Córka Ireny Biernackiej, aresztowanej działaczki ZPB: mama odmówiłaby wyjazdu z Białorusi


Weronika Piuta, córka Ireny Biernackiej, szefowej oddziału ZPB w Lidzie.
Zdj. Belsat.eu

Córka Ireny Biernackiej, szefowej lidzkiego oddziału Związku Polaków na Białorusi Weronika Piwuta w rozmowie z Biełsatem opowiedziała charakterze i działalności matki, którą białoruskie władze aresztowały pod zarzutem “rehabilitacji nazimu”.

– Za co mieliby mnie aresztować? Nic złego nie zrobiłam – tak mówiła w dniu swoich urodzin Irena Biernacka, prezes lidzkiego oddziału Związku Polaków na Białorusi (ZPB).

24 marca obchodziła 55 urodziny, a już następnego dnia, 25 marca, do jej domu przyszli funkcjonariusze. Po rewizji przewieźli Irenę do Mińska na przesłuchanie w Komitecie Śledczym. Została osadzona w areszcie śledczym nr 1 przy ul. Waładarskiego. Podobnie jak inni członkowie zarządu ZPB, usłyszała zarzut rehabilitacji nazizmu (art. 130 cz. 3 Kodeksu Karnego Białorusi). Wszystkim grozi do 12 lat więzienia.

Aktualizacja
Związek Polaków na Białorusi podejrzany o “rehabilitację nazizmu”
2021.03.25 08:29

Córka Ireny Biernackiej Weronika Piuta trzyma w ręku pierwszy list od matki. Doręczono go tuż przed Wielkanocą.

– Najważniejsze jest w tej chwili nawiązać kontakt z mamą. W liście zawarła bardzo osobiste przesłanie, żebyśmy trzymali się razem, pomagali tacie. Uczestniczy w Żywym Różańcu – prosi, by przekazać jej, jaką tajemnicę powinna odmówić – mówi Weronika.

U mnie wszystko u mnie w porządku. Bardzo was kocham. Żyjcie z Bogiem, trzymajcie się razem. Módlcie się, jestem z wami” – Weronika przerywa czytanie, nie może powstrzymać łez. Mówi że nie da rady czytać dalej, ale po chwili kontynuuje. – „Życie jest trudne, ale trzeba przeżyć je godnie. Bóg wystawił nas na próbę i powinniśmy przejść ją z godnością. Dbajcie o babcię”.

Irena Biernacka przebywa w areszcie od 25 marca. Białoruskie władze zarzucają jej “rehabilitacje nazizmu”.
Zdj. Belsat.eu

Jak mówi Weronika, Irena nie pisała niczego na temat warunków panujących w więzieniu.– Moja siostra inaczej interpretuje ten list. Napisała do mnie: „Mama pisze w liście, że w święta powinniśmy być razem. Dała jasno do zrozumienia, że musicie wyjechać” – Weronika smutno się uśmiecha. – Mama bardzo prosi, by do niej pisać. To ma dla niej wielkie znaczenie. Najważniejsze jest, by się nie poddała.

„Żyję z nadzieją, że mama wyjdzie na wolność”

Irena Biernacka wychowała się na wsi. Ojciec Adolf i matka Władysława są Polakami, dlatego rodzice Ireny zaszczepili w niej polskie tradycje i wiarę katolicką. Tak też później wychowywała swoje dzieci.

Wiadomości
Białoruś: zatrzymane działaczki ZPB widziały się z adwokatami. Zarzuty usłyszą jeszcze w tym tygodniu?
2021.03.30 14:55

Prezes lidzkiego oddziału ZPB ma wyższe wykształcenie: po zakończeniu technikum w Mołodecznie, rozpoczęła studia na Rosyjskim Państwowym Uniwersytecie Technicznym w Moskwie. Pracowała w fabryce żywności dla dzieci, ale po urlopie macierzyńskim, w wieku 33 lat, nie wróciła już do pracy w fabryce. Zajęła się biznesem: pracowała na targu, prowadziła kilka punktów sprzedaży, jeździła w interesach po kraju. Weronika wspomina, jak w czasie rozpadu Związku Radzieckiego jej mama jeździła do Polski, na Litwę i woziła kaloryfery i telewizory.

W miarę upływu czasu Irena z powodów zdrowotnych musiała wycofać się z biznesu.

Weronika Piuta, córka Ireny Biernackiej, szefowej oddziału ZPB w Lidzie.
Zdj. Belsat.eu

– Najpierw na świat przyszła moja siostra, rok później ja. Między mną a najmłodszym bratem jest 12 lat różnicy. Wszyscy jesteśmy wierzący, jesteśmy katolikami – wyjaśnia Weronika.

Siostra Weroniki jest lekarzem ginekologiem. 18 marca wyjechała z młodszym synem do Polski. Brat studiuje i mieszka w Polsce.

