“Nie można wykluczyć zamachu stanu”. Co łączy dzisiejszą sytuację w Rosji z rewolucją lutową?


105 lat temu w Rosji miała miejsce rewolucja lutowa. Podczas niepopularnej wśród narodu I wojny światowej rewolucjoniści próbowali nakierować kraj na drogę demokracji i obalili cara, który był zbyt pewny swoich szans na wygraną na froncie. Wkrótce w Imperium Rosyjskim zaczęły się umacniać ruchy separatystyczne. Czy w tych wydarzeniach można odnaleźć analogię do dzisiejszej wojny Rosji na Ukrainie? Czego możemy się spodziewać w przyszłości i czy już teraz można zaobserwować pewne tendencje? Na te i inne pytania w rozmowie z Biełsatem odpowiedział białoruski historyk Alaksandr Paszkiewicz.

– Minęło 105 lat od wybuchu rewolucji lutowej w Rosji. W dużej mierze przyczyniła się do tego pierwsza wojna światowa, odebrana przez ludność bardzo negatywnie. Wybuchowi wojny towarzyszyła w Rosji fala przesadzonego patriotyzmu, a zakończyła się ona upadkiem imperium, wojną domową, pozornym pokojem i egzekucją rodziny carskiej. Jak do tego doszło? Dlaczego w ciągu dwóch i pół roku nastroje społeczne zmieniły się tak radykalnie?

– Wszystko w tej kwestii jest tak naprawdę bardzo proste. W ciągu tych dwóch i pół roku ludność odczuła wszystkie negatywne skutki, jakie niesie ze sobą długotrwała wojna. Początkowo sądzono, że wszystko pójdzie gładko, że armia rosyjska jest najsilniejsza na świecie, a jej misja – w przeciwieństwie do innych – najbardziej sprawiedliwa. Że Rosja została zmuszona do przystąpienia do wojny, że ona jej nie zaczęła, ale skoro padło wyzwanie, to cóż robić, trzeba bronić naszych braci Serbów i dać nauczkę Niemcom i Austriakom, którzy posunęli się za daleko… Krótko mówiąc, zaangażowano cały zestaw propagandowych frazesów znanych nam z dzisiejszej Rosji, a państwowa machina propagandowa odniosła wielki sukces. I gdyby wojna trwała krótko i zakończyła się sukcesem armii rosyjskiej, niewątpliwie podniosłoby to tylko prestiż władzy.

W rzeczywistości jednak początkowo dość udana wojna zaczęła przynosić Rosji coraz większe straty, a armia musiała się wycofać, porzucając terytorium na korzyść wroga. W końcu front się ustabilizował, jego linia nie zmieniała się przez długi czas. Do kraju przysyłano listy z informacjami o poległych, wydatki wojenne sparaliżowały gospodarkę, życie stawało się coraz trudniejsze. A co najważniejsze, ludność w końcu przestała rozumieć cel wojny, powód, dla którego tysiące młodych mężczyzn z całego imperium ginęły na froncie, dla którego Rosjanie musieli się mierzyć z takimi trudnościami. Tym bardziej, że w tym samym czasie zaczęły pojawiać się informacje o różnych mrocznych aspektach życia elit, w tym także dworu carskiego, zaczęły też krążyć plotki o zdradzie. W końcu nikt nie chciał walczyć bez celu, a przede wszystkim nie chcieli tego robić żołnierze na froncie. Pragnienie pokoju, i to za wszelką cenę, stało się podstawową potrzebą niemal całego narodu.

Wiadomości
Rosja: na antywojenne protesty wyszły kobiety w czerni
2022.03.19 16:56

W takich właśnie warunkach w Rosji doszło do całkowicie pokojowej i bezkrwawej rewolucji lutowej. Car został obalony i nikt tak naprawdę go nie bronił. Reżim skompromitował się do tego stopnia, że nawet później, podczas wojny domowej w Rosji, ani jedna poważna siła polityczna nie walczyła o przywrócenie cara i starego porządku.

– I wojna światowa, wojna rosyjsko-japońska, wojna radziecko-fińska, wojny w Afganistanie i na Ukrainie. Wydaje się, że przesadna wiara we własne możliwości jest jedną z głównych cech rosyjskich generałów w XX i XXI wieku. Jakie jest Pana zdanie na ten temat?

– Tak, to odwieczny problem wszystkich reinkarnacji Imperium Rosyjskiego – początkowa nadmierna wiara w siły własnej armii, później opamiętanie się oraz powrót na grzeszny grunt dopiero wtedy, gdy rozbieżność między optymistycznymi szacunkami a rzeczywistym stanem rzeczy ujawni się już na polu bitwy.

