W obliczu inwazji Rosji na Ukrainę opór Białorusinów w 2022 roku nabrał nowego wymiaru – antywojennego. Najpopularniejszym i najskuteczniejszym przejawem ruchu antywojennego były akcje „partyzantów kolejowych”. Białorusini w tym roku próbowali również ożywić protesty uliczne, organizowali akcje solidarnościowe i zostawiali napisy protestacyjne. Przypominamy, jak w 2022 roku Białorusini walczyli z reżimem Łukaszenki i okazywali solidarność z Ukrainą.
Od samego początku pełnowymiarowej rosyjskiej inwazji na Ukrainę Białorusini zaczęli niszczyć infrastrukturę kolejową, aby uniemożliwić przemieszczanie się sprzętu wojskowego agresora przez terytorium Białorusi. Pierwsze akcje partyzanckie miały miejsce zaraz po wybuchu wojny: 26-27 lutego na trasie Wiarchi-Wiarejcy a także w pobliżu stacji Borysów. Działania te zyskały miano wojny kolejowej, podobnie jak partyzanckie akcje niszczenia linii kolejowych podczas hitlerowskiej okupacji Białorusi.
Wszystkie działania partyzantów w 2022 roku miały charakter nieagresywny – nikt w ich wyniku nie ucierpiał. Najpowszechniejszą formą sabotażu było podpalenie szaf przekaźnikowych, co skutkowało awariami sygnalizacji świetlnej i zwrotnic. Ale zdarzały się też inne przypadki. Na przykład na odcinku Mohylew-2-Bujniczy partyzanci skrócili drut torowy, a w Stołpcach małżeństwo Siarhiej i Kaciaryna Hlebkowie podpaliło szyny, aby zatrzymać ruch pociągów ze sprzętem wojskowym. Za te działania Siarhiej Hlebka został skazany na 11 lat więzienia.
W sumie, według danych podanych przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Białorusi, w ciągu niespełna sześciu tygodni od początku wojny na białoruskiej kolei doszło do ponad 80 przypadków sabotażu.
Kolej atakowali również „cyberpartyzanci”. Pierwszy atak miał miejsce w styczniu, jeszcze przed wojną. Kolejne dwa ataki zorganizowano po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji na Ukrainę – 27 lutego i 2 marca. Hakerzy zablokowali serwery, zmuszając Koleje Białoruskie do tymczasowego przejścia na ręczny tryb sterowania.
Według The Washington Post wojna kolejowa spowolniła ruch rosyjskich wojsk, dzięki czemu Siły Zbrojne Ukrainy zyskały na czasie i udało im się odeprzeć rosyjską ofensywę na północy kraju. O wkładzie partyzantów mówił także ukraiński Sztab Generalny i Koleje Ukraińskie.
Na działania „partyzantów kolejowych” władze odpowiedziały ostrymi represjami. MSW natychmiast ogłosiło, że wszelkie akcje wymierzone w kolej będą traktowane jako akty terroryzmu. Włądze groziły również, że partyzanci „będą likwidowani”. Funkcjonariusze otrzymali carte blanche na użycie broni wobec partyzantów: na początku kwietnia kilka osób zostało rannych podczas aresztowań. Jeden z partyzantów, Wital Mielnik, został postrzelony w stawy kolanowe, a następnie skazany na 16 lat kolonii karnej.
Wyroki dla innych „partyzantów kolejowych” również były bardzo surowe: kolejarz z Witebska Siarhiej Kanawałau usłyszał wyrok 15 lat więzienia, biznesmen z Osipowicz Alaksiej Szyszkawiec – 11 lat więzienia. Rekordowe wyroki otrzymali także partyzanci ze Swietłahorska: Aleh Małczanau – 21 lat, Dzmitryj Rawicz – 22 lata, Dzianis Dzikun – 23 lata.
Wiele procesów i śledztw w sprawach partyzantów jest wciąż w toku. Łącznie 12 partyzantów zostało uznanych przez obrońców praw człowieka za więźniów politycznych.
Akcje partyzantów na kolei zmusiły reżim Alaksandra Łukaszenki do zmiany kodeksu karnego w celu rozszerzenia zakresu stosowania kary śmierci. Zmiany weszły w życie w maju. Obecnie kara śmierci może być zasądzona nie tylko za popełnienie aktu terrorystycznego, ale także za próbę jego popełnienia.
Białorusini w 2022 roku aktywnie uczestniczyli w informacyjnym oporze wobec rosyjskiej agresji, rejestrując fakty przemieszczania się sprzętu wojskowego, dane o startach rakiet i lotach samolotów.
