W ostatnich dniach w kilku krajach europejskich, w tym we Włoszech, Austrii i Holandii, odbyły się masowe demonstracje przeciwko ograniczeniom związanym z koronawirusem. Protesty przyciągnęły dziesiątki tysięcy demonstrantów, z których część brała udział w starciach z policją. Także w Rosji nie brakuje osób, które zdecydowanie sprzeciwiają się przymusowym szczepieniom i wprowadzeniu obowiązkowych kodów QR, ale ich protesty są rozproszone i niewielkie. Przyjrzeliśmy się, jak w Rosji organizowane są demonstracje antyszczepionkowe i dlaczego reakcja miejscowych władz różni się w zależności od regionu.
W 2021 roku najwięcej (17) protestów przeciwko wprowadzeniu ograniczeń związanych z pandemią koronawirusa odbyło się w Północnym Okręgu Federalnym, natomiast w Północnokaukaskim Okręgu Federalnym nie odnotowano ani jednej demonstracji. Mówiła o tym antropolożka Aleksandra Archipowa, starsza pracownica naukowa Instytutu Nauk Społecznych Rosyjskiej Akademii Gospodarki Narodowej i Służby Państwowej.
Demonstracje i akcje w regionach Rosji związane są z ogłoszonymi niedawno przez władze planami wprowadzenia obowiązkowych kodów QR z certyfikatem szczepień przy odwiedzaniu miejsc publicznych, a także przy podróżach międzymiastowych i międzynarodowych. Pakiet projektów ustaw w tej sprawie mógłby zostać przyjęty w pierwszym czytaniu jeszcze przed Nowym Rokiem. Duma Państwowa zamierzała rozpatrzyć inicjatywę już pod koniec listopada, ale dyskusja została odłożona o miesiąc. Oficjalnym powodem opóźnienia były apele niezadowolonych obywateli, a także ogólna „wrażliwość” tematu.
Jednak demonstracje w regionach miały miejsce jeszcze przed rozpoczęciem dyskusji na temat ustawy federalnej. Protestowano przeciwko żądaniom obowiązkowych szczepień pracowników sektora usług oraz tzw. segregacji – decyzji władz o dopuszczeniu do niektórych wydarzeń i miejsc wyłącznie zaszczepionych.
Choć najwięcej protestów odbyło się w regionach północnych, we wpisie na swoim kanale w Telegramie Archipowa podkreśliła, że to na Uralu miało miejsce najwięcej akcji ze wszystkich okręgów federalnych. Odnotowano tam 16 protestów, w tym pięć masowych oraz pięć pikiet zbiorowych. Protesty przeciwko kodom QR, obowiązkowym szczepieniom i „segregacji” ekspertka podzieliła na akcje masowe, pikiety (zbiorowe i pojedyncze), nagrywanie wideo apeli do prezydenta, składanie petycji i zbieranie podpisów.
– Różne rodzaje akcji mają różną „wagę” – demonstracja, czy też „narodowe zgromadzenie”, jak mówią niektórzy, na 300-500 osób to nie to samo, co pojedyncza pikieta – zauważa.
Zdaniem badaczki, Syberia przoduje w liczbie pikiet, a wśród miast liderem jest Nowosybirsk. Archipowa zwróciła również uwagę na osiem wideo-apeli do Władimira Putina, które zostały nagrane w Północno-Zachodnim Okręgu.
– To nie są petycje, tylko zdecydowane żądania – ale to jest mała grupa, czytająca postulaty z kartki – wyjaśnia. – Ich popularność w tym regionie nie jest przypadkowa – to Szijes (nawiązanie do głośnych masowych protestów w miejscowości Szijes w obwodzie archangielskim przeciwko budowie wysypiska śmieci. – belsat.eu).
Jednocześnie, jak twierdzi antropolożka, stolica „wypada słabo”. Jedyna próba zorganizowania w Moskwie masowego protestu przeciwko pandemicznym restrykcjom została brutalnie stłumiona. Od tego czasu w mieście nie odnotowano żadnych poważniejszych akcji.
Przeciwko ograniczeniom w Moskwie latem wystąpiła Komunistyczna Partia Federacji Rosyjskiej (KPRF), a raczej jej skrzydło, na czele którego stał oskarżony o zabicie łosia komunistyczny deputowany Walerij Raszkin. Oskarżenie Raszkina, któremu teraz grozi odebranie immunitetu poselskiego, jest po części zemstą Kremla właśnie za jego działalność uliczną – taką informację pozyskaliśmy ze źródła w KPRF, a potwierdził ją jeden z federalnych urzędników.
– Komunistom udało się zyskać na tym temacie podczas wyborów (19 września) – twierdzi urzędnik. – Oni najbardziej sprzeciwiali się przymusowym szczepieniom i w wielu miejscach poprawili swoje wyniki (mowa o wynikach KPRF w wyborach lokalnych – belsat.eu), a Kreml generalnie nie był temu przeciwny, ale Raszkin ze swoimi demonstracjami przesadził.
