Wiosną rozpocznie się wojna z NATO. O czym mówią w rosyjskiej telewizji


Rosyjscy propagandziści coraz częściej mówią o nieuniknionym konflikcie z NATO. Choć tym razem nie obiecują telewidzom zwycięstwa w ciągu trzech dni, to ostrzegają przed nadchodzącą ciężką wojną.

Patrioty i lamparty

Nie ma wątpliwości, że treści pojawiające się w rosyjskiej TV są inspirowane przez rosyjskie służby specjalne. New York Times udowodnił, że Wszechrosyjska Państwowa Spółka Telewizyjno-Radiofoniczna (WGTRK) działa dosłownie według instrukcji FSB i Ministerstwa Obrony. Na zhakowanych skrzynkach pocztowych pracowników holdingu medialnego znaleziono 750 gigabajtów plików dotyczących wojny na Ukrainie, które pochodziły od przedstawicieli struktur siłowych. Wśród nich – maile od funkcjonariuszy i urzędników tych dwóch instytucji, którzy wskazują pracownikom mediów na kwestie i historie, o których należy wspomnieć.

I widocznie ci „kuratorzy” propagandystów chcą przygotować Rosjan do jeszcze ostrzejszej walki i cięższych czasów.

– Jeśli Amerykanie dostarczą systemy obrony powietrznej, takie jak Patriot, Ukraińcy będą mogli zamknąć niebo. Oznacza to, że stracimy bardzo dużo w zakresie zdolności rozpoznawczych i uderzeniowych. W tych warunkach będziemy mieli niewielkie szanse na pomyślne zakończenie operacji – taka opinia padła na antenie programu Sołowjow Live.

Z kolei w programie Rossija 1 omawiano możliwe dostawy niemieckich czołgów Leopard. Okazuje się, że NATO „się nie wyczerpało”, państwa Sojuszu mają „morze” pieniędzy, dostawy niemieckich lampartów dla nawet kilku batalionów tylko wzmocnią pozycję Ukrainy – w tym duchu mówi się o nadchodzących bitwach.

– Te czołgi prędzej czy później na pewno trafią do Sił Zbrojnych Ukrainy – podsumował dyskusję gospodarz programu „60 minut” Jewgienij Popow.

Już wcześniej w rosyjskich mediach wiele mówiono o tym, że bezpośrednie starcie z NATO jest nieuniknione. Według propagandystów Polska na przykład przygotowuje się do uderzenia na Kaliningrad, co ma nastąpić za kilka miesięcy. Nie biorą oczywiście pod uwagę faktu, że polskie władze budują płot na granicy z Rosją, starając się od eksklawy jak najbardziej odizolować.

W telewizji nie słychać pozytywnych historii z wojny:

– Żartowaliśmy, tak żartowaliśmy z Sił Zbrojnych Ukrainy – i sobie pożartowaliśmy. Żartowaliśmy z amerykańskiej broni – teraz na własnej skórze poczuliśmy, czym są HIMARSy i działa kaliber 155. To już też nie jest śmieszne. Przestańcie już żartować – reagował na zbyt optymistyczne wypowiedzi jeden z najbardziej zagorzałych propagandzistów Artiom Szejnin.

Żądza krwi

Na tle tych ponurych prognoz nie cichnie krwiożercza retoryka w stylu „zabijemy wszystkich”. Deputowany do Dumy Państwowej Andriej Gurulow z całą powagą wezwał do atomowego lub konwencjonalnego uderzenia w Londyn. Zażądał dokonania obliczeń, ile do tego potrzeba rakiet, samolotów i satelitów. Jego zdaniem można tak mówić, bo „oni” zapowiadają atak na Moskwę.

Londyn według niego to w Europie „centrum tego całego syfu”, a więc miejsce, gdzie spiskuje się przeciwko Rosji.