Setki osób w całym kraju stały się oczami i uszami grupy monitorującej ruchy wojsk rosyjskich Biełaruski Hajun (Białoruski Leśny Duch). Koordynator grupy Anton Matolka powiedział w wywiadzie, że jego zespół otrzymuje od nieobojętnych Białorusinów codziennie około tysiąca wiadomości. Wiele informacji o działaniach wojennych na Białorusi trafiło w tym roku również do niezależnych mediów.
Ponieważ Biełaruski Hajun i większość niezależnych mediów zostały uznane za „formacje ekstremistyczne”, władze zakwalifikowały wysyłanie do nich zdjęć lub wiadomości jako „pomoc w działalności ekstremistycznej”. Kilkudziesięciu Białorusinów zostało aresztowanych za przekazywanie informacji o ruchu wojsk rosyjskich na Białorusi – usłyszeli wyroki od 2 do 4 lat więzienia.
Wojna na Ukrainie wywołała też falę ulicznych protestów. 27 lutego, w ostatnim dniu głosowania w „referendum konstytucyjnym” na Białorusi, ludzie pisali na kartach do głosowania antywojenne hasła, a następnie gromadzili się w pobliżu lokali wyborczych i masowo wyrażali swoje niezadowolenie w związku atakiem na Ukrainę. Tysiące ludzi wyszło na antywojenną akcję protestu przed budynkiem Sztabu Generalnego w Mińsku, skandując hasła „Nie dla wojny” i „Chwała Ukrainie”. Była to największa demonstracja uliczna od 2020 roku.
Protesty antywojenne odbywały się nie tylko w stolicy. W sumie, według danych Centrum Obrony Praw Człowieka „Wiasna”, protesty odbyły się w 25 miastach i miasteczkach na Białorusi. Poza stolicą protesty przybrały głównie formę akcji solidarnościowych i pikiet: ludzie wychodzili z antywojennymi hasłami na plakatach . Protesty antywojenne w całym kraju zostały brutalnie stłumione. Tylko w dniach 27-28 lutego na całej Białorusi zatrzymano 1100 osób, a w ciągu pierwszych 1,5 miesiąca wojny łącznie 1500. Wszczęto szereg spraw karnych.
Opór przybierał różne formy. Na przykład w kwietniu w Homlu Daria Czurawa zostawiła na szybie samochodu prorządowego blogera kartkę „Rosyjski okręcie wojenny, p… się”. A w Nowopołocku Hanna Tukawa przeprowadziła spontaniczną akcję antywojenną podczas apelu z okazji pierwszego dnia szkoły w gimnazjum nr 1: wyszła do ludzi w mundurze wojskowym i wykonała gest victorii.
W pierwszych tygodniach wojny na ulicach Mińska i innych białoruskich miast pojawiło się wiele antywojennych napisów i graffiti. Autorzy takich napisów byli ścigani za „wandalizm i niszczenie mienia”. Na przykład Raman Bartasz z Brześcia został skazany na rok „chemii domowej” (ograniczenia wolności połączonego z pracą na rzecz państwa) za napis „Nie dla wojny”, a Iwan Karabielnikau z Mińska za podobny napis na płocie został skazany na trzy miesiące więzienia. Mieszkaniec Kobrynia Uładzimir Kawalou za napisy antywojenne został skazany na dwa lata „chemii domowej”.
Służby specjalne prześladowały Białorusinów za wszelkie przejawy solidarności z Ukrainą i wyrażanie antywojennych poglądów. Ludzi zatrzymywano nawet za wstążki w kolorach ukraińskiej flagi czy tatuaż z napisem o „rosyjskim okręcie wojennym”, za krytyczne komentarze w mediach społecznościowych i odmowę obsługi rosyjskich żołnierzy. Nawet piosenka ukraińskiego zespołu Okean Elzy, którą na ulicznym koncercie wykonała Meryjem Hierasimienko, stała się powodem do represji.
Jednak mimo bezprecedensowego terroru wielu Białorusinów nadal stawiała opór. Pod koniec sierpnia na 19-piętrowym budynku przy ulicy Łesi Ukrainki w Mińsku wywieszono ukraińską i biało-czerwono-białą białoruską flagę narodową, a w październiku na słupie energetycznym w jednej ze stołecznych dzielnic pojawiły się białoruska i ukraińska flagi. Niestety uczestnicy obu akcji solidarnościowych zostali zatrzymani, wszczęto przeciwko nim postępowania karne.
Hleb Nierżyn, ksz/ belsat.eu