– Na razie zostaję z rodziną na Białorusi. Posiadam własny gabinet usług podologicznych – zajmuję się leczeniem stóp. Po sierpniowych wydarzeniach odbywały się tutaj akcje solidarnościowe. Organizowała je między innymi lekarka Ludmiła Dota. Strajkuje, walczy i jest gotowa przejść tę drogę do końca. Nasza rodzina objęła ją patronatem, wspieramy ją finansowo, by miała za co żyć. Ale nie wiem, czy teraz będzie nas na to wszystko stać, bo na sprawę mamy wydajemy sporo pieniędzy – mówi córka aresztowanej prezes.

Weronika Piuta, córka Ireny Biernackiej, szefowej oddziału ZPB w Lidzie.
Zdj. Belsat.eu

Weronika przyznaje, że kiedyś wyłączała telefon, żeby odpocząć od wiadomości, ale teraz ciągle przegląda kanały w komunikatorze w nadziei, że coś się zmieniło na lepsze.

– Żyję nadzieją, że mama wyjdzie na wolność. Wierzę w cuda. Rozumiem sytuację, rozumiem, że oni (działacze ZPB – Belsat.eu) są teraz zakładnikami. Mama jest osobą głęboko wierzącą, wiem, że to wszystko nie spotkało nas bez powodu. Ale cud na pewno się zdarzy, wierzę w to. Myślę, że sprawa skończy się jeszcze przed procesem – Weronika dzieli się swoimi przemyśleniami.

Weronika Piuta, córka Ireny Biernackiej, szefowej oddziału ZPB w Lidzie.
Zdj. Belsat.eu

Kiedy zaczyna mówić o matce, jej spojrzenie staje się ciepłe i pojawia się lekki uśmiech.

– Mama jest bardzo otwartą osobą, zawsze jest gotowa nieść pomoc. Jeśli się z czymś nie zgadza, wyrazi swoje zdanie, zrobi uwagę, odwoła się do sumienia, ale pomoże. Dla przykładu mama kategorycznie nie akceptuje osób, które popierają obecne władze, ale jeśli taka osoba przyjdzie i poprosi o pomoc, ona zareaguje po chrześcijańsku. Ja z kolei po sierpniowych wydarzeniach przestałam obsługiwać w gabinecie osoby, które mają jakiś związek z torturami i biciem ludzi na ulicach, które opowiadają się za represjami – mówi Weronika.

„Mama nie może wysiedzieć w domu”

Oddział ZPB w Lidzie przed prezesurą Biernackiej nie działał zbyt aktywnie i niewiele osób w mieście o nim wiedziało. Działaczka najpierw zaangażowała się w organizowanie kursów polskiego. A potem sama stała się liderem – wspomina córka.

Jak mówi Weronika, Irena jest osobą, której przyświeca idea, musi być w ciągłym ruchu, nie może długo siedzieć w domu i zawsze musi czymś się zajmować. W domu nie ogląda telewizji, słucha i ogląda tylko programy polskojęzyczne. Koresponduje z rodziną w języku polskim. Ale pisze listy po rosyjsku, bo kierownictwo aresztu nie chce dostarczać tych po polsku.

Weronika Piuta, córka Ireny Biernackiej, szefowej oddziału ZPB w Lidzie.
Zdj. Belsat.eu

Irena Biernacka wraz z innymi kobietami zajmowała się socjalizacją dzieci z domu dziecka, które miały wejść w dorosłe życie, ale nie były do niego w pełni przystosowane. Pracowała również z dziećmi i dorosłymi z niepełnosprawnościami. W oddziale Związku Polaków w Lidzie są też rodziny z takimi dziećmi. Organizowała dla nich wycieczki, pomagała z wózkami inwalidzkimi i chodzikami. Udzielała też pomocy humanitarnej dzieciom w szkole i działała aktywnie we wspólnocie miejscowego kościoła.

Nalepka “Katoliku. Fałszowanie wyborów to grzech ciężki”.
Zdj. Belsat.eu

– 23 marca, mama po raz ostatni zorganizowała wielkie sprzątanie w kościele, na święta. Tak jakby coś przeczuwała. Zajmowała się również renowacją starych zabytków. Nawet ja nie wiem o wszystkich jej aktywnościach. Czasami obcy ludzie pytają mnie: „Czy pani jest córką Ireny Biernackiej? Znamy ją, robiliśmy to i tamto razem”. Moja mama jest dość znaną postacią w naszym mieście. Oczywiście znajdą się osoby, które nie lubią jej za krytycyzm i prostolinijność. Mama jest typem osoby, która zawsze mówi wszystko prosto w oczy. Jeśli coś jest nie tak, powie, co myśli. Obydwie jesteśmy aktywne, nigdy nie przejdziemy obojętnie obok zła i nie przymkniemy oka na bezprawie. Mamy gorący temperament, wrze we mnie, gdy widzę niesprawiedliwość. Moja siostra jest taka sama – mówi Weronika.

„Mama uniosła różaniec do oczu milicjanta i zaczęła mówić o sumieniu i grzechu”

– Po sierpniowych wydarzeniach wszystkim nam, oprócz naszych mężów zostały postawione zarzuty za wykroczenia. Mama dostała najwięcej – trzy – mówi Weronika. Pierwsze postępowanie administracyjne była bardzo głośne: za modlitwę obok kościoła.

