W ubiegłym tygodniu na mocy wyroku sądu w Jakucji postanowiono, że przedsiębiorcy od teraz nie muszą już wywieszać szyldów w języku jakuckim, jak to było dotychczas – wystarczy, że napis będzie po rosyjsku. Jak donosi portal Sakhaday, jest to bezprecedensowa sytuacja, ponieważ wcześniej firmy regularnie były karane grzywną za niestosowanie się do obowiązku używania w reklamach i szyldach języka jakuckiego. O tym, dlaczego języki narodów Rosji powoli wymierają, a władze pozostają w tej kwestii bierne lub nawet sprzyjają temu zjawisku, reporterka naszego rosyjskojęzycznego portalu Vot Tak porozmawiała z socjolingwistą Todarem Baktemirem.
W styczniu 2023 roku jakucka spółka Region-14 otrzymała grzywnę za naruszenie prawa Republiki Sacha dotyczącego języków mniejszości – w sklepie brakowało szyldu w języku jakuckim; był za to szyld po rosyjsku. Jednak, jak pisze SakhaDay, przedsiębiorcy udało się odwołać od decyzji o wymierzeniu kary: niedawno sąd wydał wyrok, na mocy którego sprzedawcy sami mogą decydować o tym, czy użyją języków regionalnych na swoich szyldach, a więc nie ma już obowiązku wywieszania napisów po jakucku.
Według danych Instytutu Językoznawstwa Rosyjskiej Akademii Nauk obecnie w Rosji mówi się w około 155 językach, z których ponad połowa jest nauczana w szkołach. Kolejne 15 języków uważa się za wymierające lub martwe. Jak podkreśla socjolingwista i dziennikarz Todar Baktemir, zmniejszanie się różnorodności językowej dotyczy również języków, których liczba użytkowników może się równać z liczbą rozmówców języków narodowych innych krajów.
– Jest to bardzo smutne, kiedy umiera ostatni człowiek, który płynnie posługiwał się językiem aleuckim. Ale w tym języku nawet 50 lat temu mówili nieliczni, może kilkadziesiąt osób, dlatego niezależnie od kraju czekałby go taki sam los – to była tylko kwestia czasu. Jednak takie języki jak tatarski też są teraz zagrożone, choć jest to dużo mniej oczywisty proces i tutaj ogromną winę ponosi państwo oraz społeczeństwo.
Jak mówi ekspert, o tym, że niegdyś powszechnie znane w danych społecznościach języki tracą setki tysięcy użytkowników, świadczy przeprowadzony w latach 2020-2021 w Rosji spis ludności: ludzi posługujących się rodzimymi językami mniejszości narodowej, jak i tych, którzy deklarują narodowość tatarską, czuwaską czy maryjską jest coraz mniej. Powodem tego zjawiska jest przede wszystkim fakt, że w Rosji społeczeństwo, a także władza wykazują bardzo wysoką homogeniczność, jeśli chodzi o ich “rosyjskość”: w Rosji wygodnie jest porozumiewać się po rosyjsku, a mówienie w językach mniejszości wiąże się z ograniczeniami. Podobnie sytuacja wygląda w systemie edukacji, gdzie szczególną uwagę przykłada się rosyjskiemu lub też angielskiemu.
Poza tym osoby, które nie mówią po rosyjsku mierzą się z dyskryminacją z powodu ksenofobii innych obywateli i władz. Baktemir jako przykład podaje sytuację, kiedy w Wołgogradzie miejscowi nacjonaliści pobili Kałmuka, który mówił w swoim języku rodzimym – wzięli go za imigranta z Azji Centralnej. – Takie sytuacje zdarzają się notorycznie: są ludzie, którzy agresją reagują na obcy język w swoim mieście – mówi lingwista.
Zdaniem eksperta polityka rosyjskich władz w stosunku do języków mniejszości “jest dość ambiwalentna”.
– Z jednej strony władze lubią się chwalić tym, jak wielonarodowym krajem jest Rosja, wykorzystują w swojej retoryce mit o przyjaźni narodów i wydzielają jakieś środki na wsparcie języków mniejszości – zauważa nasz rozmówca. — Z drugiej strony obecnie jesteśmy właściwie świadkami zmasowanej rusyfikacji, która przejawia się między innymi w eliminowaniu tych języków z systemu edukacji.
Sytuacja języków mniejszości w Rosji nie zawsze była taka jak obecnie. Jak zauważa Baktemir, na początku lat 90. republiki narodowe wewnątrz Rosji cieszyły się silną niezależnością – nikt im nie nakazywał traktować rosyjskiego jako języka priorytetowego.
