„Widziałem nasze akta w FSB”. Lider zespołu Bi-2 o prześladowaniach muzyków w Rosji


Muzykom rosyjskiego zespołu rockowego Bi-2 w ojczyźnie grozi postępowanie karne z powodu ich antywojennej postawy, a w wielu krajach odwoływano ich koncerty przez naciski ze strony rosyjskich dyplomatów. W styczniu tego roku zespół spędził kilka dni w areszcie migracyjnym w Tajlandii i miał zostać deportowany do Rosji – udało się tego uniknąć dzięki wysiłkom izraelskiego MSZ i nagłośnieniu sprawy w mediach. Dziennikarz Biełsatu Wital Babin rozmawiał z frontmanem zespołu Lową Bi-2 (Jegorem Bortnikiem) o relacjach z artystami popierającymi wojnę, akcji wyborców „Południe przeciwko Putinowi” i piosenkach w języku białoruskim. Prezentujemy skróconą wersję tego wywiadu.

Lowa Bi-2, muzyka rosyjska, bi-2

– Chcieli Was deportować z Tajlandii, odwołano koncert w Dubaju i występ na festiwalu w Turcji. Co się w ogóle dzieje, dlaczego tak się uwzięli na Bi-2? Czy to długie ręce Kremla?

– Dokładnie tak. Po Tajlandii Michaił Chodorkowski (rosyjski dysydent – belsat.eu) polecił nam swoich prawników, którzy zajmują się konkretnie kwestiami bezpieczeństwa i podróżowaniem po świecie. Teraz trzeba zwracać uwagę na jeszcze jedną kwestię w życiu: gdzie latasz, z jakimi liniami lecisz, do jakich krajów. To oczywiście dodatkowy ból głowy.

– Przyjaźni się pan z Chodorkowskim?

– Teraz się przyjaźnimy, tak. To absolutnie nie jest mit, że w Tajlandii rosyjskie MSZ [przyłożyło się do aresztowania]… Na początku myśleliśmy, że chcą nam tylko zaszkodzić. A potem wszystko ułożyło się w pewien obraz, który mógł zadziałać na ich korzyść.

– Rosyjscy politycy spodziewali się, że wsadzą was do więzienia.

– Szczerze mówiąc, bardzo nam to pomogło. Ponieważ oni sami, cała ich szajka, nie wyróżniają się inteligencją, która powinna być charakterystyczna dla osób odpowiedzialnych za państwo.

To oczywiście bardzo zabawne, że rosyjskie MSZ w ogóle nas ścigało. Jestem Izraelczykiem. Kiedy jako pierwszy zostałem stamtąd zabrany i kontynuowaliśmy nasze działania z Tel Awiwu, było trochę łatwiej.

Na początku myśleliśmy, że to tylko małe świństwo [ze strony rosyjskich władz] i że zaraz powiedzą nam: „A teraz, chłopaki, wynocha!”. Bo przecież zapłaciliśmy grzywnę, odsiedzieliśmy nawet dobę na komisariacie.

– Nie spodziewał się pan, że trafi do tego tajskiego więzienia?

– Do więzienia nie trafiliśmy. Skończyliśmy w areszcie śledczym. To było najbardziej uderzające. To areszt dla imigrantów, ale są tam ludzie, którzy mieszkają tam na przykład od 23 lat. Więc to jak więzienie, ale możesz, jeśli masz pieniądze, zamówić sobie McDonald’s i tak dalej.

Pod tym względem nie przypomina to prawdziwego więzienia. Kiedy weszliśmy do pomieszczenia, zobaczyłem masę ludzi – moją pierwszą myślą było to, że trzeba się jakoś pokazać. Od razu podszedł jakiś mężczyzna i próbował złapać mnie za spodnie. Odepchnąłem go, powiedziałem: „W czym problem?”. A on natychmiast się uspokoił, powiedział: „Przepraszam, musiałem cię przeszukać”.

Zapalniczki są najlepszą walutą, najbardziej wartościową. Więc zabierają zapalniczki, noże, jeśli je masz. Ale trafia się tam już po wielu kontrolach. To taki świat o powierzchni 120 metrów [kwadratowych]. I zazwyczaj przebywa tam około 80 osób.

Wiadomości
Tajlandia. Rosyjskie władze mogły doprowadzić do zatrzymania opozycyjnych muzyków
2024.01.29 19:25

– A kiedy pan tam był, nachodziły pana jakieś ponure myśli, że może pan zostać deportowany do Rosji?

– Wtedy nie, choć w pewnym momencie zabrali nam telefony. Kiedy ostrzegli nas, że zabierają nam telefony, skontaktowaliśmy się z [Igorem] Rubinsteinem (współautorem kilku piosenek Bi-2 mieszkającym w Izraelu – belsat.eu) i przemyśleliśmy to. Zaproponowałem swój pomysł, a on stworzył z tego całość.