Radość z cierpienia

Na tle prawie cotygodniowych zmasowanych ataków rakietowych na Ukrainę i niszczenia sieci energetycznej kraju prezenterzy wiadomości szczerze cieszą się i żartują z cierpienia zwykłych Ukraińców. Spikerka wesoło komentuje wideo, na którym widać jak Ukrainka suszy włosy nad kuchenką gazową, prognozując, że wkrótce je straci. Dziennikarze kpią zarówno z mężczyzny, który goli się w metrze, jak i rodziny, która podgrzewa obiad na świecach.

– Życie Ukraińców tak wygląda: ładowanie telefonów w sklepach, kolacja przy świecach to prawie romantyczne, tylko podgrzewanie jedzenia w ten sposób zajmie co najmniej godzinę – podkreśla prowadząca.

W jej głosie czuć satysfakcję. Także gdy mówi, że coraz częściej z Ukrainy dochodzą informację o zatruciu się czadem.

Potknięcia propagandy

Niekiedy propagandyści wydają się zmęczeni wojskową tematyką i popełniają błędy. Na antenie niespodziewanie pojawiają się goście, którzy głoszą tezy niezgodzone z linią Kremla. W NTV raper Ptacha niespodziewanie stwierdził, że członkowie najemniczej grupy Wagnera walczą wyłącznie ze względu na pieniądze. Według niego w ogóle mało kto rozumie, co Rosja robi na Ukrainie, bo Ukraińcy nie wtargnęli z bronią na teren Rosji.

Lokalna Labytnangi-TV – z Jamalsko-Nienieckiego Obwodu Autonomicznego – jeszcze bardziej zdezawuowała treści rosyjskiej propagandy. Dziennikarka przeprowadziła wywiad z Michaiłem Radyginem, funkcjonariuszem MSW, który wrócił z niewoli ukraińskiej. Planowała prawdopodobnie usłyszeć o bestialstwie Ukraińców.

Jednak jej gość nie dość, że potwierdził, że poszedł walczyć, aby zarobić dodatkowe pieniądze, to jeszcze przedstawił swój pobyt w niewoli w pozytywnych barwach. Według niego więźniowie na Ukrainie są dobrze traktowani, przestrzegana jest tam Konwencja Genewska. Są oni dobrze karmieni – a ukraińskie „tortury” polegały na wykonywaniu przysiadów i pompek za złamanie regulaminu oraz nauczeniu się na pamięć ukraińskich pieśni.  Cała jego historia jest całkowicie sprzeczna z tym, co przekazuje krajowa propaganda. Film oczywiście został usunięty ze strony kanału.

Wideo: rosyjska propaganda chciała przekonać, że Ukraińcy dręczą rosyjskich jeńców. Wyszło na odwrót

Zły Zachód: Hitler z tektury i dzieci cyborgi

Jeśli propagandyści wspominają o Zachodzie, ale nie w kontekście wojny, skupiają się na upadku wartości rodzinnych. Na „Pierwym Kanale” prezenter opowiedział, że „Zachód przygotowuje się do pozbawienia nienarodzonych dzieci kontaktu z matką”.

– Dzieci wychowywane w laboratorium i sterowane ze smartfona to nowy trend w postępowym zachodnim społeczeństwie – mówi.

A wniosek, jaki wyciągnął z tego co najmniej kontrowersyjnego stwierdzenia był nieoczekiwany: powinno się kibicować na mundialu Marokańczykom.

Walka z wpływami Zachodu trwa nie tylko poza granicami Rosji. Dziennikarze programu informacyjnego Westi prześcignęli swoich kolegów. Wyemitowali materiał o walce obywatelek miasta Liski ze sklepem z anime. W materiale pojawia się tekturowa figurka Hitlera, flaga LGBT oraz emerytki, które z namaszczeniem wymawiają imiona bohaterów japońskich kreskówek.

Arsenij Wiesnin/ vot-tak.tv, jb/ belsat.eu

Aktualności