– Obecnie naszym głównym językiem jest tylko rosyjski, a republiki, zgodnie z konstytucją są jedynie “regionami z ładnymi nazwami”, które nie mogą mieć swojego języka narodowego. Dla przykładu w okresie rządów Jelcyna sytuacja była skrajnie inna: republiki były państwami w państwie, miały swoje konstytucje i języki narodowe. W późniejszej fazie rządów Putina sytuacja zaczęła się zmieniać – mówi ekspert.
Baktiemir wspomina, jak w 2017 roku podczas wystąpienia w Joszkal-Ole, stolicy republiki Mari El, Władimir Putin powiedział, że nie należy zmuszać dzieci do nauki jakichkolwiek języków oprócz rosyjskiego i pozostałe języki należy uczynić fakultatywnymi.
– Wtedy regionalni ministrowie, a także szkoły rzuciły się do urzeczywistniania słów Putina jeszcze zanim zostały one zawarte w prawie i lekcje języków mniejszości przestały pojawiać się w planach zajęć jako obowiązkowe – mówi Baktiemir.
Na przykład w Tatarstanie zamiast obowiązkowego tatarskiego wprowadzono przedmiot “język ojczysty”: uczniowie pisali deklaracje, w których wskazywali swój język rodzimy i jeśli był to tatarski, to mogli się go uczyć podczas kilku godzin zajęć w tygodniu.
– W praktyce w niektórych republikach zmuszano do wpisywania na deklaracji rosyjskiego jako języka ojczystego, ponieważ jeśli w szkole uczy się, na przykład, 100 dzieci rosyjskich i tylko 10 tatarskich, to placówka niechętnie będzie szukać nauczyciela tatarskiego. W takich sytuacjach po prostu wywierano presję na rodziców tych kilkorga dzieci – wyjaśnia ekspert.
Kolejną przyczyną zmniejszania się różnorodności językowej w Rosji jest według lingwisty propaganda homogenicznej tożsamości, “russkiego miru” i rosyjskiej jedności.
– Szczególnie po rozpoczęciu aktywnej fazy wojny na Ukrainie zauważalna jest propaganda z retoryką “Jestem Kałmukiem, ale dziś każdy z nas jest Rosjaninem”. Dokładnie taki tekst widniał na bilbordzie, który ustawiono w Eliście (stolicy Republiki Kałmucji – belsat.eu), – mówi Baktemir. – Dla rosyjskich władz wojna jest tematem kluczowym i bardzo znaczące jest to, że ich propaganda prowadzona jest wyłącznie w języku rosyjskim, chociaż na tworzenie obrazu medialnego wokół wojny wydawane są gigantyczne środki z budżetu państwa.
Jak zauważa Baktemir, ważną przeszkodą na drodze rozwoju języków mniejszości jest brak treści w tych językach:
– Tłumaczenia kreskówek, tworzenie i tłumaczenie interfejsów sieci społecznościowych, literatury i poezji, a także mediów w języku maryjskim jest niezmiernie ważne na drodze do tego, by język maryjski był nie tylko językiem babć i starych bajek, ale i językiem nauki, postępu, feminizmu i nawet amerykańskich seriali animowanych. Nie oczekuję, że Putin wyznaczy urzędnika, który będzie tłumaczyć “Miasteczko South Park” na maryjski – to raczej społeczeństwo, a nie państwo, powinno wyjść z taką inicjatywą. Ale ważne, by państwo nie stawiało przeszkód, a niestety obecnie to robi – mówi nasz rozmówca.
Baktemir dodaje też, że dużą rolę pełni symboliczna reprezentacja w przestrzeni społecznej. Dublowane w językach mniejszości napisy w miejscach publicznych oczywiście nie sprawią, że ludzie będą mówić w tych językach, ale jak twierdzi lingwista, będzie to dla ludzi znak, że są to pełnoprawne języki, które mają formalny status na danym terytorium i stanowią jego integralną część.
Temat różnorodności językowej to zdaniem eksperta kwestia przywrócenia sprawiedliwości historycznej, inkluzywności i równości: państwo musi służyć wszystkim obywatelom. O ile osoba mówiąca po rosyjsku nie ma problemu z prawami językowymi, to Tatar lub Buriat już tak:
– Buriat nie może wezwać karetki pogotowia w języku buriackim, gdy jest w swoim regionie, ponieważ połowa personelu to Rosjanie, a druga połowa to młodzi Buriaci, którzy ledwo znają swój język ojczysty – zauważa.
Jednocześnie, jak podkreśla, ludzie, którzy nie są częścią etnicznej większości, są tak samo obywatelami Rosji od urodzenia i tak jak społeczność rosyjskojęzyczna płacą podatki, więc powinni mieć prawo do nauki w swoim języku ojczystym, używania go pracy i otrzymywania usług publicznych w tym języku.
Alona Łobankowa/vot-tak.tv, ksz/belsat.eu