Putin jasno mówi czego chce: neo-ZSRR

Europa i USA próbują zatrzymać rosyjskie zagrożenie dla Ukrainy. Na razie Kreml udaje, że nie rozumie o co chodzi i w 30 rocznicę rozpadu ZSRR, sugeruje, że jego celem jest powrót do przeszłości sprzed 1991r.

W Brukseli w środę odbył się szczyt Partnerstwa Wschodniego. Szefowie państw i rządów Unii Europejskiej, przewodniczący Rady Europejskiej, szefowa Komisji Europejskiej spotkali się z przywódcami Armenii, Azerbejdżanu, Gruzji, Mołdawii i Ukrainy. Na szczycie wybrzmiały ostre słowa wobec Rosji i Białorusi, która zawiesiła swoje członkostwo w Partnerstwie. Nad szczytem zaciążyła agresywna i konfrontacyjna polityka Alaksandra Łukaszenki oraz nie mniej złowrogie i równie eskalujące działania Władimira Putina.

Na tegoroczne forum najbardziej wpłynęły sprawy bezpieczeństwa. Wszystkie pięć państw PW jest dotkniętych otwartymi, bądź zamrożonymi konfliktami zbrojnymi, separatyzmem i okupacją terytorium. Armenia i Azerbejdżan stoczyły rok temu krwawą wojnę i nadal są w stanie konfliktu. Ukraina wciąż toczy wojnę i jest obiektem zagrożenia eskalacją konfliktu. Każdy z tych konfliktów ma w jakimś stopniu związek z imperialną polityką Rosji.

Wiadomości
Prezydent Ukrainy w NATO: mamy tylko jedną opcję w przypadku eskalacji ze strony Rosji
2021.12.16 12:55

Zarówno szczyt PW, jak i późniejsze rozmowy liderów UE, oraz wschodnia polityka Brukseli pokazują, że retoryka wobec Rosji zaostrza się. Na stole pojawiają się również opcje nowych, ekonomicznych sankcji wobec Władimira Putina. Czasem nie są formułowane wprost. Jak np. informacja od niemieckiego regulatora energetyki z tego tygodnia, że decyzja w sprawie certyfikatu dla gazociągu Nord Stream 2 nie będzie podjęta w pierwszym półroczu 2022 r. Co oznacza, że rosyjski gaz nie popłynie drugą nitką do Niemiec przez najbliższe pół roku. I to chyba pierwszy, poważny argument wobec Putina, by nie zaostrzał sytuacji wokół Ukrainy.

Wciąż jednak Europa jedynie reaguje na agresywne działania Rosji.

Ciągle również stawia na budowanie nacisku gospodarczego i dyplomatycznego. Podczas, gdy Kreml dawno już rozgrywa inną partię: militarną. Póki co, większość europejskich polityków słabo sobie uświadamia, że chodzi o twarde bezpieczeństwo bezpośredniego otoczenia Europy i samej UE. Tymczasem Putin mówi otwarcie, o co mu chodzi. O odtworzenie ZSRR. Ale nie jest gotowy na wszystkie konsekwencje takiego działania. ZSRR funkcjonował w izolacji od świata zachodniego, a jego relacje gospodarcze, naukowe, społeczne z tym światem były ograniczone. Zimna wojna była prawdziwą konfrontacją w wielu obszarach.

Dziś Putin robi wrażenie, jakby zmierzał do zimnej wojny i tamtego świata, sprzed 1991 roku. To jednak kolejny jego blef.

Prawdziwej konfrontacji się boi. Chciałby zimnej wojny, ale jednostronnie prowadzonej przez Rosję i w wersji lukrowanej.

