Po kolejnych zatrzymaniach pracowników niezależnych mediów w Mińsku trwa protest dziennikarzy. Około 30 osób z różnych białoruskich redakcji zebrało się przed MSW, by porozmawiać z ministrem Juryjem Karajewem.
Gdy dziennikarze z transparentami i portretami zatrzymanych podeszli pod główny gmach Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, wyszli do nich milicjanci i wezwali do przejścia na drugą stronę ulicy.
Minister Juryj Karajew nie wyszedł do protestujących. Przez pośrednika zaproponował zebranym zapisanie się w kolejce na wizytę i zaskarżenie decyzji o aresztowaniu dziennikarzy w prokuraturze. Przedstawiciele niezależnych redakcji powiedzieli, że z pewnością to zrobią.
– Uważamy, że nie ma żadnych zgodnych z prawem powodów przetrzymywania naszych dziennikarzy w areszcie przy ulicy Akreścina – oświadczyła redaktorka naczelna TUT.by Ludźmiła Czekina.
Potem milicja poleciła protestującym zejść z chodnika. Wtedy też zatrzymany został relacjonujący protest fotoreporter TUT.by Dzmitryj Bruszka.
Dzisiejszy protest wywołało przetrzymywanie od poniedziałku w areszcie sześciorga pracowników niezależnych mediów. To Nadzieja Kalinina i Alaksiej Sudznikau z TUT.by, Światasłau Zorki, Mikita Niedawierkau i Maryja Eleszewicz z Komsomolskiej Prawdy na Białorusi i Andrej Szaulura z niezależnej agencji prasowej BiełaPAN. Zostali zatrzymani podczas pracy przy relacjonowaniu Marszu Studentów, którzy przeszedł przez Mińsk w poniedziałek. Wszyscy byli oznakowani jako dziennikarze, jednak w protokołach zatrzymania milicja nazywa ich uczestnikami akcji.
Prawa mediów i wolność słowa są na Białorusi łamane od początku władzy Alaksandra Łukaszenki.
pj/belsat.eu wg TUT.by