– Z Białorusi wyjechaliśmy normalnie, a strona rosyjska zamknęła nam granicę. I koniec – niczego nam nie mówią. I tak do 1 maja, a co dalej, też nie wiemy – mówi nam kierowca z Kazachstanu.
Jednak są tacy, którzy przekraczają granicę bez większych problemów. Bo i oni przyznają, że kontrolę zaostrzono.
– My oficjalnie zajmujemy się przewozami towarowymi. Długo nas sprawdzają, ale przepuszczają. Nic się nam nie stanie, bo pracujemy w firmach transportowych. Nie puszczają tych, którzy jadą nielegalnie – stara się wyjaśnić logikę władz kierowca z Uzbekistanu.
Jednak chodzi nie tylko o tych, co jadą „nielegalnie”, ale przede wszystkim – prywatnie. I widzą to też pracownicy jedynego przydrożnego baru, którzy nie mogli uwierzyć, że Rosjanie zdecydowali się na taki krok.
– Przychodzili do nas jeść rosyjscy pogranicznicy. Pytaliśmy ich o zamknięcie grnicy. A oni mówili: – Nie, to kompletna bzdura. Mówili, że nie było żadnego rozporządzenia, a jakby było, to i tak trzeba by czekać trzy dni – opowiada ekspedientka Zoja Jazykowa. – Może mieli takie instrukcje… Dziś granicę wzięli i zamknęli.
Ona i jej koleżanki boją się cokolwiek prognozować. Starają się po prostu pracować jak dotąd.
– Też jesteśmy w takim stanie zawieszenia. Nie to, że się boimy. Nie boimy się, zachowujemy się jak inni. Ale uciec się od tego nie da – mówi nam Zoja.
Teraz jedyna nadzieja dla lokalnego, nadgranicznego biznesu to przede wszystkim kierowcy z Rosji, którzy korzystają z przydrożnego serwisu. Wbrew temu, co mówi Zoja, ludzie jednak się boją. Tego, że granica zostanie zamknięta na dłużej i że Białoruś odpowie Rosji tym samym – czyli zamknięciem jej dla Rosjan.
Wiktar Starawojtau, cez/belsat.eu