Kreml nakazał państwowym i lojalnym wobec rządu rosyjskim mediom podkreślanie „ukraińskiego śladu” w swoich materiałach na temat ataku terrorystycznego w podmoskiewskim Crocus City Hall. Pracownicy dwóch różnych rosyjskich mediów opowiedzieli o tym opozycyjnemu projektowi Meduza.
23 marca rano FSB wydała oświadczenie, że w sprawie moskiewskich terrorystów może istnieć „ukraiński ślad”. Rosyjski wywiad zapewnił, że po ataku terrorystycznym przestępcy rzekomo planowali przekroczenie granicy rosyjsko-ukraińskiej – obecnie najlepiej strzeżonej i najtrudniejszej do przekroczenia granicy w Europie. FSB twierdziła także, że zatrzymani rzekomo „mieli odpowiednie kontakty po stronie ukraińskiej”.
Według FSB potencjalni terroryści zostali zatrzymani w nocy 23 marca w obwodzie briańskim w drodze do granicy. Rosyjski dziennikarz opozycyjny Aleksandr Pluszczow zauważył, że początkowo rosyjskie media donosiły o zatrzymaniu we wsi Tiopłyj niedaleko granicy z Białorusią – jednej z najsłabiej strzeżonych w Europie granic poza UE. Ale następnie miejsce zatrzymania nagle przeniosło się do wsi Chacuń – oddalonej od Białorusi.
Według władz rosyjskich w wyniku strzelaniny i pożaru w sali koncertowej Crocus City Hall w Krasnogorsku w obwodzie moskiewskim zginęło co najmniej 115 osób. Władze twierdzą, że prawdopodobnie nie wszyscy zostali odnalezieni – ponieważ na miejscu trwa usuwanie gruzów po zawaleniu się dachu w pożarze.
Opublikowano także filmik z przesłuchania jednego z podejrzanych o atak terrorystyczny. Mężczyzna wyjaśniał, że rzekomo zwerbował go „asystent kaznodziei”, który obiecał zapłacić za morderstwa pół miliona rubli – niecałe 22 tysiące złotych.
Tragiczne wydarzenie wczorajszego wieczora były na żywo komentowane na antenie Biełsatu przez naszą rosyjskojęzyczną redakcję Wot Tak.
pj/belsat.eu