Łuck. Życie w cieniu Białorusi


Na Ukrainie pozdejmowano albo pozakrywano znaki z nazwami miejscowości, zdj.: Piotr Pogorzelski
Na Ukrainie pozdejmowano albo pozakrywano znaki z nazwami miejscowości, zdj.: Piotr Pogorzelski

Położony w zachodniej części Ukrainy Wołyń na odcinku ponad 200 kilometrów graniczy z Białorusią. To sąsiedztwo wpływa bezpośrednio na losy tego regionu.

Tylko w ostatni weekend pod Łuckiem zestrzelono kilka rakiet i drona. Co najmniej jeden pocisk trafił jednak w skład paliw. Wszystkie zostały wysłane przez Rosjan z terytorium Białorusi. Regularnie pojawiają się informacje o zatrzymanych dywersantach przenikających z sąsiedniego państwa. Nadal jednak Alaksandr Łukaszenka nie zdecydował o bezpośrednim zaangażowaniu armii swojego kraju w wojnę po stronie Rosji. Już jednak udostępnienie terytorium dla rosyjskiego wojska sprawiło, że Ukraińcy muszą wkładać wiele wysiłku w ochronę ponad tysiąckilometrowej granicy z Białorusią. Ponad 200 km przypada na Wołyń. Rosjanom z kolei jest o wiele łatwiej atakować cele na Ukrainie startując swoimi myśliwcami, czy bombowcami z Białorusi.

Sąsiad, który odstrasza

Być może właśnie dlatego na Wołyń nie przyjechało tylu przesiedleńców, co do innych obwodów zachodniej Ukrainy, jak lwowskiego, przykarpackiego, czy zakarpackiego. W regionie jest około 34 tysiące takich osób.

Hryhorij Pustowit, zdj.: Piotr Pogorzelski
Hryhorij Pustowit, zdj.: Piotr Pogorzelski

Hryhorij Pustowit, wiceprzewodniczący wołyńskiej rady obwodowej i były mer Łucka, zaznacza, że obwód odgrywał głównie rolę tranzytową. Przejechało przez niego niemal pół miliona osób. Bardzo dużą rolę odegrało tutaj właśnie zagrożenie ze strony Białorusi.

– Większość ludzi zatrzymywała się na 1, 2 dni i jechała dalej. Ponieważ zaczęto mówić o możliwości ataku ze strony Białorusi, to myślę, że liczba przesiedleńców u nas spadnie – zaznaczył.

Dla tych, którzy zostali władze przygotowały miejsca noclegowe w hotelach robotniczych, zwykłych hotelach, a także u mieszkańców.

Reportaż
Łuck pomaga. Cywilom i armii
2022.03.29 15:11

Sam Pustowit uważa, że Władimirowi Putinowi bardzo zależy, aby wciągnąć Białorusinów i osobiście Alaksandra Łukaszenkę w wojnę.

– Moskwa chce żeby Białorusini przelali ukraińską krew, żeby żadnego porozumienia między naszymi narodami już nigdy nie było. Chodzi o to, aby zatruć dwa narody, żeby Białoruś zrozumiała, że nie ma żadnych sojuszników, oprócz Rosji. Żeby Białorusini wdepnęli w to błoto i byli takimi samymi zbrodniarzami, jak Rosjanie – zaznacza.

Kijów obawia się zatem prowokacji, której mogą dopuścić się Rosjanie udając Ukraińców. Tak, aby białoruskie wojska miały powód do ataku.

Jego zdaniem, już teraz Ukraińcy nie mogą określić Białorusinów mianem bratniego narodu ponieważ to stamtąd startują samoloty i rakiety, które atakują ukraińskie cele.

Wiadomości
Wycofanie rosyjskich wojsk spod Kijowa i Czernihowa to fikcja
2022.03.31 07:13

Zgadza się z tym Jurij Kresak, działacz społeczny i redaktor miejscowej obywatelskiej telewizji internetowej. Według niego, jak tylko Władimir Putin podejmie decyzję, że wojska podległe Alaksandrowi Łukaszence mają zaatakować Ukrainę, białoruski dyktator wyda odpowiedni rozkaz.

– Dla nikogo nie jest tajemnicą, że Białoruś jest okupowana przez Rosję. Stamtąd są prowadzone ostrzały, a z białoruskich lotnisk startują samoloty, które bombardują nasze miasta i zabijają nasze dzieci. Białoruś już jest w tej wojnie – podkreśla.

Ukraińcy uważają też, że jeśli w 2020 roku Białorusini znacznie ostrzej sprzeciwiliby się Alaksandrowi Łukaszence, to teraz Władimir Putin nie miałby tak oddanego sojusznika.

