Śmierć dezertera. Białoruskie służby wykorzystują i porzucają niewygodnych świadków

Emil Czeczko przesądził o swoim losie, kiedy nawiązał kontakt z białoruskimi służbami. Został wykorzystany przez reżim Łukaszenki, a potem przestał być potrzebny.

Wczoraj w mieszkaniu w Mińsku znaleziono powieszonego Emila Czeczkę. Polskiego dezertera, który poszedł na współpracę z białoruskimi służbami specjalnymi i był wykorzystany w operacji propagandowej Mińska. Jego dezercja, a potem krótka i intensywna kariera w białoruskich i rosyjskich mediach propagandowych skończyła się tragicznie. I to niezależnie od tego co jest prawdą, a co tylko hipotezą: faktycznie popełnił samobójstwo, czy był po prostu zamordowany przez białoruskie służby specjalne. Od momentu, kiedy Emil Czeczko podjął współpracę z białoruskimi służbami, określił swój los. Bo stał się jedynie instrumentem w operacjach ludzi, którzy akurat życiem ludzkim przejmują się najmniej.

Aktualizacja
W Mińsku znaleziono powieszonego polskiego dezertera
2022.03.17 15:33

Trzy miesiące “sławy”

Białoruska operacja destabilizacji granicy z Polską za pomocą nielegalnych migrantów z początkiem zimy powoli się kończyła. W połowie grudnia porzucił służbę i przekroczył granicę zbiegając na Białoruś 25-letni żołnierz z 11 Mazurskiego Pułku Artylerii. Nie była to zwykła dezercja, tylko starannie zaplanowana operacja białoruskich służb specjalnych.

Najprawdopodobniej wcześniej, być może za pomocą mediów społecznościowych, nawiązali z nim kontakt ludzie z białoruskiego wywiadu. Był dla nich w niewielkim stopniu cenny jako źródło informacji. Znacznie bardziej, jako instrument w kampanii propagandowej. Białorusini musieli wiedzieć o problemach Czeczki z narkotykami, prawem i o ogólnym rozchwianiu emocjonalnym i żalach do świata. Dla specjalistów ze służb taki człowiek jest idealnym celem. Tak też się stało.

Wiadomości
“Prowadził podwójną grę”. MON potwierdza dezercję żołnierza na granicy z Białorusią
2021.12.17 17:35

Już sama dezercja była ciosem w Wojsko Polskie. Wywołała lawinę podejrzeń, jak głęboko i szeroko może sięgać białoruska (a może i rosyjska) penetracja armii. Z pewnością stawiała polskie siły zbrojne w złym świetle wobec NATO. Burzyła poczucie bezpieczeństwa. Takie efekty same w sobie były korzystne dla białoruskich służb. Jednak sama dezercja i jej nagłośnienie były tylko częścią operacji. Drugą, ważną część dało to, co dezerter opowiadał. W ciągu godzin po ucieczce na białoruską stronę dezerter pojawił się w telewizji ONT w rozmowie z Ksenią Lebiedziewą.

– Podbiegł jakiś wolontariusz i zaczął się pytać: “Gdzie wy ich prowadzicie?”. Gościu ze Straży Granicznej strzelił mu po prostu w łeb – powiedział w wywiadzie.

To tylko mała próbka tego, co opowiadał później. O mordowaniu imigrantów, zakopywaniu ich po lasach. O polskim ludobójstwie. Białoruski Komitet Śledczy wszczął po tych słowach śledztwo. Po występach w białoruskich telewizjach Emil Czeczko pojawił się w powiązanych z koncernem RT rosyjskich programach na kanale Youtube. Wszędzie opowiadał o masowych mordach na imigrantach i wolontariuszach, o tym, że polskie wojsko rozstrzeliwało „jak hitlerowcy w czasie wojny” i o całkowitej demoralizacji, pijaństwie i narkomanii w polskiej armii. Czeczko czasem konfabulował bardziej, przekraczając wielokrotnie granice groteski.

Wiadomości
„Jestem ludobójcą”. Dezerter Emil Cz. rozpoczyna tournée po rosyjskich mediach
2021.12.27 14:50

Opowiadał, że brał udział w zamordowaniu przez polskie wojsko 240 imigrantów pod wsią Siemianówka i w innych okolicach granicy. Ale białoruskie władze traktowały te słowa poważnie. Odniósł się do nich sam Łukaszenka. Powiedział, że sprawę trzeba zbadać i ocenił, że w Polsce wojsko szkolone jest do „celowego zabijania”. Ostatni raz publicznie Emil Czeczko wystąpił 10 lutego na konferencji w Mińsku. Konferencja pt. “Polskie ludobójstwo na uchodźcach”. Według rosyjskich mediów w tym czasie do Międzynarodowego Trybunału Karnego w Hadze wpłynął wniosek o zbadanie “ludobójstwa na imigrantach w Polsce”. Po tym wystąpieniu o nowej aktywności Czeczki nie było słychać.