Wołga Putina

Władimir Putin często z rozrzewnieniem wspomina „radzieckie” czasy. Zwłaszcza pracę funkcjonariusza KGB na placówce w Dreźnie w ówczesnym NRD. Był codzienny Radeberger w knajpie Thor (do dzisiaj popularnej wśród rosyjskich turystów). Był szmuglowany z Berlina Zachodniego Grundig i dostęp do dewiz. Poniekąd to normalne, że dobrze się pamięta okres młodości. Putin potrafi jednak zręcznie grać radzieckim resentymentem. A zwłaszcza bólem po upadłym imperium. Putin przez dwie dekady swoich rządów sączył do uszu Rosjan ten silny resentyment. Dawał znać, że ZSRR było największym dobrem i spełnieniem rosyjskiej misji dziejowej, a jego upadek katastrofą.

Sugerował, że on jeden potrafi stopniowo odbudować dawną rzeczywistość. Oczywiście w nieco zmodyfikowanej postaci. Już na samym początku swoich rządów tu i ówdzie przywracał radziecką symbolikę (w siłach zbrojnych, czy w melodii hymnu). Dawał do zrozumienia całemu światu, że dawne republiki radzieckie to nadal tylko dawne republiki, strefa wpływu Moskwy. Wtedy, kiedy pierwsze społeczne protesty i narodową emancypację Gruzinów, czy Ukraińców w czasie rewolucji róż, czy pomarańczowej rewolucji, zdefiniował, jako groźne i inspirowane przez Zachód „kolorowe przewroty”. Kiedy najechał Gruzję w 2008 i Ukrainę w 2014 r. A to przecież tylko te najpoważniejsze operacje.

Wiadomości
Jedynie 15 proc. Rosjan uważa, że nie będzie wojny z Ukrainą
2021.12.15 10:27

W pokazanym przez telewizję 12 grudnia dokumencie Putin wypuścił kolejną aluzję doskonale podgrzewającą post-radziecki sentyment.

Przyznał, że po powrocie z placówki w Dreźnie, dorabiał sobie w Petersburgu jeżdżąc swoją przywiezioną z NRD wołgą jako nielegalną taksówka. Tak, to prawda, że to były ciężkie czasy. Odwołując się do swojego doświadczenia (wszystko jedno, czy autentycznego, czy wykreowanego na potrzeby populistycznego PR-u), Putin doskonale utożsamił się z losem milionów Rosjan. Lęk lat 90. do dziś jest fundamentem kreującym wybory polityczne. I to nie tylko w pokoleniach, które go doświadczyły, bo skutecznie jest przekazywany młodszym.

– To był rozpad historycznej Rosji nazywanej Związkiem Radzieckim (…) Staliśmy się zupełnie innym krajem. To, co zostało zbudowane w ciągu ponad 1000 lat, zostało w dużej mierze utracone – powiedział w dokumencie Putin.

Wiadomości
Putin taksówkarzem. Prezydent Rosji znów krytykuje rozpad ZSRR
2021.12.13 08:40

Te słowa są kwintesencją diagnozy Putina. Dla niego współczesna Rosja jest zdeterminowana do odtworzenia ZSRR. Musi zatem używać podobnych instrumentów w polityce wewnętrznej i zagranicznej: środków militarnych, operacji specjalnych, presji gospodarczej i, chyba w najmniejszym stopniu – ideologii. Putin wprawdzie cynicznie próbuje kreować się na idola radykalnych ruchów nacjonalistycznych i konserwatywnych, ale jest w tym mało wiarygodny. Znacznie skuteczniej podgrzewa wszelkie animozje i podziały w świecie Zachodu, za pomocą operacji specjalnych.

Bo doświadczenie życiowe Putina to droga praktyka państwa policyjnego, a nie ideologa. I takie państwo, w wersji współczesnej, odtwarza w Rosji.