Najważniejszą rzeczą dla nas nie było przedstawienie tej historii jako problemu zespołu Bi-2 – chcieliśmy po prostu opowiedzieć o rażących naruszeniach, które mają miejsce. Tajlandzkie agencje bezpieczeństwa są skorumpowane czy też kontrolowane przez administrację prezydenta Rosji Władimira Putina.

Za pierwszym razem, gdy przybył konsul Izraela, spojrzał na nas: kolejni Izraelczycy – często tam jeżdżą – coś tam nabroili, zaraz się to załatwi. Potem stało się jasne, że sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana. Prawie od razu wiedzieliśmy, że to wszystko intrygi, ponieważ Tajowie są bardzo rozmowni pod tym względem.

Kiedy pojawiły się artykuły o tym, że zapłaciliśmy grzywnę i wydawało się, że to już koniec, tak naprawdę to był dopiero początek. Miałem możliwość skontaktować się z Igorem [Rubinsteinem] i zaczęliśmy otrzymywać informacje (…), że konieczne będzie rozwiązanie tego wszystkiego w niekonwencjonalny sposób.

Właściwie to rozpętaliśmy burzę. Nacisk położyliśmy na prasę anglojęzyczną i nie tylko. Izraelskie gazety są wydawane zarówno w języku angielskim, jak i hebrajskim.

Ogromne podziękowania dla mojego kraju, Izraela, za to, że w tak trudnym czasie, kiedy… Wszyscy wiedzą, że Hamas zaatakował Izrael 7 października, wciąż jest tam ogromna liczba zakładników. I w tym trudnym czasie [izraelskie służby dyplomatyczne] jakoś równolegle zajmowały się tym problemem. To znaczy nami.

Wiadomości
Do Izraela przybyli muzycy grupy Bi-2. Groziła im deportacja z Tajlandii do Rosji
2024.02.01 11:42

Oczywiście Maria Zacharowa przy tej okazji bardzo nas rozczarowała. Straciliśmy resztki szacunku dla niej. Zadała cios w najbardziej bolesne miejsce: macie zakładników w Strefie Gazy, a zajmujecie się bzdurami tutaj, z jakimś zespołem Bi-2, który nikomu nie jest do niczego potrzebny.

Kiedy przyjechałam do Tel Awiwu, próbowano mnie w to nie mieszać [proces uwalniania pozostałych członków zespołu], ponieważ narobiliśmy głupot z tymi wszystkimi „pomocnikami” [w Tajlandii]. Wydaliśmy tam mnóstwo pieniędzy, których potem bardzo potrzebowaliśmy. Ale nic, najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło.

bi-2, lowa,

 

– W Rosji właśnie odbyły się wybory. Może ktoś z zespołu Bi-2 głosował? Czy w ogóle warto było iść na te wybory?

– Co mogę powiedzieć… To są wybory między Putinem a Putinem. Jak więc można je traktować poważnie? Ale spodobał mi się jeden pomysł: w takich czasach bardzo trudno jest się zorientować, jakie zasoby ma opozycja. A pomysł zebrania się w południe – w zasadzie nie trzeba nawet głosować – może pozwolić ci uświadomić sobie, że nie jesteś sam. To jakiś pierwszy krok do określenia, kto jest wokół nas.

https://belsat.eu/pl/news/17-03-2024-poludnie-przeciwko-putinowi-rosyjska-opozycja-chce-sie-policzyc-pod-komisjami-wyborczymi 

Kiedy zaczęła się wojna, wciąż występowaliśmy – po prostu przez inercję. Mieliśmy zobowiązania: ludzie kupowali bilety, trzeba było wystąpić. I dopóki nie wydarzyła się ta historia z Omskiem, zagraliśmy cztery czy pięć koncertów.

– Czy to było wtedy, gdy zaproponowano wam występ w sali koncertowej, gdzie był baner „Za prezydenta”?

– Tak. I dlatego, kiedy zaczęła się wojna, byliśmy pewni, że wszyscy, którzy przychodzą na nasz koncert, podzielają [nasze poglądy]. Dlatego przyszli. Co więcej, cały program ułożyliśmy tematycznie. Zawsze mieliśmy coś alegorycznego, coś co nawiązywało do tematu wojny. Mam wiele piosenek o Jerozolimie, a tam też jest wojna, którą trzeba zakończyć. Tak więc wszystko przełożyło się na obecną sytuację.

Foto
Przez baner z Putinem. Niegdyś kultowy zespół Bi-2 nie wyszedł na scenę w Omsku
2022.04.28 19:11

– Kiedy publicznie opowiadał się pan przeciwko wojnie, zdawał pan sobie sprawę, co może przez to stracić, a co zyskać?