Sądzę, że główną tego przyczyną jest zamykanie przywódców państwa, w tym wojskowych, w pewnej bańce, brak lub ograniczony dostęp do informacji zwrotnej od społeczeństwa, życie w swoim własnym świecie, w którym osoby odpowiedzialne za podejmowanie decyzji otrzymują tylko te informacje, które chcą otrzymywać. I to na wszystkich poziomach. Informacje o stanie armii nie są tu wyjątkiem. We wszystkich wymienionych wyżej przypadkach w Rosji miała miejsce właśnie taka sytuacja.

Ponadto system prowadzi politykę kadrową w taki sposób, że głównym kryterium mianowania na wysokie stanowiska nie jest poziom profesjonalizmu, ale osobista lojalność wobec systemu i władcy. Również generałowie są mianowani według podobnej zasady i dlatego często kwestionuje się nawet ich podstawowe kompetencje. Takie osoby mogą nie tylko stwarzać w raportach dla przełożonych pozory, że życzenia władzy są rzeczywistością, ale także wierzyć w te informacje.

– W rosyjskich kręgach ultra-patriotycznych postać cara Mikołaja II jest bardzo popularna, a nawet mitologizowana. Dlaczego w takim razie Kreml nie analizuje jego błędów i wciąż je powtarza?

– Dzieje się tak właśnie dlatego, że postać Mikołaja II jest mitologizowana, a zmitologizowana postać nie skłania do szczególnej refleksji nad jej prawdziwym wizerunkiem. Ogólnie rzecz biorąc, car ten nie należy do grupy wielkich władców, których imię kojarzy się z jakimiś szczególnymi osiągnięciami dla rozkwitu imperium. Przyczyną jego popularności w kręgach ultra-patriotycznych są tragiczne losy monarchy i jego rodziny. Tylko z tego powodu zajął miejsce w ich świadomości jako prawosławny święty, a jego wizerunek wieszają na sztandarach. Bez jego mitologizacji nie byłoby to możliwe.

Jeśli chodzi o Kreml, to nie wydaje się, aby istniał tam kult Mikołaja II. Wręcz przeciwnie, Władimir Putin wielokrotnie określał go mianem słabego polityka.

A co do analizy własnych – i nie tylko – błędów, to mało prawdopodobne jest, by dzisiejsi przywódcy Kremla byliby do tego zdolni. Nawet teraźniejszość postrzegają w bardzo osobliwy sposób: założenoia ekspertów z kręgów kremlowskich sprawdzają się w absolutnie zerowym poziomie. Jak więc można mówić o zdolności do jakiejkolwiek głębokiej refleksji i umiejętności wyciągania wniosków z błędów popełnionych przez innych w odległej przeszłości, biorąc pod uwagę całkowitą irracjonalność wielu kluczowych decyzji podejmowanych dzisiaj? Jeśli nawet ich własne błędy popełnione w ostatnim czasie na kierunku ukraińskim (w latach 2004 i 2014) nie skłoniły ich do refleksji i nie wyciągnęli z nich żadnych wniosków?

– Czy biorąc pod uwagę analogie historyczne i znajomość procesów, można się spodziewać w społeczeństwie rosyjskim silnych protestów w związku z Ukrainą, spadku poparcia dla Putina, a może nawet zamachu stanu? Czy w Rosji nadchodzi sytuacja rewolucyjna, opisana w słynnej teorii Lenina dotyczącej “dołów” i “gór”?

– Sądzę, że pogorszenie wizerunku Putina i spadek jego poparcia w społeczeństwie rosyjskim są nieuniknione. Powodem ku temu jest fakt, że nie udało się przeprowadzić krótkiej zwycięskiej wojny z Ukrainą, a rosyjscy stratedzy popełnili poważne błędy w prognozach, nie tylko co do przebiegu działań wojennych, ale także co do odpowiedzi na agresję ze strony Zachodu. Wojna się przeciąga, przynosi ogromne straty dla społeczeństwa rosyjskiego, w tym straty w ludziach, a nałożone tym razem sankcje bynajmniej nie są symboliczne – w taki czy inny sposób uderzą one w każdego Rosjanina.

Oczywiście Putin nadal dysponuje silnym instrumentem wpływu w postaci potężnego i bardzo profesjonalnego aparatu propagandowego, który jak dotąd był niezwykle skuteczny w kształtowaniu opinii publicznej w rosyjskim społeczeństwie. Skuteczność ta mogłaby jednak zostać poważnie osłabiona, gdyby informacje idące od propagandystów stały się zbyt sprzeczne z rzeczywistą sytuacją – tą, z którą Rosjanie mają do czynienia na co dzień.

