Białoruski obrońca praw człowieka aresztowany


Andrej Bandarenka został zatrzymany 14 września za udział w milczącej pikiecie pod murami mińskiego wiezienia nr 1. w którym w tajemniczych okolicznościach zginał 21 letni Ihar Pciczkin. Dziś pod budynkiem sądu, gdzie odbywała się jego rozprawa został zatrzymany przez milicję.

Szybkie zatrzymanie

W zgromadzeniu uczestniczyli głownie członkowie rodziny więźnia. Mińska milicja zatrzymała uczestników w kilka minut po rozpoczęciu akcji. Wśród nich był Andrej Banadarenka stojący na czele organizacji obrony praw człowieka „Platforma”, która zajmuje się m.in. przypadkami łamania praw białoruskich więźniów.

Sędzia sądu mińskiej dzielnicy Moskiewska Jauhenija Chatkiewicz zdecydowała, że przedstawiony przez milicję protokół nie nadają się dla rozpoczęcia procesu, gdyż zdaniem sądu istnieje podejrzenie, że został sporządzony przez osobę, której zależało w wszczęciu sprawy.

72 godziny

Po opuszczeniu budynku sądu przez Bandarenkę miał podejść do niego milicjant z komisariatu dzielnicy Moskiewska i zaproponować wspólne usunięcie nieścisłości z milicyjnego protokołu. Obrońca praw człowieka zapowiedział, że bez adwokata nie zamierza rozmawiać z milicją. Funkcjonariusz poinformował, że w takim razie zatrzymuje mężczyznę na 72 godziny.

Pozostali zatrzymani zostali wypuszczeni bez spisywania protokołów, lub zostali ukarani karami grzywny przez sąd dzielnicy Centralna.

Trzy dni w więzieniu >>>czytaj więcej o proteście w sprawie tajemniczej śmierci w mińskim więzieniu.

21 letni Ihar Pciczkin został skazany na 3 miesiące więzienia za kierowanie samochodem bez prawa jazdy, W świetle prawa był recydywistą, bo 2 lata temu sąd odebrał ma mu prawo do kierowania pojazdami na pięć lat. Chłopak zgłosił się do mińskiego aresztu nr. 1 przy ul Wołodarskiego 30 lipca br. Jednak już po czterech dniach rodzina została poinformowana przez więzienne władze, że chłopak umarł w wyniku „zatrzymania akcji serca”. Naczelnik wiezienia tłumaczył, że pewnie zmarły na wolności „pił albo palił”. Jednak podczas oględzin zwłok okazało się, że prawie całe ciało zmarłego pokryte jest sińcami i wybroczynami, a na nadgarstkach widać rany po zaciśniętych kajdankach. Żanna Pciczkina, matka zmarłego sfotografowała ciało i umieściła zdjęcia w Internecie. Jest przekonana, że został zabity przez milicjantów. Podobnie uważa obrońca praw człowieka Alena Krasouska – z wykształcenia lekarka, która kiedyś pracowała w wiezionym szpitalu. Jej zdaniem, ślady na nadgarstkach świadczą o tym, że chłopak był albo powieszony na kajdankach albo wielokrotnie szarpano za nie, by podnieść go z podłogi. Sińce i wybroczyny to jej zdaniem efekt metodycznego bicia.

Jb/Biełsat/Belapan

www.belsat.eu/pl

Aktualności