– Oczywiście. Nie miałem żadnych złudzeń. Mam na myśli to, co piszą: „Wszystko było w porządku, dopóki nie zaangażowałeś się w politykę”. To nie jest polityka, ja po prostu mam poglądy polityczne: po pierwsze, jako obywatel Izraela nie mogę wpływać na politykę w Rosji. Nie mogę być zdrajcą, którym mnie okrzyknięto.

– Czy zyskał pan coś po publicznym określeniu swojego stanowiska?

– Nie wiem. To nie jest piłka nożna. Tutaj trzeba było po prostu posłuchać swojego serca. Zabraliśmy głos. Ja się otwarcie wypowiedziałem. Wtedy moi prawnicy poprosili, żebym to odwołał. Że nadal możemy jeszcze zdążyć jakoś to odkręcić. Ale to rozeszło się już po różnych mediach.

Widziałem akta na nasz temat w FSB. Wygląda to tak (pokazuje ręką kilka centymetrów grubości – belsat.eu).

– FSB? A jak to wyglądało?

– Były spotkania.

– Ciekawe. Nie zdradzi pan szczegółów?

– To nudne.

– Więc była jakaś konkretna sprawa przeciwko panu?

– Oczywiście, że mamy sprawę. Tym bardziej, że jestem na liście zagranicznych agentów.

– Są jacyś artyści, z którymi zerwaliście stosunki z powodu waszej postawy?

– Raczej oni zerwali relacje z nami, bo tam jest teraz inaczej, trzeba pokazać: „jestem swój”. Właściwie to wiele osób. Na przykład Wadik Samoiłow (lider zespołu rockowego Agata Kristi, który obecnie występuje często dla rosyjskich żołnierzy – belsat.eu), który zamienił się w jakąś niezrozumiałą kreaturę. Albo Julia Cziczerina (znana rosyjska rockmenka, która od lat gorąco wspiera działania Rosjan na okupowanych terytoriach – belsat.eu).

– Swoją drogą, widział pan jej filmik, w którym proponowała Ukraińcom leczenie w gułagu?

– Szczerze mówiąc, nie obserwuję poczynań Cziczeriny. W ogóle mnie to nie interesuje. Za to oglądam Biełsat.

– Niemniej jednak nagraliście razem swój pierwszy hit – „Moj rock’n’roll”. Ona wykonywała ten kawałek mimo, że domagaliście się, by przestała. A na koniec nieprzyjemnie wam na te wezwania odpowiedziała. 

– Mogę oczywiście w pełni przywołać, w jak wulgarny sposób nam odpowiedziała. Ale uważam, że nie powinniśmy zawstydzać ludzi. Problemy z głową pojawiły się u niej na długo przed pełnowymiarową wojną. Oczywiście było to już po Donbasie i Krymie. Nie wiem, ale najwyraźniej jej się to podobało, cała ta sytuacja. Mogę to wszystko wytłumaczyć po prostu ludzką głupotą, nie chcę używać żadnych obraźliwych epitetów.

Jest wiele takich osób, ale dzięki Bogu nie są oni naszymi przyjaciółmi. Nie odczułem takiego rozczarowania w moich przyjaciołach czy nawet kolegach. Wracając do całej historii, to się dzieje z braku ideologii (…). A tutaj chodzi tylko o pieniądze i wpływy.

Są też romantycy, którzy dają się nabrać, wpadają w to błędne koło. Może to zależy od jakichś ludzkich kompleksów. Ciężko się patrzy na to, jak Julia zachowała się wobec swojej córki… Nie oskarżam jej o nic, ale są pewne czynniki, które przyczyniają się do tego, że człowiek zamienia się w takiego potwora. Tak samo jest z Wadikiem Samoiłowem, z którym mieliśmy świetne relacje, ale potem z jakiegoś powodu zaczął mnie uczyć z ekranu streamów, jak żyć. Dla mnie to oczywiście zabawne.

– Czy byli jacyś rosyjscy artyści, którzy wspierali Pana w tamtym momencie?

– Tak. Kiedy wróciliśmy, Zemfira (wokalistka, która od początku wojny opowiedziała się po stronie Ukrainy – belsat.eu). Wsparli nas raczej ci, którzy są teraz na emigracji. Ponieważ wszyscy inni… Kiedy żyjesz przez długi czas w ciągłym stresie, twoja psychika zaczyna się stopniowo zmieniać. To tak, jakby wsadzili cię do więzienia, bez względu na to, jaką jesteś osobą, nadal pozostanie pewien ślad.