Kłopotliwy dezerter

Można mnożyć hipotezy, czemu Emil Czeczko zginął akurat teraz. Pierwsza dość oczywista, że spełnił już swoją rolę, może być całkiem prawdziwa, tylko przy pewnym założeniu. Otóż, gdyby Łukaszenka planował na wiosnę nową odsłonę kryzysu migracyjnego, to Czeczko byłby potrzebny. Jako świadek w śledztwie, a może procesie oskarżający Polskę o ludobójstwo. Nie ma wątpliwości, że Mińsk bezwzględnie wykorzystałby powtarzane przez dezertera bzdury, by podgrzewać emocje. Być może jednak Łukaszenka zmienił zdanie i nie chce eskalacji w i tak zrujnowanych relacjach z Polską i Europą? Być może nie chce znaleźć się razem z Putinem na celowniku największych, zachodnich sankcji.

Wiadomości
Moskwa jest gotowa pomóc Białorusi w śledztwie dotyczącym działań Polski na granicy
2021.12.30 13:38

Mimo że pomaga Rosji w inwazji na Ukrainie, to póki co, białoruska armia nie przekroczyła granicy razem z Rosjanami. Może Łukaszenka wymyślił sobie, że Białoruś będzie czymś w rodzaju „okna na świat” dla obłożonej sankcjami Rosji, pośrednikiem w handlu i przepływach finansowych. Do tego jednak Łukaszenka musi znowu zacząć zwodzić i przynajmniej trochę odciąć się od wojny Putina i nie uruchamiać operacji na granicy z państwami UE oraz złagodzić na jakiś czas antypolską retorykę. Jeśli to założenie jest prawdziwe, to trzymany w zanadrzu świadek wyimaginowanego „polskiego ludobójstwa” oraz uczestnik operacji wywiadowczej, Czeczko, nie był już Łukaszence potrzebny.

Inna hipoteza może być wprost związana z rozgrywkami w białoruskich służbach i trwającymi tam napięciami wywoływanymi przez Rosjan, którzy chcą zmusić Białoruś do udziału w wojnie na Ukrainie. Jeszcze inna, najprostsza, to możliwe załamanie psychiki Czeczki. Trwająca wojna przeciw Ukrainie i otaczająca ją atmosfera ogromnego napięcia mogła mieć na niego wpływ. Przecież załamywali się i popadali w depresję słynni zdrajcy z czasów zimnej wojny.

Kim Philby, słynny agent KGB w Wielkiej Brytanii, po ucieczce do ZSRR najpierw był zapraszanym na odczyty, hołubionym bohaterem. Potem, nieco zapomniany, ale ciągle pod nadzorem KGB, rozpił się i pogrążył w dekadencji. W ostry alkoholizm wpadł po ucieczce do ZSRR inny ze słynnej „piątki z Cambridge” (grupa radzieckich szpiegów w brytyjskim wywiadzie), Guy Burgess. Przedwcześnie zmarł, wysłany do Kujbyszewa. W dziwnych okolicznościach, spadając ze schodów w swojej podmoskiewskiej daczy zmarł w 2002 r. Edward Lee Howard, słynny zdrajca i uciekinier z CIA. W latach 80. zbiegł do ZSRR i już tam pozostał.

Wiadomości
Białoruskie władze szukają na Bliskim Wschodzie wieści o migrantach rzekomo zamordowanych przez polskich żołnierzy
2022.01.12 13:17

To najsłynniejsi podwójni agenci. Ludzie, którzy latami sprzedawali tajemnice KGB i można przypuszczać, że byli znacznie odporniejsi psychicznie od młodego żołnierza Emila Czeczki. Popełnili jednak ten sam błąd. Z powodów ideologicznych, osobistych, czy finansowych weszli w układ z instytucją, która z ich pomocą potrzebuje zrealizować konkretną operację. Kiedy operacja się skończy i zdrajca będzie wykorzystany w każdy możliwy sposób, przestaje już być potrzebny. I w najlepszym razie ląduje sam ze swoimi koszmarami. W jakimś zapomnianym mieszkaniu służbowym, na blokowisku. Nieustannie pilnowany i śledzony, by nie skontaktował się z kimś niepożądanym, nie zaczął tęsknić za ojczyzną.

Gorszy wariant również łatwo sobie wyobrazić. Nie są to przecież instytucje, które przejmują się krwią na rękach. Los tego młodego żołnierza powinien być przestrogą. Bo białoruskie, czy rosyjskie służby każdego dnia szukają takich jak on do swoich kolejnych, brudnych operacji.

Michał Kacewicz/belsat.eu

Inne teksty autora w dziale Opinie

Redakcja może nie podzielać opinii autora.

Aktualności