Akcje komunistycznego deputowanego w stolicy na ogół nie były uczęszczane masowo, ale 26 czerwca zakończyły się zatrzymaniem sześciu osób.
Rosja nie jest jedynym krajem, w którym restrykcje antypandemiczne spotkały się z dezaprobatą. Przeciwko takim środkom obecnie trwają protesty w Holandii, gdzie w ciągu ostatnich dwóch dni zatrzymano ponad 100 osób, a policja musiała użyć armatek wodnych. W Austrii przeciwko lockdownowi protestowało ponad 30 000 mieszkańców.
W Rosji większość protestujących jest niezadowolona z wprowadzenia kodów QR dla osób zaszczepionych. Do władz regionalnych należy decyzja, gdzie dokładnie nieszczepieni będą mieli zakaz wstępu. Tylko w listopadzie demonstracje przeciwko temu rozwiązaniu odbyły się w Czelabińsku, Nachodce, Jekaterynburgu i na Kamczatce. Ich uczestnicy nazywają siebie „więźniami cyfrowych obozów koncentracyjnych”. W sieciach społecznościowych protest wyrażany jest przez hashtagi #ГородаГоворят (ros. „Miasta mówią”) i #ПутинУслышьНас (ros. „Putinie, usłysz nas”).
W Jekaterynburgu największa demonstracja – na 50-80 osób – odbyła się pod koniec października. Jeden z uczestników akcji powiedział nam, że ludzie wyszli na ulice „nie tyle z powodu kodów QR, co z poczucia bezsilności”.
– Władze włączają i wyłączają Covid według własnego uznania, decydują, kiedy ograniczenia są konieczne, a kiedy „hurra, zachorowalność spadła” i z reguły jest to związane z wydarzeniami politycznymi, na przykład z wyborami – twierdzi nasz rozmówca. – Chciałbym, aby nasze zdanie również było brane pod uwagę przy podejmowaniu decyzji.
Podobne odczucia mieli protestujący w Czelabińsku.
– Oczywiście, kiedy już nic innego nie można zrobić, to wychodzimy na ulice. Czujemy się jak w obozie koncentracyjnym, zaganiają nas, gdzie chcą, jak owce – powiedział jeden z protestujących.
Jak mówi nasz informator zbliżony do władz federalnych, duża liczba protestów na Uralu i na północy Rosji nie jest zaskoczeniem.
– Te okręgi są z natury bardziej skore do protestów – mówi i proponuje spojrzeć na mapę protestów, na przykład związanych z otruciem opozycjonisty Aleksieja Nawalnego. – Zobaczycie to samo: Ural i Północ są czerwone, dużo ludzi wyszło i protestowało – podkreśla. – Jeśli chcecie zobaczyć odwrotny obraz – spójrzcie na Północny Kaukaz. Tam nie piorą brudów publicznie, wszyscy są formalnie wyjątkowo lojalni wobec obecnego rządu federalnego: „jakie demonstracje, o czym mówicie” – wyjaśnia.
Nie jest to jednak do końca trafne stwierdzenie. Wiosną 2020 roku w Osetii Północnej odbył się wiec przeciwko koronawirusowym restrykcjom, który został brutalnie rozpędzony, a kilku jego uczestników zatrzymano. Otrzymali oni prawdopodobnie najsurowsze kary w historii za protest związany ze środkami przeciw Covid. Sąd rejonowy w Rostowie nad Donem uznał pięciu z zatrzymanych za winnych z artykułu dotyczącego udziału w masowych zamieszkach, przy czym czterech z nich zostało skazanych na 3,5 roku pozbawienia wolności, a jeden oskarżony otrzymał cztery lata kolonii karnej.
Prezydent Władimir Putin, przemawiając na początku listopada na forum Klubu Wałdajskiego, ostrzegł kraje europejskie przed narastającą falą związanych z koronawirusem protestów, które – jego zdaniem – mogą być preludium do rewolucji. Rosja na razie nie obawia się takiego scenariusza, ale to „tylko na razie, kiedy zachorowalność udało się trochę zmniejszyć” – powiedział jeden z urzędników federalnych.
Wyjaśnił, że rząd federalny musi stale „balansować” pomiędzy interesami przedsiębiorstw, które bardzo odczuwają restrykcje pandemiczne, niezadowoleniem ludzi i rosnącą liczbą przypadków COVID-19. Jak tłumaczy nasz rozmówca, jest to bardzo trudne.
– Kiedy decydowano o projektach ustaw wprowadzających kody QR w podróżach i miejscach publicznych, umownie rozumiano, że to tylko brzmi strasznie, a w rzeczywistości to nie to samo, co niewpuszczenie do metra bez kodu – powiedział. – Działania te nie są na tyle radykalne, aby na ulice wyszły tłumy. Nie spodziewamy się więc żadnych demonstracji, ale jeśli takowe będą, to wtedy podejmiemy decyzję.
Jekaterina Kuźmiczewa dla vot-tak.tv/belsat.eu