Zaczęły się pojawiać czasami bardzo zabawne wywiady moich przyjaciół. Nigdy wcześniej nie byłem opozycjonistą. Ale sądzę, by to właśnie antywojenna postawa doprowadziła nas do szczytu fali dysydencji. Nigdy nie spieraliśmy się publicznie, kto jest lepszy – Aleksiej Nawalny czy ktoś inny. Dlatego teraz śmieszy mnie, gdy ludzie, którzy w przeszłości byli aktywnymi uczestnikami wszystkich tych [ruchów], zaczynają pisać: „Przestań o tym mówić, to bardzo niebezpieczne”.

Ale kiedy nastąpiło to uwolnienie, kiedy zaczynasz bez żadnych granic i ram mówić to, co myślisz – wyrażasz twoją osobistą opinię, twoją wściekłość – po tym czujesz się jak po koncercie. Lżej jest na sercu. Uwalniasz się, pokonujesz sam siebie. Dla mnie koncerty to pokonywanie samego siebie.

Jestem introwertykiem. Tak dziwnie się u mnie w życiu złożyło, że ja, introwertyk, mam zawód polegający na wychodzeniu na scenę i byciu w centrum uwagi, interakcji z publicznością.

– Jeśli chodzi o zespół Bi-2, który powstał na Białorusi, przez długi czas mieszkał w Rosji, potem w Australii i Izraelu, a teraz częściowo w Hiszpanii – czy pozycjonujecie się jako białoruski, rosyjski zespół, czy jesteście po prostu kosmopolitami?

– Kosmopolitami, tak. Bez żadnego cynizmu. Nie widzę w tym nic dziwnego, bo wszystkie te definicje – ojczyzna, patriotyzm – to metafory, alegorie. Bo w końcu co to jest? To miejsce, w którym się żyje. U mnie na przykład wspomnienia o ojczyźnie nie budzą żadnych supernostalgicznych uczuć. Ale przyjaciele, rozmowy, czas spędzony w studiu teatralnym – to się pamięta.

– Przy okazji, przed koncertem w Wilnie spotkaliście się ze Swiatłaną Cichanouską. Czyja to była inicjatywa?

– Tu musimy zrobić przerwę [śmiech]. Powiedzmy, że tak się złożyło, że przyszła na nasz koncert. Ucieszyliśmy się. Oczywiście przyszła do naszej garderoby. Dobrze się bawiłem nazywając ją „Panią Prezydent”.

Znam też [prezydent Mołdawii] Maię Sandu, też ją lubię. Ogólnie uważam, że chyba najlepszą formą rządów jest matriarchat.

Oczywiście potrzebne jest pewne przygotowanie. Ale teraz jest czas, kiedy empatia jest bardzo ważna. I oczywiście kobiety są bardziej empatyczne.

– O czym jeszcze mieliście czas porozmawiać? Udało się wam odbyć małą rozmowę?

– Rozmawialiśmy o różnych rzeczach, takich… emocjonalnych. I po prostu wyraziliśmy wzajemne uznanie dla naszej pracy. Potem nawet podzieliliśmy się planami, na czas, kiedy będzie już pełnoprawną prezydent. Uzgodniliśmy, że zrobimy duży koncert. Nasz koncert został odwołany tuż przed wyborami prezydenckimi [na Białorusi w 2020 roku] i późniejszymi wydarzeniami.

Dlatego chcemy po prostu zrobić duży koncert za darmo [w wolnej Białorusi].

– Czy pana zdaniem jest nadzieja na zmiany na lepsze w Rosji i na Białorusi w dającej się przewidzieć przyszłości?

– Mam bardziej optymistyczne prognozy co do Białorusi. Co do Rosji – nie wiem. To znaczy, że wszystko skończy się krwawo, koszmarnie, wojną domową. Nie mówię teraz jako politolog, to jest moja analiza z zewnątrz i moja wiedza o tym, jak wszystkie tyrańskie kraje przeszły tę drogę. I tutaj scenariusz jest praktycznie taki sam.

– Czy Bi-2 zaśpiewa po białorusku?

– Dzisiaj Szurik (Aleksandr Uman, współzałożyciel zespołu – belsat.eu) pojechał nagrać piosenkę po białorusku z grupą Mołczat Doma (białoruski zespół post-punkowy – belsat.eu).

A ja robię plan maksimum: chcę skończyć mój album w tym roku. Może nie zdążę go wydać, to już inna kwestia. Ale chcę go skończyć w tym roku. Jeśli chodzi o przepowiednie [w piosenkach], to jest to zabawny temat, ale nie biorę tego na poważnie… Ale mieliśmy dwa albumy, które niektórzy uważali za nieodpowiednie. I wtedy zaczęło się dziać. Więc nowy album będzie bardzo dynamiczny i optymistyczny.

Rozmawiał Wital Babin

ksz, belsat.eu

Aktualności