– Rozumiemy, że to jest naród pod okupacją. Jedyna pretensja jest taka, że oni nie chcą się sami bronić i walczyć o niezależność swojej Białorusi i naszej Ukrainy – zaznacza dziennikarz.

Kresak zapewnia przy tym, że Ukraińcy będą się bronić przed Białorusinami tak samo, jak przed Rosjanami.

Spokojne popołudnie w Łucku, zdj.: Piotr Pogorzelski
Pozornie spokojne popołudnie w Łucku, zdj.: Piotr Pogorzelski

Biznes się boi, ale powoli wznawia działalność

Zagrożenie ze strony Białorusi wpływa też na klimat biznesowy na Wołyniu. Przez pierwsze 2 tygodnie wojny przedsiębiorstwa w tym regionie niemal nie pracowały. Nikt nie wiedział, jak rozwinie się sytuacja. Później powoli zaczęły otwierać się sklepy, kawiarnie i restauracje, a fabryki wznawiać produkcję.

– Większość przedsiębiorstw pracuje u nas na rynek Unii Europejskiej i one działają. Na wewnętrznym rynku są inne potrzeby, dlatego firmy zmieniają swoją produkcję, często pracują za grosze – mówi Pustowit.

Biznesmeni, z którymi rozmawiałem wymieniają jednak takie problemy, jak brak siły roboczej (wiele kobiet wyjechało, wielu mężczyzn jest na froncie), czy kłopoty z logistyką – firmy transportowe zaangażowały się w przewóz pomocy humanitarnej.

Z obawy przed nalotami, z witryn zdjęto wszystkie towary, zdj.: Piotr Pogorzelski
Z obawy przed nalotami, z witryn zdjęto wszystkie towary, zdj.: Piotr Pogorzelski

Bohdan Taraimowicz, który zajmuje się, między innymi, biznesem budowlanym, mówi, że nie ma obecnie wielu klientów. Po wybuchu wojny wznowił jedynie prace remontowe w szpitalu.

– Jeśli chodzi o całkowicie prywatne inwestycje, to mieliśmy dwa remonty budynków, ale ich nie wznowiliśmy po zimie. Ludzie się boją inwestować bo boją się że przyleci rakieta i wszystko zniszczy. Dlatego wszyscy mówią stop – dodaje.

Łuck sprawia wrażenie miasta całkiem normalnie funkcjonującego. W sklepach spożywczych są podstawowe towary. Choć puste wystawy, z których wyniesiono towar w obawie przed nalotami, budzą niepokój. Z powodu godziny policyjnej i częściowego zaciemnienia, większość lokali i sklepów jest zamykana wcześniej niż zazwyczaj.

Sklepy w Łucku nie narzekają na nadmiar klientów, zdj.: Piotr Pogorzelski
Sklepy w Łucku nie narzekają na nadmiar klientów, zdj.: Piotr Pogorzelski

Niemniej jednak dość spokojna sytuacja w regionie sprawia, że dużo przedsiębiorców ze wschodu i południa Ukrainy zaczyna interesować się przeniesieniem tutaj swojego biznesu. Tak zrobiło już wiele osób, które pracują przez internet. O wiele trudniejsze jest przeniesienie całego zakładu pracy. Poza tym ucieczka z miejsc, gdzie jeszcze nie ma działań wojennych, jak na przykład z Winnycy, czy Dniepru, będzie źle odebrana – mówi Pustowit.

– Ktoś powie, że uciekasz, czy panikujesz. Ale jest przekonanie, że my wygramy tę wojnę i nie trzeba nam przenosić biznesu – dodaje.

Analiza
“Rosja już przegrała, ale jeszcze o tym nie wie”. Eksperci o wyposażeniu rosyjskich wojsk
2022.03.30 09:32

Przedsiębiorcy cały czas zatem funkcjonują w zawieszeniu. Potencjalny atak z Białorusi sprawia, że Wołyń jest uznawany za miejsce spokojne, ale też takie, które w każdym momencie może przestać nim być. Tymczasem gospodarka musi ruszyć – mówi Polak, Jarosław Nowacki, który od dziesięcioleci zajmuje się biznesem na Ukrainie.

– Bez gospodarki ta wojna zakończy się 2 razy szybciej – podkreśla.

Stąd też apele władz o to, aby w tych regionach, gdzie nie ma działań wojennych wznowić produkcję. Kijów wprowadza wiele ułatwień dla biznesmenów, które mają ich do tego zachęcić.

Piotr Pogorzelski, belsat.eu

Aktualności