Wess Mitchell, który nazwał Białoruś „zaporą przeciwko rosyjskiemu neoimperializmowi”, porzucił stanowisko pierwszego pomocnika Sekretarza Stanu.
Jak podaje Washington Post – Wess Mitchell inaczej niż to było w czasach Obamy, był rzecznikiem dogadywania się z autokratycznymi liderami. A także unikania zatargów z krajami NATO, z którymi USA nie zgadzało się, co do ich polityki wewnętrznej, w domyśle Turcji i Węgier. Miało to na celu wywarcie „pozytywnego wpływu” na sojuszników i na kraje, których nie można uznać za przyjazne USA. Wszystko to w celu stworzenia efektywnej przeciwwagi dla Rosji i Chin.
Swoje credo amerykański dyplomata wyłożył podczas październikowego przemówienia w Atlantic Council. Określił w nim Ukrainę, Gruzję, a nawet Białoruś „krajami frontowymi”, które są „najpewniejszą zaporą chroniącą przed rosyjskim neoimperializmem”. I dlatego, jego zdaniem USA powinno wspierać suwerenność tych krajów przed zakusami Rosji.
Strategia promowana przez dyplomatę spowodowała pewien przełom w stosunkach amerykańsko-białoruskich. Urzędnik odwiedził Mińsk, gdzie spotkał się z Alaksandrem Łukaszenką, przez którego był bardzo komplementowany. Padły wtedy znamienne słowa ze strony białoruskiego prezydenta.
– Obiecuję, że Białorusini będą dla was najbardziej godnymi zaufania, najsumienniejszymi partnerami. Jeżeli wam coś obiecamy, to spełnimy obietnicę, choćby nawet miało to nam przynieść szkodę – mówił Alaksandr Łukaszenka podczas spotkania.
Dyplomata złożył również wiązankę pod pomnikiem białoruskiego poety narodowego Janki Kupały. Była ona jednak w kolorach historycznej białoruskiej biało-czerwono-białej flagi – popularnej obecnie w opozycyjnych kręgach.
W efekcie Białoruś powiadomiła, że rezygnuje z ograniczenia liczby amerykańskich dyplomatów zatrudnionych w Mińsku. Co oznacza powrót to do normalnych stosunków dyplomatycznych. Kraje obniżyły bowiem wcześniej rangę swoich przedstawicielstw i nie wysyłały ambasadorów do ambasad.
Kryzys w stosunkach amerykańsko-białoruskich trwa nieprzerwanie praktycznie od 2006 r., gdy po zdławieniu powyborczej demonstracji w Mińsku i fali represji wobec opozycji, Amerykanie wprowadzili sankcje przeciwko Alaksandrowi Łukaszence i największym białoruskim przedsiębiorstwom państwowym.
Mitchell, jak twierdzi amerykański dziennik, swoją decyzję tłumaczył wyłącznie kwestiami rodzinnymi, a nie politycznymi — brakiem czasu dla swoich dzieci. Dyplomata chwalił również przywództwo i wizję nominowanego przez Donalda Trumpa Sekretarza Stanu Mike’a Pompeo. Jednak jak podkreśla Washington Post, Mitchell dołącza do pokaźnego grona urzędników Departamentu Stanu, którzy zdecydowali się zrezygnować z pracy w administracji w czasie prezydentury Donalda Trumpa.
jb/belsat.eu