Darius Jauniškis, dyrektor Departamentu Bezpieczeństwa Państwowego Litwy (VSD) potwierdził wcześniejsze spekulacje, że w Wilnie za zamachem na współpracownika Aleksieja Nawalnego, Leonid Wołkowa, stały rosyjskie służby specjalne
– W naszej ocenie wydaje się, że jest to dzieło rosyjskich służb specjalnych, najwyraźniej wykonane przez jakąś zwerbowaną osobę – powiedział Jauniškis po spotkaniu z prezydentem Gitanasem Nausedą.
Więcej szczegółów nie ujawniono.
Zdaniem szefa VSD należy „zwrócić większą uwagę na ochronę rosyjskich opozycjonistów”. Poinformował, że stosowna informacja już została przekazana policji oraz zachęcił przebywających na Litwie Rosjan, którzy przeciwstawiają się reżimowi Putina, „do większej dbałości o własną ochronę niż dotychczas”.
Leonid Wołkow, były szef sztabu zmarłego w lutym w łagrze lidera antykremlowskiej opozycji Aleksieja Nawalnego, został napadnięty we wtorek wieczorem w Wilnie, gdzie mieszka. Napastnik rozbił okno w samochodzie Wołkowa, w oczy rozpylił mu gaz łzawiący, a następnie zaczął go uderzać młotkiem.
VSD Litwy ocenia, że atak ma związek z tzw. wyborami prezydenckimi w Rosji zaplanowanymi na 15-17 marca, a jego celem było zastraszenie rosyjskiej opozycji. VSD nie wyklucza też możliwości innych prowokacji.
– Reżim jest gotowy do znacznie poważniejszych działań, musimy bardzo poważnie przemyśleć naszą ocenę zagrożenia i podjąć odpowiednie środki – zaznaczył Jauniškis.
Przypomniał, że celem takich działań „jest spowodowanie, byśmy czuli się niepewnie, wywołanie jak największego chaosu i wzbudzenie nieufności do władz”.
Szef litewskiego Narodowego Centrum Zarządzania Kryzysowego (NKVC) Vilmantas Vitkauskas w czwartek w rozmowie z radiem publicznym LRT przyznał, że atak na Wołkowa to pierwszy przypadek politycznego terroryzmu w kraju.
MaH/belsat.eu wg PAP