Kremlowska propaganda to precyzyjnie realizowany scenariusz dezinformacji Zachodu

Nie warto traktować poważnie rzekomo krytycznych wobec Kremla wypowiedziach ekspertów. To nie ich bunt, ani przebudzenie, tylko ściśle zaplanowana operacja dezinformowania zachodniej opinii publicznej i kontrolowania nastrojów Rosjan.

Od trzech dni w światowych mediach tradycyjnych i społecznościowych trwa festiwal domysłów, czy w Rosji przygotowywana jest kapitulacja. Wszystko przez jedną wypowiedź znanego eksperta wojskowego, Michaiła Chodarionka, w studio popularnego wieczornego talk-show w stacji Rossija-1. 16 maja Chodarionok spokojnym głosem tłumaczył, że Rosjanie nie powinni wierzyć w zapewnienia o rozbiciu ukraińskiej armii. Mówił, że Ukraina może wystawić milionową, profesjonalną i zmotywowaną armię. W końcu powiedział, że Rosja powinna zmierzać do zakończenia wojny, bo sama pozostaje w międzynarodowej izolacji i tak jej nie wygra. Te słowa, z rzadka, wstydliwie przerywane przez zwykle agresywną prowadzącą gwiazdę propagandy, Olgę Skabiejewą, brzmiały jak herezja.

Natychmiast stały się pożywką do piętrowych spekulacji, czy na Kremlu nie doszło do rozłamu. Nagranie z wypowiedzią eksperta obiegło światowe telewizje. Niezależny politolog Andriej Piontkowski nazwał słowa Chodarionka “pierwszą kapitulacją rosyjskiej armii”, sugerując, że wojsko testuje wycofanie z wojny. Inne spekulacje mówiły: czy to szczery głos zaniepokojonego eksperta i głos ludu, a przynajmniej głos, który do ludu dotrze i wywoła ferment? Oczywiście można zakładać, że w umyśle eksperta coś pękło i, zdobywając się na odwagę i szczerość, nagle wystąpił z chóru telewizyjnych hurraoptymistów codziennie ogłaszających sukces Rosji na Ukrainie. O dziwo Chodarionok nie dostał dożywotniego zakazu występowania w państwowej telewizji za swoją „szczerą” tyradę. Wczoraj pojawił się w Rossii-1 znowu. Tym razem opowiadał, jak to rosyjska armia zaraz zniszczy wszystkie dostarczone Ukraińcom przez Amerykanów haubice M777. Powiedział też, że tezy o przewadze ukraińskiej armii i możliwościach kontrofensywy to bajki, a rosyjskie dowództwo za chwilę zaskoczy genialnymi posunięciami. Schizofrenia? Raczej nie. Chodarionok nie jest niespełna rozumu, kiedy co trzy dni ogłasza sprzeczne tezy. Po prostu wykonuje plan i realizuje informacyjną politykę władzy.

Heretycy na zlecenie

Chodarionok to emerytowany pułkownik wojsk obrony przeciwlotniczej. Znany z publikacji o rosyjskiej armii i wojnach. Często były to bardzo krytyczne publikacje. Celnie wskazujące słabości rosyjskiej armii, bałagan i błędne decyzje. Na początku wojny pisał, że nie będzie lekko. W tekście w Niezawisimoj gazietie z 3 lutego wyśmiewał propagandowe tezy, że rosyjska armia rozbije Ukraińców w kilka godzin. „Łatwego spacerku nie będzie” – pisał.

– Jakakolwiek umowa, jaką podpisze Rosja z władzą, jaka jest teraz w Kijowie, będzie oznaczać klęskę. Pełną i ostateczną! W oczach Rosjan, armii Rosji i całego świata! – tak grzmiał pod koniec marca w programie Władimira Sołowjowa gen. Jakow Kedmi, były dyplomata izraelski i były szef Lishkat Hakesher, organizacji rządowej odpowiedzialnej za utrzymywanie kontaktu z diasporą żydowską. – Nie potrafić pokonać kogo? Ukrainy? Zełenskiego? Chasawiurt to w porównaniu z tym wielkie osiągnięcie dyplomatyczne! – dodał.

Chodziło mu o porozumienie w Chasawiurcie z 1996 roku, kiedy upokorzona klęskami w I wojnie czeczeńskiej armia rosyjska musiała zgodzić się na wycofanie z Czeczenii. Te słowa również padły publicznie, na antenie najbardziej propagandowego programu. Z ust Kedmiego, znanego z bardzo radykalnych wypowiedzi antyukraińskich i popierających Rosję i jej agresję.