Z powrotem w ZSRR, ale odnowionym

Nawet w ostatnim czasie: atak na stowarzyszenie historyczne Memoriał, jest konsekwencją i skutkiem polityki rekonkwisty radzieckiej rzeczywistości. No, bo Memoriał, dokumentujący zbrodnie komunistyczne i wskazujący, że radzieckie imperium „dobra” z marzeń Putina, było zbudowane na krwi milionów ofiar jest bolesnym wyrzutem sumienia dla miłośników neo-ZSRR. Zarówno budujący agresywne państwo policyjne Łukaszenka, jak i obrazki gromadzących się u granic Ukrainy rosyjskich wojsk, to również element odbudowy ZSRR.

W przypadku Białorusi w sensie dosłownym: Putin chce mieć choćby kadłubowy ZSRR, czyli Związek Białorusi i Rosji. I co z tego, że nawet dla Rosjan, zwłaszcza tych z Moskwy, łukaszenkowska Białoruś jest koszmarem i pokazuje tę stronę radzieckiej przeszłości, której akurat by nie chcieli? Nie jest wykluczone, że nie będą takiej mieli, bo Białoruś jest w końcu wygodnym poletkiem doświadczalnym „przykręcania śruby”.

A do tego, jest zwyczajnie użyteczna dla Putina, jako taran dociskający Zachód i grożący mu nieprzewidywalnym dyktatorem z Mińska.

W przypadku Ukrainy Putin realizuje najważniejszy element snu o odbudowie ZSRR.

Nie byłby on realistyczny z Ukrainą zintegrowaną z Zachodem. Stąd trwające od siedmiu lat próby zatrzymania tego procesu. Od października mają postać presji militarnej. Niezależnie od tego, czy Rosja rzeczywiście podejmie się operacji wojennej na dużą, czy na mniejszą, lokalną skalę, samo zagrożenie jest już istotnym czynnikiem – wywołuje bowiem konkretne reakcje i stała się elementem negocjacji z USA i Europą.

Aktualizacja
Niemcy. Rosjanie będą musieli poczekać z uruchomieniem Nord Stream 2
2021.12.16 13:03

Putina od radzieckich przywódców czasów zimnej wojny różni jednak wiele. Przede wszystkim on nie wierzy w równowagę siły i adekwatną odpowiedź ze strony Zachodu, jak to miało miejsce w czasach zimnowojennej konfrontacji.

Oczywiście, zdaje sobie sprawę, że Rosja jest pod każdym względem słabsza: militarnie, gospodarczo, demograficznie, czy w sferze sprawności państwa i rozwoju technologicznego.

Ale przez to zdolna do większego ryzyka. Putin po prostu zakłada, że Zachód nie pójdzie na wojnę za Ukrainę, dlatego eskaluje napięcie na granicy konfrontacji militarnej. Z drugiej jednak strony, w odróżnieniu od radzieckich genseków, Putin nie chce ponosić nadmiernych kosztów odcięcia Rosji od światowego ekosystemu gospodarczego. Teoretycznie ma alternatywę – Chiny, ale akurat z Chinami nigdy nie mógłby stosować podobnego szantażu, jakiego używa wobec Zachodu.

Wiadomości
“Agresywna retoryka NATO” tematem jutrzejszej rozmowy Putina z Xi
2021.12.14 18:44

I to jest największa słabość kremlowskiej elity. Ma zgromadzone na Zachodzie majątki i jej dobrobyt jest zależny od tych, z którymi walczy. Do tej pory jednak oba obszary, czyli prowadzona przez Kreml agresja militarna napędzana radzieckim resentymentem i całkiem współczesne, zglobalizowane marzenie rosyjskiej elity o dostatku nie kolidowały ze sobą. Zachód bardzo słabo wiązał oba obszary, stosując bardzo umiarkowany nacisk w sferze dobrobytu kremlowskiej elity, kiedy ona odtwarzała swój sen o ZSRR. Być może dopiero obecna konfrontacja wokół Ukrainy, pozwoli taką zależność na poważnie zbudować.

Inne teksty autora w Dziale Opinie

Michał Kacewicz/belsat.eu

Redakcja może nie podzielać opinii autora.

Aktualności