Kolejną kwestią jest to, jak szybko niezadowolenie może przerodzić się w masowy ruch protestu i jakie formy może on przybrać. Jest to bardzo trudne do przewidzenia, nawet dla osób żyjących w tym społeczeństwie (na przykład wysoka gotowość społeczeństwa białoruskiego do działań protestacyjnych w 2020 roku była zaskoczeniem również dla Białorusinów), a co dopiero dla obserwatorów zewnętrznych

Widzimy jednak, że pewne wzburzenie pojawia się już nawet w aparacie propagandowym (sprawa Marii Owsiannikowej czy też zwolnienia innych bojowników frontu informacyjnego), najwyraźniej coś podobnego dzieje się również wśród urzędników. Dlatego nie można wykluczyć, że w którymś momencie dojdzie do zamachu stanu. Powszechne niezadowolenie społeczeństwa może być dodatkowym argumentem ku temu.

Analiza
Kraj, gdzie nie ma wojny, czyli rosyjska propaganda o ataku na Ukrainę
2022.03.17 10:31

– Wróćmy do Lenina. Na krótko przed rozpoczęciem obecnej wojny Putin powiedział, że Ukraina (czytaj: również Białoruś) nigdy nie istniała i została wymyślona przez bolszewików. Na ile takie stwierdzenia mają odzwierciedlenie w rzeczywistości? Czy to komuniści przyczynili się do powstania republik narodowych na pozostałościach Imperium Rosyjskiego?

– To zależy, jak na to spojrzeć. Nie ulega wątpliwości, że zasada podziału państwa, które powstało na gruzach Imperium Rosyjskiego po 1917 roku, właśnie na republiki narodowe o różnym statusie, to dzieło bolszewików, a rola Lenina w tworzeniu i realizacji tej koncepcji jest ogromna. I to właśnie ta konstrukcja państwa radzieckiego pozwoliła na początku lat 90. XX wieku na rozpad Związku Radzieckiego na 15 nowych państw przy stosunkowo niewielkim rozlewie krwi. Pozorna i czysto ostentacyjna państwowość republik związkowych, która istniała przez większość ery Związku Radzieckiego, została w pewnym momencie wypełniona prawdziwą treścią. I Putin ma o to pretensje; uważa, że gdyby sto lat temu, to kilkadziesiąt lat później te republiki nie powstały, jeśli nie cały ZSRR, to przynajmniej Ukraina i Białoruś bez żadnych obiekcji weszłyby w skład Rosji.

Zupełnie błędne jest jednak przekonanie, że republiki zostały stworzone przez bolszewików w całkowitej pustce, bez żadnych obiektywnych powodów. Sto lat temu istniały już odrębne narody, w tym ukraiński i białoruski, świadome swojej odrębności i wewnątrz których działały ruchy narodowe domagające się swoich praw, w tym prawa do własnej państwowości. Wiele narodów walczyło z bronią w ręku o swoją niepodległość i odnosiło pewne sukcesy. Lenin nie uważał, że można to po prostu zignorować, i dlatego formalnie wyszedł naprzeciw dążeniom narodów do posiadania własnej państwowości, ale opartej o sowieckie koncepcje i podporządkowanej Moskwie. Pomogło to przyciągnąć na swoją stronę część elit narodowych i uzyskać ich poparcie, co z kolei przyczyniło się do wzmocnienia i ustabilizowania radzieckiej władzy.

Dlatego nie można mówić o sztucznym utworzeniu przez Lenina czy kogokolwiek innego odrębnych narodów – ukraińskiego czy białoruskiego, lecz o skierowaniu energii narodowej w korzystnym dla ówczesnej władzy kierunku. I nie można powiedzieć, że ta polityka nie była skuteczna. Inną kwestią pozostaje fakt, że ideologia komunistyczna w ogóle nie wytrzymała próby czasu – po kilkudziesięciu latach uległa całkowitej degradacji, a w końcu została zupełnie odrzucona jako zbędny twór.

Jednak czysto narodowe idee nie zniknęły. Przez cały okres władzy sowieckiej były trzymane pod grubym lodem, a kiedy lód stopniał, wyrwały się spod niego. Niektórzy odnieśli wrażenie, że wszystkie te zjawiska pojawiły się znikąd.

– Jak można opisać obecny rosyjski reżim, który z jednej strony czci sowieckie dziedzictwo, a z drugiej grozi dekomunizacją swoim sąsiadom?

– To nie jest reżim komunistyczny, ale imperialny. I czci on dziedzictwo sowieckie jedynie jako spuściznę pewnej formy Imperium Rosyjskiego. W rzeczywistości nie ma wątpliwości, że nikt z rosyjskich przywódców nie dąży do budowy komunizmu nawet w myślach, podobnie jak ogromna większość społeczeństwa. Większość sowieckich pomników czy nazw ulic – a jest ich mnóstwo, zwłaszcza na prowincji – pozostała w Rosji tylko dzięki inercji, podobnie jak Lenin w mauzoleum.