Weronika wspomina, że na brutalne potraktowanie protestujących w dniach 9-11 sierpnia najpierw zareagowały kobiety, które 12 sierpnia wyszył na ulicę Lidy.

– My też wyszłyśmy, mama powiedziała wtedy, że uratuje nas tylko modlitwa – opowiada.

Maria Ciszkowska, Andżelika Borys i Irena Biernacka – wszystkie trzy działaczki ZPB przebywają w areszcie.
Zdj. Barbara Kalczyńska / Facebook

Grupa ludzi zebrała się na ulicy w pobliżu kościoła parafialnego. Zaczęli odmawiać nowennę pompejańską (modlitwa odmawiana 58 dni z rzędu) w intencji Białorusi. Codziennie do modlących się podjeżdżały radiowozy, milicjanci ostrzegali, że potraktują zgromadzenie jako nielegalną imprezę masową. Filmowali i obserwowali wiernych, ale nikogo nie tknęli. Znali już twarze osób, które zbierały się pod kościołem. Milicjanci, którzy przyjechali na miejsce 1 września, również wszystko nagrywali. Kobiety to zauważyły, doszło do sprzeczki. Milicjanci zaczęli zatrzymywać mężczyzn. W ich obronie stanęły kobiety z różańcami. Irena Biernacka wraz z inną uczestniczką modlitwy uniosły różańce do oczu funkcjonariuszy i zaczęły mówić o sumieniu i grzechu. Po tym Irena została wezwana do prokuratury i postawiono je zarzuty.

– Wezwali tylko ją. Sąd wymierzył jej karę 800 rubli (ok. 1200 złotych). Mama odwołała się od tej decyzji do sądu okręgowego, a w uzasadnieniu wyroku wielokrotnie podkreślono, że jest przewodniczącą niezarejestrowanego ZPB w Lidzie – zaznacza Weronika.

Kolejne zarzuty Irena Biernacka usłyszała w październiku. W niedzielę 25 października, była w kościele, a po nabożeństwie spotkała się tam z niepełnosprawnym chłopcem, Uładzimirem. Rozmawiali o wózku inwalidzkim. W tym dniu jak zwykle koło kościoła odbyła się akcja protestu. To był ostatni protest w Lidzie – wtedy aresztowano niemal wszystkich. Zatrzymano również Irenę, która szła z chłopcem obok kolumny ludzi.

Wiadomości
Lida: polskie działaczki sądzone za protesty
2020.10.26 15:54

Po raz trzeci Irenę Biernacka była sądzona za wydarzenia z 18 stycznia, kiedy to zapadł wyrok na znanego aktywistę z Lidy Witolda Aszurka. Ktoś na sali sądowej krzyknął „Żywie Biełaruś”, po czym zatrzymano wszystkich tam obecnych. Biernacka została ukarana grzywną w wysokości 1350 rubli (ok. 2000 złotych).

„Gdybyśmy zaproponowali mamie wyjazd z kraju, odmówiłaby”

24 marca, dzień przed zatrzymaniem, Irena Biernacka obchodziła urodziny.

– Przyszliśmy złożyć jej życzenia i oczywiście nie czytaliśmy tego wieczoru wiadomości. Na kanałach w Telegramie pojawiła się wtedy informacja, że przeciwko Andżelice Borys i kilku innym działaczom wszczęto sprawę karną z art. 130 KK. Można było przypuszczać, że wszyscy liderzy ZPB zostaną zatrzymani. Ale nawet gdybyśmy wtedy przeczytali tę wiadomość i zasugerowali mamie, żeby wyjechała, ona by odmówiła. Urodziła się i mieszkała tu przez całe życie. Powiedziała: „Dlaczego miałabym wyjechać, jeśli nie zrobiłam nic złego?” – wspomina Weronika.

Córka przygotowuje właśnie dla mamy nową paczkę: lekarstwa. W celi Ireny jest sześć osób, chce, by wystarczyło dla wszystkich.

– Zapytałam, czy może w celi są osoby, którym nie ma kto przekazać paczki i moglibyśmy zebrać jeszcze 30 kg. Ale mama przekazała przez adwokata, że nie ma takiej potrzeby, nikomu niczego nie brakuje. Jedyne, o co prosiła, to pieniądze na zakup wody.

Podkreśla, że rodzina wychowała się w polskich tradycjach, ale urodzili się oni na białoruskiej ziemi. Polska kultura i polski język, które starają się zachować, są obecne w ich życiu.

– W tej całej sytuacji wszystko jest w rękach Boga. Jeśli wystawił naszą rodzinę na taką próbę, to my musimy ją przejść – podsumowuje Weronika.

List do Ireny Biernackiej można napisać pod adres:

Irena Bernatskaya

SIZA no 1

vul. Valadarskaha, 2

220030 Minsk

Białoruś/Belarus

SP, ksz, jb/ belsat.eu

Aktualności