Wywiad
Dlaczego Rosjanie popierają wojnę na Ukrainie. Analiza socjolożki
2022.05.15 17:54

Od początku wojny ostre tyrady o impotencji rosyjskiej armii wygłaszał Igor Girkin, znany jako Striełkow. To jeden z najbardziej znanych tzw. separatystów, były pułkownik GRU i minister obrony w samozwańczej Donieckiej Republice Ludowej w początkowej fazie rosyjskiej operacji w 2014 roku. W internetowych nagraniach opowiadał, że wojna jest źle zaplanowana, że powinna być powszechna mobilizacja i wojna na całego, a nie udawanie, że to „operacja specjalna”.

Każdy z tych głosów należy niewątpliwie do specjalistów i byłych wojskowych, cenionych zwłaszcza przez szerokie w Rosji rzesze obecnych i ekswojskowych. Każdy z nich jest krytyczny wobec prowadzonej wojny. Jest to jednak krytyka w duchu bardzo radykalnym. Można powiedzieć, że „neostalinowskim”. Nawoływali do jeszcze mocniejszego uderzenia i wojny na skalę totalną.

Moderowanie nastrojów

Najbardziej rozsądnie z nich brzmi Chodarionok, który stara się skupiać na czysto taktycznych niuansach wojny.

– Nie można uznać za normalną sytuację, kiedy przeciw nam jest koalicja 42 państw, a nasze możliwości w obszarze wojskowo-politycznym i wojskowo-technicznym są ograniczone. Z tej sytuacji trzeba znaleźć wyjście – powiedział trzy dni temu.

Jednak to „szukanie wyjścia”, które opinia publiczna odczytywała, jako rozsądny głos wycofania się z wojny, tak naprawdę jest głosem za „poprawieniem błędów” i parciem do przodu. W rosyjskiej propagandzie zawsze były takie głosy. Kreml nie może całkowicie udawać, że Rosjanie, a zwłaszcza lepiej zorientowani mundurowi, nie widzą, że wojna idzie źle. Krytyczna szeptanka krąży po narodzie i Kreml dobrze o tym wie. Metodą na skanalizowanie tych głosów jest ich przejęcie. W tym celu dopuszcza się w telewizji krytykę. By kontrolować, a nawet moderować takie nastroje. Dla większości Rosjan nadal będzie hurraoptymistyczna, prosta i agresywna propaganda. Jej odbiorcy i tak nie potraktują głosów takich, jak Chodarienka poważnie i nie zaufają im. Natomiast ci, którzy podejrzewają, że na Ukrainie nie idzie Rosji dobrze, zrozumieją, że są głosy które próbują tej sytuacji zaradzić.

Być może pomyślą, że władza chce naprawić błędy. Zwłaszcza że w ramach moderowania nastrojów, trzy dni po krytyce rosyjskiej armii Chodarienok pojawia się w telewizji i mówi, że sztab wszystko świetnie zaplanował, Ukraińcy są w rozsypce, a Rosja ma potencjał, by wygrać. Rosyjski aparat propagandowy z koronnymi programami telewizyjnymi to teatr z rozpisanymi rolami i starannie przygotowanym scenariuszem. Tam nie ma miejsca na przypadkową szczerość. Są role dla krytyków, którzy potem zaprzeczają sami sobie i wracają potulnie do chóru potakiwaczy. Są role dla radykałów, którzy testują różnymi, absurdalnymi pomysłami opinię publiczną, jak daleko może się posunąć władza. I są role dla tych, którzy sprawdzają zachodnich odbiorców, jak mocna jest ich wiara w głosy rozsądku w Rosji. Te ostatnie budzą nieustanną ekscytację i rozpalają nadzieje, że w rosyjskim społeczeństwie coś pęka. Niepotrzebnie. Jeśli coś pęknie, to tego akurat w kremlowskiej telewizji tego nie zobaczymy.

Wiadomości
Kułeba: rosyjskie elity latami celowo dehumanizowały Ukraińców
2022.04.10 16:00

Michał Kacewicz/ belsat.eu

Inne teksty autora w dziale Opinie

Redakcja może nie podzielać opinii autora.

Aktualności