Historia
Czy 30 lat po upadku ZSRR rosyjski imperializm wraca? INTERMARIUM
2022.01.23 19:22

Próby dekomunizacji na szeroką skalę podejmowane przez przywódców innych krajów przestrzeni postsowieckiej, przede wszystkim Ukrainy, budzą w rosyjskim przywództwie oburzenie, ponieważ postrzega ono je jako wyzwolenie nie od dziedzictwa komunistycznego, lecz rosyjskiego. Przecież czczenie różnych Kirowów i Kalininów było kiedyś w sposób oczywisty narzucone przez Moskwę, nie wyrosło na gruncie lokalnym.

– Czy można założyć, że dzisiejsze wydarzenia poprzedzą kolejny upadek Rosji, jak to miało miejsce w 1917 i 1991 roku? Jak widzi Pan przyszłość dzisiejszej Rosji?

– Można śmiało powiedzieć, że dzisiejsze wydarzenia zapowiadają bardzo duże perturbacje w Rosji, zwiastują silne przemiany na tym ogromnym obszarze. Nie wiem, w którą stronę pójdą te zmiany i czy nie zakończą się rozpadem współczesnej Rosji, jak w 1917 czy 1991 roku. Choć ogólnie rzecz biorąc, takiej możliwości nie można wykluczyć.

Myślę jednak, że rozpad Rosji, jeśli do niego dojdzie, w żadnym wypadku nie może być wzorowany na modelu z 1991 roku, kiedy to wielkie imperium zostało podzielone wzdłuż granic administracyjnych byłych republik związkowych. Federacja Rosyjska ma inną strukturę i nie można oczekiwać, że rozpadnie się na dziesiątki państw położonych wzdłuż granic jej licznych części składowych. Wynika to z faktu, że większość tych regionów to jednostki czysto administracyjne, które nie różnią się znacząco między sobą i nie mają rzeczywistej podmiotowości, która pozwalałaby im rościć sobie prawo do suwerenności państwowej.

Są oczywiście regiony, po których można się spodziewać eksplozji aktywności narodowej i dążeń do suwerenności, które rzekomo mają podważyć integralność Federacji Rosyjskiej. Warto jednak pamiętać, że choć w Rosji żyje wiele różnych narodów, to bardzo niewiele jest naprawdę silnych i gotowych, by potencjalnie podnieść kwestię niepodległości, a tym bardziej, by doprowadzić do jej uzyskania.

W końcu większość bezkresnych obszarów dzisiejszej Rosji zamieszkują ludzie, którzy uważają się za Rosjan, a terytoria z nierosyjską większością ludności są zwykle na tle tego ogromnego terytorium tylko niewielkimi punktami (z wyjątkiem słabo zaludnionej Jakucji).

Dlatego też, jeśli chodzi o perspektywy rozpadu terytorialnego Rosji, moim zdaniem należy myśleć w kategoriach stopnia rozwinięcia regionalizmu, czyli poczucia odmienności i pragnienia odrębnej drogi dla Rosjan z różnych regionów, a nie nacjonalizm niewielkich narodów. I wtedy nie sposób nie dostrzec analogii nie z wydarzeniami z 1991 roku, ale z wydarzeniami z 1917 roku i latami, które po nich nastąpiły. W tym czasie, jak wiemy, na gruzach Imperium Rosyjskiego powstało wiele formacji państwowych o charakterze regionalnym: powstały one na Syberii, na Dalekim Wschodzie, nad Donem, na Kubaniu itd. Jednocześnie nie zawsze była to sytuacja czysto koniunkturalna, gdyż mieszkańcy tych regionów, jak Sybiracy, Kozacy Dońscy czy Kozacy Kubańscy, odczuwali swoją odmienność od Rosjan i w jakiś sposób ją przejawiali.

Jednak od tamtego czasu wiele się zmieniło i czysto powierzchowne odczucie jest takie, że dzisiejszy naród rosyjski jest o wiele bardziej skonsolidowany i zjednoczony niż sto lat temu. Nie wydaje się też, by rozwinął się jakiś separatyzm regionalny jako zjawisko masowe, nawet na poziomie idei. Tak więc to, czy rzeczywiście możliwy jest dziś globalny rozpad Rosji, a nie odłączenie się niektórych konkretnych terytoriów, jest dla mnie pytaniem otwartym. Nie mam na nie jednoznacznej odpowiedzi. Przynajmniej, jeśli weźmiemy pod uwagę wewnętrzne warunki ku temu, a nie działania podmiotów zewnętrznych.

Opinie
Kreml o Polsce, czyli jak dzielić, osłabiać, upokorzać
2022.03.21 17:48

ps, ksz/ belsat.eu

Aktualności